Raz zimno, raz ciepło

Ostatni dzień urlopu. Niedługo samolot. Siedzę w kafejce z Przewodnikiem. Ona zawsze jakoś drogę znajdzie, w odróżnieniu ode mnie. Piję gorącą czekoladę, bo po kawie to bym chyba po suficie chodził, trochę mnie łapie stres podróży.

Poza tym to zgłosiła się znowu Lokatorka. Kaloryfer się urwał, z jednej strony. Jak może się kaloryfer w ten sposób urwać? Czy oni na nim stawali, czy co? Niepotrzebnie zapytałem kto to do mnie próbował dzwonić, bo numer był nieznany. To ona. Stary telefon jej się zepsuł, kontrakt się akurat skończył, więc ma nowy numer. Jakby nie mogła starego zatrzymać. To by było zbyt wiele, pewnie. Więc mam jej kolejny numer.

Czym ja się przejmuję. Słońce znowu świeci. Jesteśmy teraz bardziej na południu, bo na północy to po lasach śnieg leżał, w niektórych częściach podobno do 3 metrów, czy coś. Koniec maja.
Widać to po drzewach. Na północy brzozy w ogóle liści nie miały, tutaj już normalnie, choć dzisiaj chyba tylko 10C.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!