Grubasy II

Gościu nie umiał zapiąć pasa bezpieczeństwa w samochodzie, bo miał taki brzuch, w sumie, młody chłopak, 26 lat, waga około 296 kilogramów. Nie, nie przestawiły mi się cyferki, czy nie brakuje przecinka. Od jakiegoś czasu nie mógł brać prysznica, bo się do kabiny nie mieścił. Praktycznie nie wychodził z domu. Niezależnie od tego jak to się stało, wylądował w takiej sytuacji. W sumie, to było już obojętne, czy i co jadł, bo się niejako poddał.
Zaczął pisać, dla jaj, na forum dla kulturystów i tak się w sumie coś w jego życiu zmieniło. Ogólnie, to nie oczekiwał, że dłużej pożyje, więc posłał tam nawet swoje zdjęcia, otwierając posta "Zapytaj co chcesz najgrubszego faceta", czy coś w tym stylu.
Tu jego historia:
https://www.youtube.com/watch?v=8svuSIYQu74

Co mnie w takich przypadkach interesuje, to możliwość zmiany, z której ludzie często nie zdają sobie sprawy, bo prostu nie wiedzą, czy nie wierzą w jej istnienie, co na jedno wychodzi.
To jak psy nauczone, że nie mogą uciekać, gdy razi się je prądem. Leżą i skomlą, choć mogły by wstać, bo drzwi klatki są otwarte. Co ciekawe, to część ludzi nie zdaje sobie z tego sprawy, że w wielu sytuacjach są jak te psy. Nawet nie próbują, albo tak boją się zmian, że atakują, gdy ktoś próbuje im pomóc. Bo samo poruszenie ich problemu związane jest z silnymi emocjami, nad którymi nie panują. Wiadomo, jeden sięga do żarcia, drugi do flaszki, trzeci do czegoś tam innego. Ja też od wielu rzeczy uciekam, tyle, że w pewnym sensie zdaję sobie z tego sprawę, a przynajmniej jestem świadom tego, że pewnych rzeczy nie jestem świadom. :)

Ten chłopak "stracił" koło 170 kilogramów. To mnie więcej 680 kostek masła.
Myślę, że żeby coś takiego osiągnąć, potrzeba wsparcia i trzeba walczyć. Tak jak to robią kandydaci Navy Seals, myśląc małymi odcinkami, "byle wytrzymać do śniadania", "byle do obiadu" i tak dalej, nie w sensie głodu, ale wytrzymania jakiegoś odcinka czasu. Albo można też jak ten facet, który opłynął Anglię, po prostu przyzwyczaić się do tego, że czasami jest bardzo tak sobie.
Wiadomo, jak się człowiek podda i nic nie robi, to też nic się nie zmieni, wtedy można spokojnie czekać na śmierć, albo na cud, jak kto religijny.

Komentarze

  1. Zagadnienie trudne, wielowątkowe i psychologiczne. Pokomplikowane, jak nasze życie - choć staramy się by było jak najlepsze (?).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, ale dla mnie jest ciekawe, że pewne rzeczy da się zmienić, mimo, że człowiek w to nie wierzy. :) Wiadomo, trudność polega też na tym, żeby nie rzucać się z motyką na księżyc, ale myślę, że wiele można zrobić, jak się po prostu próbuje, a nie poddaje, w ten, czy inny sposób.

      Usuń
  2. Tylko pozdrowię, bo dawno nie odwiedzałem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze fascynował mnie Twój przelicznik wagowy na kostki masła :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko ja tak mam z tym masłem, gdzieś na YT ktoś chyba też tak przeliczał, może sam ten gościu, już nie wiem ;) Ale na co można przeliczać? Mhmm.

      Usuń
    2. Tzn ja w ogóle nie słyszałam, żeby ktoś wagę przeliczał :D raczej kasę. Dla jednego dycha to kebab dla drugiego piwo, dla studenta miesięczny zapas jedzenia ;)

      Usuń
    3. Są jeszcze tacy studenci? :P Fakt, 10 zł na jedzenie na miesiąc, reszta na piwo :D

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!