Coś robić

Rano budzę się, koło szóstej, choć to sobota, a jak do do 24 jakieś głupoty oglądałem, na YT. W ciągu tygodni WLAN wyłącza mi się o 22 wieczorem, więc nie mogę tak długo siedzieć. Może muszę też tak w piątek zrobić.

Nie wiem, coś mi się nie chce pisać, może po części dlatego, że jakoś zmęczony byłem ostatnio, albo nie było mnie tyle w domu. Najpierw w robocie zamieszanie, a potem święta wielkanocne. Na święta byłem na łonie natury, w drewnianej chatce pod lasem, a przynajmniej na łące koło lasu. Chodziliśmy się przez 3 dni wspinać z Blondi. Pierwszego dnia maszerowaliśmy chyba ze dwie godziny, głównie to raczej pod górkę, w słońcu. Potem udało nam się znaleźć krótszą drogę, bo tylko godzinną. Wspinaczka była fajny, choć ja to cienki Bolek, bo się mało ostatnio wspinam, czy przez ostatnie 4 lata, ale ten czas leci. Ostatnio znowu coś tam więcej, bo Blondi znowu ma ochotę na ściankę i jest w tym samym mieście i kraju. W każdym razie, to zacząłem więcej ćwiczyć na desce kampusowej, czy jak ona się nazywa, bo mam takową od lat w domu. Chcę znowu robić drogi w 7 stopniu, bo póki co, to już się łamię na 6+. Czasami mi wyjdzie jakaś 7-, ale to raczej psim swędem.
Myślę, że do 8-ki zaczyna się naprawdę trudniejsza wspinaczka.
Motywację do ćwiczenia dał mi też fakt, że Blondi przeszła jedną drogę, której ja w sumie nie przeszedłem. Oboje robiliśmy ją na wędkę, ale ona ja przeszła, to znaczy trudne miejsce. A poza tym, to chcę się wreszcie poprawić trochę, nauczyć wisieć na jednej ręce, bo wytrzymuję tylko ułamek sekundę na chwycie i to tylko lewą ręką.

Ciekawe jest obserwowanie jak mną lęki kierują. Pomyślę o czymś, co mam zrobić i od razu czuję lekki ucisk w okolicach splotu słonecznego. Czasami coś mi na klatkę piersiową naciska, trochę trudniej oddychać.
W każdym razie, to wstałem jakoś dzisiaj, popisałem mój pamiętnik, pijąc kawę. Wiem, że jak będę leżał na łóżku, oglądając głupoty, do na koniec dostanę bólu głowy, nic nie zrobię i będę sfrustrowany. Więc się pozbierałem. W momentach, gdy jestem w dołku, trudno sobie przypomnieć, że pewne rzeczy, na które nie ma się ochoty, pomagają. - Muszę coś robić - mówię sobie - obojętnie co, to lepsze, niż leżenie na łóżku.

Fajnie było jednak łazić przez ten las, nawet nie miałem notebooka na tym krótkim urlopie. I bardzo dobrze.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!