Czasami do tyłu

Jeden zero dla bezruchu. Wczoraj cały dzień oglądałem jeden serial na YT, zamiast robić coś sensownego. Nawet na spacer nie poszedłem, choć wolne było. Po prostu uciekałem jakoś od rzeczywistości. Wiadomo, plułem sobie w brodę, ale to niewiele pomogło. Dopiero po 18 coś tam w miarę sensownego zrobiłem.
Muszę się temu dalej przyglądać i próbować znaleźć jakąś technikę, która funkcjonuje. Ogólnie, to gdy mam coś do roboty, albo idę do roboty potem pograć, to mój dzień ma jakąś strukturę. Wtedy dużo więcej zrobię niż gdy mam wolny dzień i wiele planów.

Wiadomo, jest to frustrujące, jak człowiek nie jest w stanie nic zrobić, ale i tak jest chyba lepiej niż kiedyś.

Komentarze

  1. Bez pracy...nie wytrzymałbym długo... I myśli wtedy brzydkie... :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie chodzi o wytrzymanie bez pracy, tylko o wolny dzień. Właśnie na tym problem polega, że popadam w rodzaj "bezwładności". To trochę tak, jakby próbować jechać samochodem z zawiązanymi oczami. Niby można, ale człowiek wie, że nie pojedzie za szybko i zaraz może w coś puknąć. Tak to przynajmniej moje emocje odczuwają, takie mam wrażenie ;)
      Brzydkie myśli?

      Usuń
    2. Z drugiej strony czy zawsze trzeba robić coś z sensem? Czy nie można po prostu posiedzieć i pogapić się jak trawa rośnie? Albo się lata do pracy albo lata się żeby coś załatwić, więc dlaczego na Ozyrysa w dniu wolnym nie można sobie pozwolić na nic nie robienie i kontemplację serialu na YT. Czasami mam wrażenie, że to jakaś korporacyjna propaganda, żeby na maxa wykorzystać każdą sekundę życia, a w innym wypadku masz mieć wyrzuty, że nie zbawiasz świata przez samodoskonalenie.

      Usuń
    3. Myślę, że to kwestia podejścia. Jak mówię, ja staram się codziennie robić pewne rzeczy, żeby utrzymać jakiś rytm. robienia rzeczy. Problem w tym, że gdy zacznę robić sobie "wolne", to łatwo poddać się tendencji do przedłużania tego "wolnego". Potem nie robi się czegoś w sobotę, jak się nie robi w niedzielę, potem nie robi się czegoś w piątek wieczorem, bo człowiek jest zmęczony, wymówka znajdzie się zawsze.
      Nie wiem czy to kwestia propagandy, bo ja traktuję to jako ćwiczenia w walce z PTSD, nie robię rzeczy, żeby robić karierę, czy dla pieniędzy ;) Nie chodzi o samodoskonalenie, ale o walkę z pewnym problemem związanym z psychiką. Jak mówię, depresja, czy podone rzeczy, może być śmiertelna. Jak ktoś ma raka, to nikt mu nie powie "czemu się tym przejmujesz, czemu nad tym pracujesz, żeby go nie mieś", jak ktoś ma problem z psychiką, to często nie jest to traktowane poważnie, choć statystyki na temat śmiertelności mówią coś innego. :P

      Usuń
    4. Nie chciałam żeby wyszło, że bagatelizuje. Wiem, że depresja to nie katar i samo nie przejdzie, a mówienie "ogarnij się" jest tak samo pomocne co latarka ślepemu. Po prostu akurat ostatnio tak się złożyło, że gadałam ze znajomymi właśnie o tym, bo na kolejnym korpo szkoleniu znów mieli, że jadąc autem ucz się 15 języków, idąc na spacer słuchaj analizy podatkowej itp. i gdzie w tym wszystkim czas, żeby po prostu jechać autem i iść na spacer i gapić się na otaczający świat. Wiem też że takie nic nierobienie może się przerodzić w marazm nad którym szybko można stracić kontrolę. Jestem za umiarem we wszystkim.

      Usuń
    5. Robienie czegoś przez w miarę pół godziny dziennie regularnie, różni się od akcjonizmu powodowanego przez różnych mówców motywacyjnych. Wiadomo, ci różni "motywatorzy", podobnie jak jacyś guru, sprzedają proste, nieskomplikowane rozwiązania, które jedynie dlatego nie funkcjonują, że człowiek się nie "postarał wystarczająco". Umiar wiadomo jest przeważnie dobry ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!