Park dla siebie

Święta, na śniadanie jadłem daktyle, zagryzając czekoladą (92% kakao), popijając gorzką czarną herbatą, moją misulubioną. Teraz jestem po drugim śniadaniu.
Wczoraj padał śnieg, jak wychodziłem z hali. Trenowaliśmy sobie z Japonką i Gadaczem, jej partnerem do gry podwójnej. Gadacz, bo komentuje prawie, że każdy krok, każde uderzenie. Oczywiście, jest oczytany w temacie, naoglądał się też różnych zawodów międzynarodowych i wygrywa w niższych klasach. Jest więc niejako ekspertem. Jak z nimi ćwiczę, to nie dyskutuję z nim, po prostu mi się nie chce. Niezależnie od tego, że nie jestem żadnych fachowcem. W każdym razie, miło się z nimi trenuje, bo to w sumie fajni ludzie. Japonka, to prawdziwa Japonka, tyle, że wyszła kiedyś za Niemca i mieszka tutaj.

O, słońce wyszło. Pójdę znowu na spacer dzisiaj. I tak pewnie bym poszedł, bo mam to w moim rozkładzie jazdy. Pisanie na komputerze, tych moich niby pamiętników, ale także wyjście na spacer. Z tym spacerem to od niedawna się zaczęło. Zauważyłem, że w niedzielę dostaję bólu głowy. Możliwe, że to przez leżenie przed komputerem, na łóżku, godzinami. Może za mało kofeiny, może za mało wody. W każdym razie, spacer pomaga. Poszedłbym pobiegać, ale chcę dać mięśniom trochę odpocząć.
Dzisiaj pisałem mój "pamiętnik" i zauważyłem, że ani się nie duszę, ani nie odczuwam fal gorąca. Miło. Możliwe, że jak się coś powtarza, to głowa się po jakimś czasie przyzwyczai i nie reaguje na to takim stresem. "Głowa", czyli układ limbiczny w głowie.
Kiedyś pisanie w domu kojarzyło mi się z mało przyjemnymi rzeczami. Musiałem ćwiczyć pisanie literek, bo miałem "brzydki charakter pisma". Moje literki nie były gładkie. Posłali mnie nawet do psychologa, czy innego neurologa. O dziwo, ręce przestawały mi się trząść po tym, jak byłem przez dwa miesiące na wakacjach poza domem. Ciekawe dlaczego :P

Z tego co wiem, czytam słyszę, to warto pracować nad samym sobą, nie poddawać się lękom. Utrzymanie jakiegoś tam rytmu dnia, czy powtarzanie jakichś tam czynności pozwala w zachowaniu struktury, tej w głowie. Człowiek się nie rozpada, nie rozmydla. Wiadomo, nie lubię się wybierać na ten spacer, ale jak już się wyjdzie, to jest miło. Czasami wolę jak deszcz pada, bo wtedy mam park tylko dla siebie, nie licząc biegaczy. 



Komentarze

  1. Chyba nigdy nie jadłem daktyli, bo czarną gorzką to kilka razy dziennie. Nie wiem nawet jak smakują, może kiedyś spróbuję... Lubię urodę japonek, mają w sobie coś... Ale, na spacer najlepiej byłoby wyjść z kimś, choć i samemu fajnie... pozdrawiam, miło się to czyta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daktyle jadłeś pewnie w jakimś cieście :) Ano, Japonki, Azjatki, są czasami dosyć kobiece poprzez ich filigranową budowę i tajemnicze skośne oczy. Z drugiej strony, to nigdy nie wiadomo, czy taka nie potrafi kopnąć z obrotu w głowę, w samoobronie, oczywiście ;)
      Dziękuję i pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Właśnie nie, no chyba że nie pamiętam...

      Usuń
    3. Trudno mi powiedzieć jak często się w cieście daktyle używa, ja je często w czasie sportu jem, albo zamiast słodkiej czekolady ;)

      Usuń
    4. Rzadko jem ciastka raczej, a daktyle kojarzą mi się z luksusem, stąd moja reakcja. Miłego poniedziałku, u mnie rytm dnia zachwiała duża ilość wolnego i śnieg z deszczem...

      Usuń
    5. Daktyle i luksus? One kosztują chyba tyle samo, co suszone śliwki, choć nie wiem dokładnie. Produkowane są podobno na całym bliskim wschodzie, w Afryce, w Kalifornii, itp. Dla nich to pewnie jak jabłka. Myślę, że są takim samym luksusem jak pomarańcze, tyle, że nie je się ich na kilogramy ;)
      Pozdrawiam, tu słońce cały dzień.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!