Skalowanie wskaźnika emocji

Nie chciało mi się dzisiaj wstać, choć w niedzielę próbuję iść na bouldern. Już w soboty wstaję w miarę wcześnie, żeby zdążyć na targ. Wcześnie, znaczy się, przed dziesiątą. Na hali do bouldern chcę być koło dziesiątej, bo wtedy otwierają, ale dzisiaj byłem dopiero krótko przed jedenastą. I tak, że mi się chciało, bo wczoraj wieczorem byłem zupełnie połamany. Dlatego znam ten poranny dialog, każdy go pewnie zna.
- Dzisiaj nie idę, bo jestem zmęczony, połamany, muszę się zregenerować - mówi jeden głos.
- Idź na chwilę - mówi inny głos - wyjdziesz trochę do ludzi, będziesz się lepiej czuł.
Wiem, że mi dobrze robi, jak wyjdę z domu i trochę się poruszam, więc na koniec idę, choć dla części mojej głowy nie ma to większego sensu.

Staram się nie popadać w frustrację, że jetem sam, że to, czy tamto nie wychodzi. To w sumie przyzwyczajenie, popadanie w stan bezsensu. Wiadomo, oszczędza się energię, bo człowiek nic nie musi robić, może po prostu czekać, aż coś się zmieni. Wiem, że to do niczego nie prowadzi, najczęściej, jak i wiem, że to mój wyuczony schemat zachowania. Latami to praktykowałem, w domu, albo dokładniej mówiąc, życie mnie tego uczyło. Jak stary był w domu, to nie można było nic zrobić, trzeba było siedzieć w pokoju, czekają, z nadzieją, aż może wyjdzie. Jak już pracował na taksówce, to wtedy ta szansa była większa. Jak jeszcze był zatrudniony na stałe, to beznadzieja.
Teraz staram się przełamać ten schemat, ucząc się robić niektóre rzeczy, choć emocje utrudniają mi oddychanie, czy ściskają żołądek, wspominając tylko o niektórych.
Medytacja też pomaga, czy mindfulness, czyli wsłuchiwanie się w swoje ciało, czy otoczenie. Uczę się wtedy tego poziomu zerowego, czyli spokoju, gdy nie skaczą mi po głowie zbyt silne emocje. Z tego poziomu łatwiej zauważyć, gdy jakaś myśl powoduje reakcję fizjologiczną, jak na przykład wrażenie lekkiego duszenia się, czy fale gorąca, albo zmęczenia. To jak w eksperymentach, czy w czasie innych pomiarów. Najpierw trzeba wyskalować instrument, by móc przeprowadzić pomiary. Gdy nie wyskaluje się, to nie wiadomo nawet, czy wskazania strzałki, czy cyfrowego ekraniku, plus albo minus pokazują. Nie mówiąc już o poprawnym wskazaniu.
Mając ten poziom zerowy, znając go, łatwiej więc obserwować w jaki sposób coś mną kieruje, mnie blokuje, albo złości. Lepiej poznaję zasady działania tych mechanizmów. Łatwiej próbować ustawić tą strzałkę w okolicach zera

Komentarze

  1. Na targu kupuję głównie jajka, ekologiczne, oczywiście, czy jak się to nazywa, czasami jakieś tam sery i olivki ;) Bo większość rzeczy kupuję w sklepie "ekologicznym", niedaleko targu. Ten targ nie jest specjalnie "ekologiczny".

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!