Raz lepiej, raz gorzej.

Obserwuję u siebie wzloty i upadki. Są momenty, w których czuję, że nic się do przodu nie posuwa, jestem jakiś bezwładny, bywa też, że czuję po prostu optymizm, w stylu "wszystko będzie dobrze, coś się dzieje, jakoś coś się poprawia".
Codziennie po powrocie z pracy siadam do pisania moich notatek. Czasami, to znaczy, przeważnie zawsze próbuję to jakoś odwlec, bo "jestem głodny", czy coś. Mimo wszystko w końcu siadam i piszę, czując niepokój, czy jak mi się ciasna koszulka robi.
-- Oddychaj - mówię sobie wtedy, choć powoli automatycznie zaczynam głębiej oddychać.
Na paletkach, raczej ostatnio wszystko przegrywam, na treningach, bo na zawody nie jeżdżę. Tyle, że staram się pamiętać o oddychaniu. Jestem też mniej zestresowany niż kiedyś, choć wiadomo, różnie to bywa. Przegrywanie jest frustrujące, zarówno w paletkach jak i w życiu.
Co interesujące, gdy na treningu nie wychodzi, to mam na drugi dzień rano większą ochotę coś robić, to znaczy, nie wpadam w te myśli "po co to robię i tak się nie poprawiam".
Ale może wynika to też z tego, że uprawiam sport, bo sprawia mi to radość, pozwala się wyluzować i człowiek jest trochę między ludźmi. To też dobra forma terapii.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!