Szeroka rzeka i murzynki

Siedzę znowu w kafejce. Słońce mi trochę twarz spaliło. Wczoraj wędrowaliśmy po mieście, chodząc gorącymi ulicami miasta, między szarymi ścianami budynków. Czułem się trochę jak w piecu kaflowym. Słońce nie było tak gorące, ale wystarczające, by drażnić moją już zaczerwienioną skórę. Uda bolały mnie od tego chodzenia, to jeszcze pozostałość po treningu w piątek, zakwasy.
Dlaczego to robię? Może dlatego, że nie ma innego pomysłu, a JK mnie prowadzi takimi drogami.
Doszliśmy kiedyś tam do jakiejś bazyliki. Miała one niebieskie witraże, wszystkie szyby za ołtarzem, a także część dachu miała błękitny kolor. Przewodnik opowiadał coś o historii, po mojej lewej stronie siedziała dobrze zbudowana murzynka. Miała pełne usta i gładką skórę. Te ciemnoskóre które się tu widzi często nie są szczupłe, w odróżnieniu do Azjatek. Mają one inną formę kobiecości, na pewno nie tą zwiewną, ale są seksowne, na inny sposób.

Za oknami rzeka, która wygląda jak jezioro. Nieźle by się człowiek namęczył, żeby na jej drugą stronę przepłynąć, chociaż przy takich temperaturach wody jak teraz, to pewnie by bez grubej pianki nie dał rady. Nad czym ja się zastanawiam.

Komentarze

  1. Zawsze gdy widzę kogoś kolorowego, czy po prostu z zagranicy, zastanawiam się co go tu sprowadziło. Wiadomo - albo praca albo turystyka, może jakaś miłość. Ale, przede wszystkim uśmiecham się, że widzę taką różnorodność. Dobrze się z tym czuję. Natomiast, na miejskim forum widziałem niedawno dyskusję na temat przyjezdnych z za granicy. Dla nich niektóre sklepy i obiekty wywieszają banery reklamowe w ichniejszych językach.

    Oczywiście mnóstwo osób na tym miejskim forum było wkurzonych (by nie napisać dosadniej) z tego powodu. Mnie to zupełnie nie przeszkadza, ale takie oznaki nietolerancji dobijają...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że dla mnie to kwestia ilości i rodzaju obcokrajowców. W miejscu w którym pracuję jest tylu obcokrajowców, to znaczy, na ulicy, choć w pracy też sporo, że musiałbyś się chyba cały czas uśmiechać. Na ulicy jest sporo kobiet w chustach, albo mężczyzn w sukniach, bo w okolicy jest kościół muzułmański.
      Tutaj też, w Kanadzie, nie każdy cieszy się z obecności muzułmanów. Dla mnie część z nich jest problemem, bo próbują zmieniać obecną kulturę na tą "swoją", zacofaną.
      Znam od lat muzułmanów po których nie widać jaką religią wyznają, jak tego nie widać u chrześcijan, czy buddystów. Noszenie chusty na głowie też nie jest konieczne. Fakt, że ktoś się tak we współczesnym świecie ubiera jest dla mnie z drugiej strony interesujący. W czasach, gdy ludzie latają w kosmos, ktoś inny wierzy, że istnieje ktoś, kto sobie życzy, żeby chodzić w chuście na głowie, bo inaczej, to będzie przechlapane ;)

      To na pewno ciekawy problem, gdzie się zaczyna, a gdzie kończy tolerancja.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!