Wakacje z bobrami

Tu rzeczywiście teraz ciepło, wczoraj ponad 30 stopni. W Kanadzie było ponad 10, na północy, choć gdzieniegdzie jeszcze śnieg leżał. Może wrzucę jakie zdjęcia.

Dalej walczę ze swoimi lękami, przyzwyczajając się niejako do uczucia napięcia w klatce piersiowej, czy ogólnego niepokoju.
Wczoraj wieczorem długo nie umiałem zasnąć. Może to po paletkach, w które grałem ze 3 godziny, po 3 tygodniowej przerwie. W sumie, to powinienem był przestać po 1,5 godzinie, albo 2, ale, takie życie. Po takich grach, tym bardziej w gorącej hali, jestem na granicy skurczów mięśni, gdy już leżę w łóżku.

Na urlopie było fajnie, po części oczywiście z powodu J, z którą się dosyć dobrze układało. Poza tym, to byłem wożony, jak pan, bo ubezpieczenie na samochód było tylko na nią, więc Ona prowadziła samochód.
Ciekawie było też mieszkać w tych różnych małych hotelikach, auberge, git, motel.
Można było pogadać z miejscową ludnością, choć wiadomo, czasami rozumiałem tylko chyba 50%, bo mój Francuzki jest do kitu.
Za to po raz pierwszy widziałem na żywo bobry. Fajne mają chatki, zbudowane na wodzie.
Wiedzieliśmy nawet łosie, bo podobno ich tam pełno, a także wiadomo, trochę innych zwierząt.
Zaraz na początku podróży, na jednym z parkingów zobaczyliśmy pięknego lisa. Na nieszczęście była tam też dwójka dzieci, może 10-14 lat. Zaczęły wrzeszczeć i pobiegły w jego kierunku, bo to lis, taki jak z kreskówki i pewnie tylko czeka na to, żeby go pogłaskać. Dzieci z miasta, wychowane na smartphonach.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!