Balety

W poniedziałek byłem na koncercie, takim małym, nawet nie wiem ile trwał. Był w kościele, o bardzo skromnym wnętrzu, choć katolickim. W sumie, to nic tam nie było, ławki, krzyż, ołtarz. Była też scena, którą albo specjalnie zbudowano, albo na stałe tam może była, bo tam co miesiąc coś się odbywa.
Kumpel grał tam na gitarze, z dziewczyną. Poza tym to jakiś kawałek teatru i paru tancerzy. Nie na raz, ale tancerze i muzycy dwa razy, ten teatr tylko raz, na szczęście, choć było tam trochę ładnych dziewczyn. Gitarzysta grał fajnie, jego partnerka też. Przyszedłem wcześniej więc siedziałem w trzecim rzędzie, może ze 3 metry od tej sceny. Na niej pląsali tancerze. Najpierw jeden, a na koniec koncertu para. Wiedziałem, że są oni jakoś z grupy Neumeiera, Nazwisko coś mi mówiło. Myślałem, że to może jacyś z tej szkoły baletowej, nie znam się, ale tańczyli bardzo fajnie. Sprawdziłem, okazało się, że to jedni z lepszych. Ogólnie, to sprawdziłem, bo podobała mi się tancerka, Azjatka. Nie dość że ładna, to poruszała się z wrodzoną gracją. Czy może z wyćwiczoną, na jedno wychodzi. Oni ćwiczą od małego. Dawno nie byłem na balecie, ale tak przeżyty z bliska, na tak małej scenie, sprawił na mnie spore wrażenie.

Ostatnio nie jem kolacji, przez to straciłem coś tam na wadze. Chcę się trochę pozbyć sadła na brzuchu a poza tym wypróbować jak to jest, po treningu bez kolacji. O dziwo, wcale się chyba przez to gorzej nie czuję, a nawet lepiej, takie mam wrażenie, choć chyba gorzej śpię.
Staram się robić codziennie coś tam z Chińskiego, jako ćwiczenie robienia rzeczy. Tak prosto jest znaleźć jakąś wymówkę, żeby czegoś nie zrobić. Z drugiej strony, gdy robię coś regularnie, w małej dozie, to przyzwyczajam się do tego i nie dusi mnie tak, czy nie robię się tak zmęczony.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!