Dzień człeka

Wczoraj był dzień kobiet. Dostałem pod koniec dnia wiadomość od jednej kumpelki, ze zdjęciem pijaka, który leżał koło roweru, podpis - on śpieszy z kwiatami na dzień kobiet - czy coś takiego.
Nie wiem, czy to miała być aluzja, że nie złożyłem życzeń, czy może po prostu śmieszny podpis.
W każdym razie, to w Niemczech jest już wolny dzień, w Berlinie, dzień kobiet. Porąbało ich, myślę sobie. Socjalistyczne święto, uaktywnione jeszcze bardziej przez genderowych równorobistów.
Chodzi im o to, wiadomo, żeby wszystko było równe, nie, żeby każdy miał takie same prawa, bo to co innego. Jak zrobić, żeby było tyle samo ministrów, żeńskich i męskich? Trzeba na siłę wprowadzić kwoty, czyli parytety. Ma być po równo, tam gdzie chodzi o władzę. To przyznają już feministki. Dlatego właśnie nie chodzi o wyrównanie zatrudnienia przy wywozie śmieci, typowym przykładzie braku równości.

Badania naukowe mówią, że im większa równość, więcej praw, jak w krajach skandynawskich, tym bardziej kobiety garną się do studiowania nauk humanistycznych. Tendencja odwrotna od oczekiwanej, czyli takiej, że społeczeństwo zmusza kobiety do tych zainteresowań. Rzeczywistość sprzeczna z teorią genderowców, to im w sumie nie przeszkadza. Od kiedy to ideologia, różne "-lizmy", biorą pod uwagę jakieś fakty? Kiedyś ziemia była płaska, albo słońce kręciło się wkoło ziemi. Teraz można się z tego śmiać, kiedyś można było za to w łeb dostać.
Mężczyźni żyją krócej, nikomu to nie przeszkadza, popełniają częściej samobójstwo, udane, sami sobie winni. Są częściej bezdomni, to ich wina, mężczyzn oczywiście, bo są słabeuszami.
Jest mniej kobiet studiujących fizykę, to wina, oczywiście, mężczyzn. Więc trzeba rozwijać programy mające im w tym pomóc. Oczywiście, że te programy nie działają, w krajach, w których kobiety mogą robić co chcą, to wina patriarchatu. Logiczne.

W krajach arabskich nie ma dnia kobiet, tam kobiety mają mniej praw, od mężczyzn, ale też mężczyźni nie zawszą są traktowani po ludzku, jak się popatrzy jakie mają warunki pracy, choćby na tych ich budowach. Czy wyzyskiwani ludzie, pracujący za parę dolarów na tydzień, czy miesiąc,  to kobiety, czy mężczyźni, czy może dzieci, to w sumie na jedno wychodzi, moim zdaniem.
Na wojnach też nie lepiej, kobiety tam gwałcą, mężczyzn zabijają. żadna z tych alternatyw mi się nie podoba.

Nie twierdzę, że wiele rzeczy nie jest uwarunkowane socjalnie, ale wiele badań wskazuje na to, międzynarodowych badań, że mimo wszystko istnieje różnica między kobietą, a mężczyzną, nawet w działaniu mózgu, czyli zainteresowaniach. Może nie tak istotna, jak to w niektórych książkach próbują pokazać "Wenus" i "Mars", ale zauważalna, nie tylko gołym okiem.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!