Bouldern

Odkurzacz mógłbym zamówić, nie było go na Amazon, ale w innym sklepie, który znam. Dlaczego tego nie zrobiłem? Nie wiem. Nie jest to też takie ważne, myślę sobie. Miałem ochotę go zamówić, jak go nie można było kupić, teraz można, więc mi się tak nie pali.

Byłem akurat na bouldern, podoba mi się ta hala, bo jest sporo różnych pomieszczeń i różnych dróg. Bouldern, dla niewtajemniczonych, to wspinanie się do wysokości tak może 3-4 metrów, tak, że można odskoczyć. Na podłodze są grube maty, tak, że nic się nie stanie, nawet jak człek dziwnie poleci. To znaczy, ja oczywiście nie lubię zeskakiwać z samej góry. Nie trzeba też tego robić, bo są specjalne chwyty, tak, że można po nich bez problemu zejść niżej.
Teraz siedzę sobie tutaj i piję kawę, cappucino, z kubków jak za dzieciństwa, emaliowych. Nie będę robił zdjęcia, niech każdy sobie taki kubek wyobrazi, biały, z niebieskim rąbkiem, z trochę już wyszczerbioną emalią na brzegach.
Poszedłem na do tej hali już o 10 rano, to znaczy, przejechałem się rowerkiem. Blondi, z którą normalnie tu chodzę, nie ma, jest gdzieś w Dreźnie, u jakiegoś kumpla, którą ją na jakiś koncert zaprosił, czy coś. Jestem pewnie trochę zazdrosny, ale ona nie jest moją dziewczyną, więc czym się tu przejmować. Blondi wspina się w sumie lepiej ode mnie, jest technicznie po prostu lepsza i ma silniejsze palce, nie wspomnę o elastyczności. Ona nie daje rady się podciągnąć, ja się spokojnie podciągam z 10 razy, więc ja wiele rzeczy na siłę biorę, gdy ona, techniką.
Blondie nie jest taka głupia, ma doktorat z czegoś tam, prawie, że nauk ścisłych.
Jak jestem tu sam, a byłem już w ostatni czwartek, bo Ona pojechała na urlop, to też było fajnie. Nie ma takiego stresu, że chcę jakąś tam drogę zrobić, bo ona dała radę. Zdarza się tak. Czasami ona nie da rady zrobić czegoś, co ja robię, ale normalnie, to bywa inaczej, choć znowu nie aż tak często.
Drugą zaletą tego, gdy jestem tu sam, to fakt, że mogę się trochę swobodniej powlepiać w te wysportowane istoty, których tu jest nawet sporo. W dodatku noszą one obcisłe stroje, najczęściej legginsy. Nie wiem skąd ta moda na legginsy w hali do bouldern, pewnie z aerobiku. Może to dlatego, że one się nie wspinają w skałkach, gdzie legginsy są raczej mało praktyczne, myślę sobie.
- Nie chronią od wiatru, czy zimna - przyszło mi właśnie do głowy.
W każdym razie, to jest na co popatrzeć, chociaż wiadomo, nie jestem tak porąbany, żeby się wlepiać. Zauważyłem też, że nie szukam kontaktu z nimi, z tymi pięknymi istotami.
Raczej zagadnę do jakiego faceta, czy papudraka. Może to dlatego, że boję się związku, albo dlatego, że chcę mieć święty spokój? Trudno wyczuć.
- Wcale nie jest mi tak źle - myślę sobie.
Pamiętam, jak bywało mi dużo gorzej. Kiedyś przesuwałem datę samobójstwa, teraz myślę, że szkoda by było umierać. W związku z tym, że z natury jestem raczej dosyć skąpy, zaoszczędziłem coś tam kasy i szkoda by było, jakby się miała "zmarnować".
Akurat przyszły tu do kafejki dwie z tych boskich niewiast, które przedtem widziałem na ściance. Szczupłe, ale kobiece. One wszystkie są szczupłe, znaczy, nie wszystkie, ale jak ktoś chce mieć satysfakcję ze wspinaczki, to raczej specjalnie gruby nie jest.
- Jakby były starsze, te pewnie bym zagadał - myślę sobie.
Czy to prawda, to nie wiem.

Wczoraj byłem na paletkach, jak zwykle. Na koniec graliśmy coś tam, na punkty, z Japonką i Trenerem. Trener, to kumpel, który wszystko wie najlepiej, gdy chodzi o paletki. Dlatego nie gram z nim podwójnej.
- Nikt z nim nie lubi grać - powiedziała mi szeptem Japonka.
O te dwie niebiańskie istoty polazły chyba na zewnątrz, z kawą. Płakał nie będę, a może wzięły "to go".
W każdym razie, to grałem z Japonką przeciwko Trenerowi i jednemu, które jest rzeczywiście dobry, to znaczy, relatywnie. O dziwno wygraliśmy, tyle, że ten Niedźwiedź, bo tak można jego imię przetłumaczyć, grający z Trenerem, pod koniec chyba stracił ochotę. Trener oczywiście wiedział najlepiej, która piłka jego, a jak coś nie tak, to Niedźwiedź był winny. To dobre warunki do wspólnej gry. Niedźwiedź znalazł wymówkę, żeby nie grać rewanżu.
Na koniec grałem singla, przeciwko Trenerowi, ale tylko do połowy seta, bo tak się umówiliśmy. Stresowałem się tym, bo ja to się wszystkim stresuję, ale jakoś łatwo wygrałem. Trener, z czerwoną twarzą, bo biegał jak szalony, nie był chyba zadowolony, ale nie dał tego po sobie poznać A może coś sobie po prostu ćwiczył? Myślę, że nie. Ja czasami sobie ćwiczę, dlatego czasami przegrywam.
Dlaczego o tym wszystkim piszę? Może dlatego, że jak przegram, to sobie często w brodę pluję, nawet, gdy tylko sobie ćwiczę. Jak wygram, to szukam wytłumaczenia, że to przeciwnik był może zmęczony, czy coś. Muszę się nauczyć swoje wygrane zapamiętywać i uznawać, nie koncentrować się tak na przegranych.

W robocie grożą mi, że przedłużą umowę do końca listopada. W czerwcu, dodam, powiedzieli mi, że tylko do końca lipca, najwyżej, co po paru dniach odwołali. Chętnie by nas wyrzucili, freelancerów, zamienili na stałych pracowników. To znaczy, taki mają odgórny prikaz. Mówią o tym na każdym spotkaniu wydziału. Problem w tym, że sporo jest do roboty, a nie tak łatwo jest kogoś na nasze miejsce znaleźć. Dlatego też trudno mi planować jakiś urlop, bo wiadomo, nie wezmę urlopu, jak za chwilę okaże się, że zlecenie jest do końca i wtedy mam przymusowa urlop.

Ano, rozpisałem się trochę, ale to wina kawy, myślę sobie poza tym, to dawno już nic nie pisałem.

Komentarze

  1. Odpowiedzi
    1. Znalazłem nawet w internecie ;)
      https://encyklopedia.interia.pl/gwara-uczniowska/news-papudrak-papudrok,nId,2122986
      Papudrak to ktoś niespecjalnie piękny, jeden z moich kumpli tego często używał ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!