Po pobycie w Polsce

 Już wróciłem z Polski, fajnie było. Przytyłem chyba z kilogram, co najmniej, ale że moja waga nie jest tak dokładna, to nie wiem tego tak do końca.

Obawiałem się tego jak to będzie w Polsce, co ja tam będę robił, w dodatku z tym bolącym biodrem, czy nogą, bo mnie od niego cała noga czasami sieka. Przyleciałem w poniedziałek, a już we wtorek Kierowniczka wycieczki wywlekła mnie w pagórki, na cały dzień. Noga mi przeszkadzała, ale cieszyłem się, że byłem w lesie i na pofałdowanym terenie, więc nie narzekałem. Momentami było ostro, ale jak człowiek się na bólu nie koncentruje, a na tym, żeby się wyluzować, to może być całkiem fajnie, tym bardziej, że przestaje siekać po pięciu, czy dziesięciu minutach przerwy. 

Pootwierało się dużo barów, czy jak to nazwać, z domowym jadłem. To niebezpieczne, tym bardziej, że porcje dwa razy takie jak to, co normalnie w domu jadam. Pojeździłem też trochę na rowerze, po lesie, z siostrą, ale też sam. Nic lepszego od świeżego powietrza, takiego po deszczu, będąc na leśnej dróżce. 

Kierowniczka zabrała mnie też na elektryczną hulajnogę. Przeżyłem, ale nie jest to moim ulubionym środkiem transportu. Wolę już rower, albo samochód, szczególnie gdy mnie nim wożą. 

Wypożyczyłem nawet samochód, by pojechać nim do Krakowa, na spotkanie z Mamą Przyjaciela i dawną znajomą. Znajoma była chora, od samego rana, napisała, o czym mi powiedziała dopiero koło 12, jak już byłem w Krakowie, ale z Mamą Przyjaciela pogadaliśmy. Potem pierogi z jagodami, na wynos wziąłem takie z grzybami i kapustą, które wykończyłem nad brzegiem Wisły, w środku masy ludzi, bo było słonecznie.
Samochód miał być Toyota Yaris, chciałem go wypróbować, by móc opowiedzieć o tym mojemu Stałemu Czytelnikowi, ale podstawili mi jakiś większy, Kia, tyle, że miał 6 biegów, ale nie taki, co się sam wyłącza na skrzyżowaniu. Ta Kia była brudna, z zewnątrz, facet tłumaczył się, że stała przy drodze. Dobra, obmyłem ją szlauchem pod lekkim ciśnieniem, na podwórku siostry. Od razu lepiej wyglądał, bo w sumie był to głównie kurz.

Może wrzucę jakie zdjęcia następnym razem, ale teraz idę spać. Powoli się znowu aklimatyzuję, w sumie, to może do samotności.

Komentarze

  1. Brudne auto z wypożyczalni? Słabo trochę... no bo jazda bardziej przyjemna czystym autem. No i szkoda że to nie Yaris :) A jak się jeździło po Krakowie?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!