Trening neuronów

No i jakoś się przędzie, plując sobie prawie codziennie w brodę, że nic nie robię. Pracuję, pracuję oczywiście, przynajmniej od ponad roku znowu, ale mojej głowie to nie wystarcza.
Słucham sobie v.d. Kolk, jego prelekcji na temat traumy i takich. W sumie, to powtarza się on, ale w każdym wykładzie jest coś tam innego.
Wczoraj było bardziej na temat wpływu dzieciństwa na poczucie własnej nicości. Dzieci, którym łopatą wbijano rozum do głowy, czy kopniakami, czy innymi pomocnymi metodami, często, o dziwno, uważają, że nie są specjalnie nic warte. Już nawet jako dorosłe, bo większość dożywa do tego okresu życia.
Dlatego wiem, że mam błąd matrycy w głowie i staram się brać na to poprawkę, jak przy obliczaniu kursu statku, też trzeba wziąć prądy morskie pod uwagę.
Ważne jest podobno, żeby nie dać się za bardzo, jak dołek przychodzi. Ja sobie ćwiczę obchodzenie się z moimi dołkami, czy lękami, pisząc sobie coś tam codziennie, co jest związane ze stresem.
Wiem już, że jestem w stanie przez 20 minut coś tam pisać, choć często trudno mi do tego zasiąść. Ale to jak z każdym treningiem, jak się coś często robi, to organizm się do tego przyzwyczaja, w tym przypadku głowa. Człowiek nabiera też pewności siebie, bo wie, że da sobie w tym przypadku radę. Poza tym, to uczę się technik walki z moimi barierami, czyli lękami. Jak w sporcie. Tyle, że tu trenuje się neurony, a nie neurony i aparat ruchowy.

Komentarze

  1. Trening czyni cuda, jeśli jeszcze naprawdę się tego chce... Pozdrowienia po urlopowe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, cuda jak cuda, ale przeważnie jest pomocny, zgadzam się :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!