Mnisi budyjscy, spokój i tomograf

Czytałem wczoraj w książce o tym jak badano mnichów buddyjskich, to znaczy aktywność ich mózgu. Używano do tego głównie tomografii komputerowej. Mnisi mieli wchodzić w stan medytacji, na minutę, czy dwie, a potem się znowu wyluzować. Istnieją różne formy medytacji. Jest taka, żeby o niczym niejako nie myśleć, ale też taka, żeby myśleć o innych istotach, albo koncentrować się na jednej rzeczy.
W każdym razie, to naukowcy zainteresowani byli różnicą między przeciętnymi ludźmi, a takimi mnichami, którzy spędzili tysiące godzin na medytacji.W dodatku mieli do dyspozycji takich mnichów, którzy medytowali tylko koło 10 tysięcy godzin w swoim życiu, ale też takimi, którzy robili to przez 30, albo 50 tysięcy godzin. Robiono z nimi małe eksperymenty, żeby stwierdzić jak ich mózg reaguje, bo fakt, że oni łatwiej wchodzą w stan "gamma", czyli ten spokojny, nie jest niczym zaskakującym.
żeby nie wchodzić w szczegóły, tym bardziej, że nie doczytałem jeszcze do końca, to łatwiej jest im osiągnąć stan spokoju, mózgu, niejako. Autor pisze, że ćwiczenie mózgu nie jest niczym innym niż ćwiczenie mięśni, co mi się podoba, bo sam takie coś twierdzę. Wiadomo, istnieją jakieś tam różnice, ale jak coś się ćwiczy, czy to język obcy, medytację, czy grę na instrumencie, to widać to po zmianach w mózgu. Ciekawe, czy widać po moim mózgu, że znam parę języków. Muzycy, pianiści, mają taki jeden zwój więcej, widoczny nawet na tomografie. To przez ćwiczenie palców, godzinami, latami. "Zwój", czyli grubsze zapętlenie w obszarze który steruje palcami. To wiem nie z tej książki, ale z innych źródeł.

Jaki z tego wniosek? Jak coś się ćwiczy, to umie się to potem przeważnie lepiej. I co z tego? Mnie chodzi głównie o problemy z głową. Jak się człowiek nauczy uspakajać myśli, ćwicząc to, to potem może to wykorzystać, gdy mu odbija. Wiadomo, medytacja, czy mindfulness nie jest lekarstwem na wszystko, ale może być pomocna. Ja sam medytuję, wprawdzie tylko 10 minut dziennie, ale codziennie. Dlatego wiem z autopsji jak to działa. Na początku trudno jest usiedzieć, choćby z minutę, ale po paru dniach, czy tygodniach człowiek sobie siedzi, pozwalając myślom płynąć, oddychając przy tym powoli i głęboko. Jak mówię, istnieją różne formy medytacji. W mindfulness nie trzeba siedzieć, to pewnie trochę jak medytacja Zen.
Mnie dużo daje rozciąganie się po sporcie. Jak dzisiaj, takie, półgodzinne. Gdy się rozciągam to często zamykam oczy, oddychając powoli. Potem mam wrażenie, że wiele problemów jest mniej istotnych, czuję więcej spokoju. Tak, jakby mój mózg, moje myśli trochę się wygładziły. To też stwierdzono u ludzi którzy chociaż trochę medytują. Ich synchronizacja fal mózgowych jest lepsza, choć nie do końca to rozumiem, z tymi falami. Mam nawet w domu mały aparat do EEG, muszę to wypróbować, bo dawno go nie używałem. Tak jak puls serca, tak też mózg "pulsuje" niejako, czyli sygnały pewnie przenoszone są w takcie, czy cholera wie. Wiem, że są te fale, alfa, gamma, związane z tym elektromagnetycznym pulsem, sam je mierzyłem, ale co one tak dokładnie oznaczają? Więc kończę, zanim jakąś głupotę napiszę.

W sumie, to chodzi mi o to, że można nauczyć się lepiej reagować na stres, rzeczywisty, cz urojony.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!