Gniazdo wiewiórki, a poza tym, nerwy.

W zeszły piątek byłem strasznie wkurzony, nawet jak poszedłem do klubu sportowego po robocie. Siedziałem tam, pisząc coś tam na laptopie i wszystko mnie po prostu wkur..iało. To, że ktoś coś do mnie czasami zagadał, że jakiś inny kumpel stał za moimi plecami i rozmawiał nad moją głową z innym, jakby nie mógł tych dwóch kroków zrobić i przestać się wydzierać.
Nic im nie powiedziałem, bo wiedziałem, że moja reakcja była by przesadzona. Sam tam czasami głośniej coś zagadam, szczególnie, jak muzyka jest włączona. Jak jestem w jakimś szczególnym stanie psychicznym, na przykład podenerwowania, albo smutku, to staram się spojrzeć na moje emocje z lekkiego dystansu, nie dać im się wciągnąć w jakieś mało przemyślane akcje.
W każdym razie, poszedłem zaraz potem na circle training, czyli trening w kółko, czy jak to zwał. Może widok dziewczyn w legginsach, albo fakt, że cały czas trzeba było tam podskakiwać, robić jakieś inne ćwiczenia, albo biegać, spowodował, że jakoś moje podenerwowanie przeszło. Nawet nie wiem dokładnie kiedy. Po prostu przestałem na nie zwracać uwagę, więc obraziło się i poszło precz.
To nie pierwszy i ostatni raz, gdy zauważam, że ćwiczenia fizyczne, takie, gdzie nie trzeba się stresować, pomagają, gdy człowiek jest naładowany emocjami, czy innymi hormonami.
Wiadomo, niektórzy ludzie potrafią się wyluzować grając na punkty, ale z tego co wiem, zalecane jest często coś, gdzie po prostu można się wyszaleć, bez stresu od środka, że trzeba się wykazać.
Na tym treningu w kółko dochodzę do swoich granic, bo nie daję rady wszystkich ćwiczeń do końca zrobić. Prowadzący zresztą mówi, że chodzi o to, żeby się do tych granic zbliżyć, bo wtedy się człowiek rozwija.
W każdym razie, było tam sporo dziewczyn, co znaczenie pomaga w motywacji, choć mnie do biegania raczej nie trzeba motywować. Jestem jak pies husky, który siedział w kojcu, a wreszcie go wypuszczą, gdy spadnie pierwszy śnieg.

Monitor wreszcie doszedł, sąsiada ostrzegłem, więc udało mu się przechwycić dostawcę, czyli listonosza, bo mnie oczywiście w domu nie było. W sumie, to chciałem go wypróbować dzisiaj, a nie wczoraj, to znaczy, ten monitor, ale sąsiad - Co ty, to nie wypróbujesz go od razu?
Więc teraz trochę niedospany jestem.
Co do monitora, to jest 4k, czyli dobra rozdzielczość. Puściłem sobie coś z 4k z YT, farby rzeczywiście niesamowite, czyli jak w rzeczywistości. Przegięte. Kolory papug od razu mi Australię przypomniały. Muszę tam znowu w przyszłym roku. Kumpel z pracy był tam akurat przez 3 tygodnie, to ja też się pewnie na tyle wybiorę. Jak on może, to czemu ja nie. Zawsze jakoś myślałem, że się nie opłaca na krótko. Miło by było spotkać tych wszystkich Azjatów i Azjatki, mniejsze i większe, ale też pochodzić na treningi u ulubionego trenera.

W sobotę po raz pierwszy udało mi się dojrzeć gniazdo wiewiórki. Widziałem coś na drzewie, a potem zobaczyłem to rude stworzenie, jak w jego kierunku skakało. Teraz, jak nie ma liści, to łatwiej dojrzeć. Muszę zdjęcie zrobić, to tu może wstawię.

Komentarze

  1. Dobrze mieć takiego sąsiada. Mój wyjechał teraz nawet nie wiem kto tam się wprowadził. A już na pewno nie odbierze dla mnie żadnej paczki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Większości nie znam, część z widzenia, ale fakt, przydaje się taki sąsiad :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!