Poranny wiatr

Rano nic nie miało sensu, nie tylko to, ja byłem do niczego.
- Nie radzę sobie z niczym - mówił jakiś głos w mojej głowie.
W dodatku bolało mnie to ścięgno Achillesa, włosy mi z głowy wypadają, zęby się psują. Czyli normalka, jak się ma taki poranek.
Mimo wszystko wstałem i zrobiłem większość moich porannych ćwiczeń, bo logika nie zawsze do końca wierzy emocjom. Wiem, że jak się z rana trochę poruszam, to po prostu lepiej się czuję, choć emocje mówią - to nie ma sensu.
Na zewnątrz panował miły chłodek, tak, że nawet mimo czapki na głowie wiatr powoli wywiewał zmęczone myśli z mojej głowy, jak mgłę z górskich dolin.
Niektóre drzewa już kwitną, gdzieś tam powoli wstaje słońce, choć jego tarczy jeszcze nie widać. Gdzieś przejdzie jakaś ładna dziewczyna, a poza tym, to człowiek nie może się pogrążać w depresji, bo musi uważać, żeby go coś nie rozjechało.
Teraz oczywiście jest lepiej, choć nie cudownie. Staram się jednak zapamiętać, by mieć to na takie poranki, że warto się z rana poruszać, że nie ma co się poddawać temu "nic nie ma sensu, jestem do niczego".

Komentarze

  1. Czapka? Nie wiem gdzie to jest, ale u mnie jest prawdziwe latooooooooo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu też jest lato, ale rano, koło 6.30, było tylko chyba ze 6 stopni, wczoraj, czy przedwczoraj :P

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!