Znowu na ściance i co dalej?

Siedzę tu znowu w kafejce i dumam sobie. Muzyczka, jedna z moich byłych, posłała mi zdjęcia swoich dzieci, męża, siebie też Kupili sobie dom. Sam do niej napisałem, tak mnie jakoś wzięło, bo w sumie to ona dosyć fajna jest, mieliśmy dobry kontakt po rozstaniu. Wiadomo, jakoś ta żałuję, że to nie ja z Nią jestem i nie ja mam z nią dwójkę dzieci. Obserwuję tak sobie swoje myśli, emocje.
Rozstaliśmy się, bo nie działało. Po części pewnie dlatego, że ja byłem jeszcze bardziej emocjonalnie zdestabilizowany niż teraz. Nie mówię, że teraz jestem bardzo stabilny, ale myślę, że w pewnym sensie jest lepiej. Nie mam takich ciemnych momentów, gdy czuję się, jakbym w pustkę spadał.
NB (narkotyk-B) jest u swojego ojca, w innym kraju. Mógłbym tam teoretycznie pojechać, czy nawet tak ją odwiedzić, ale nie mam ochoty na tą huśtawkę emocjonalną.
- Po co mi to? - pyta coś w mojej głowie.
Pamiętam czas, gdy nie wiedziałem co ze sobą zrobić, emocje potrafią boleć, każdy to zna. Mnie prawie całe życie bolały, najczęściej z powodu dziewczyn. Wiadomo, byłem zestresowany jakimiś tam egzaminami, zawodami, na których przeważnie przegrywałem, czy nawet teraz czasami, gdy nie dam rady zrobić jakiejś drogi. Ale nie można tego porównywać z tym bólem tęsknoty za Tą Jedyną.
Mniej się może też ładuję w takie sytuacje, ale z drugiej strony to chyba lepiej potrafię sobie z tym radzić. To może dlatego, że nie oczekuję, że przez Tą Jedyną moje problemy z psychiką znikną. Rozumiem je lepiej, próbuję sobie z nimi radzić. Bycie z kimś często oznacza stres, w moim przypadku. Jestem niejako na pręgierzu, bo nie jestem taki, jaki miałbym być, myślę sobie.
Gdy jestem sam, to tego stresu może mniej. Próbuję więc jakoś lawirować, żeby nie wpaść w bezczynność emocjonalną, jak na ciężkiej tratwie na jeziorze, ale równocześnie nie dać się ponieść niekontrolowanym prądom, jak na na rzece. Zobaczymy, co będzie dalej.
Póki co to mam zjechane opuszki palców, bo już wczoraj byłem na bouldern.

Pełno tu ludzi dzisiaj. Dużo więcej niż wczoraj. Pewnie wrócili z wizyt rodzinnych, w dodatku mają nieczyste sumienie, bo się obżerali. Tyle, że wielu grubych to i tak tu raczej nie uświadczysz. Ramiona mnie bolą, dwa dni pod rząd to sporo. Byłem tu już około 11, teraz po 15, czas powoli do domu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!