Autopilot

Dzisiaj w nocy obudziłem się koło północy, chociaż poszedłem spać po jedenastej. To pewnie czyjeś tupanie dwa piętra wyżej. Znowu miałem wrażenie, że trudno mi się oddycha i że między łopatkami czuję napięcie, trochę takie, jak teraz gdy to piszę. Gdy siedzę, to łatwiej mi się oddycha, czyli w sumie, to normalnie. Gdy się położę do snu, to robię się niespokojny. Wczoraj skończyło się to na tym, że koło czwartej nad ranem siadłem sobie na krześle na balkonie. Siedziałem tak w ciemności, takiej na ile w mieście jest ciemno. Na koniec zimno wypędziło mnie do łóżka, gdzie jakoś tam na siedząco udało mi się zasnąć. Problem w tym, że chciałem wstać koło 8.30, bo miałem pomóc Blondi malować jej mieszkanie. To znaczy, jej, jej chłopakowi i jednej znajomej kumpelce. Budzik miałem nastawiony, ale obudziłem się krótko po siódmej. Zrobiłem nawet parę ćwiczeń, choć siekała mnie trochę noga. Zrobiłem sobie espresso i siadłem na balkonie, tym razem za dnia, z książką do neurobiologii. To jeden z najprzyjemniejszych momentów mojego dnia. Pierwsza kawa, którą sączę opatulony w dwa koce, z kapturem na głowie, bo rano już zimno. Czytam akurat o podejmowaniu decyzji, poprzednio było o emocjach. Czy mi to coś daje? Nie wiem, ale myślę że tak. Nie mam już w głowie takiego poplątania, bezładnego, ale uporządkowany bałagan, gdy chodzi o niektóre rzeczy. Wiem też, jak nazywają się ośrodki odpowiedzialne za poprawę niewłaściwej decyzji, czy jakieś tam. Przynajmniej znam nazwy niektórych z nich. 

Wróciłem do domu i było mi smutno. Nie mogę biegać, chodzi mi po głowie. Wiem, nie zawsze biegam, ale było to dla mnie związane z definicją sensu życia.
- Kiedy będzie ze mną tak źle, że nie będzie sensu żyć - pytałem sam siebie kiedyś.
- Na przykład jak nie będziesz mógł biegać - padła odpowiedź w mojej głowie.
I co teraz, myślę sobie?
- Wiesz, że są dobre momenty - mówi mi coś w głowie.
- Wiem - odpowiadam sam sobie - teraz po prostu pada deszcz.
Może to widok Blondi tak mnie też dobił, bo zastanawiam się, co zrobiłem nie tak, że może istniała szansa, żebyśmy byli razem.
Gdziekolwiek widzę kogoś, kto biegnie, myślę sobie - nie mogę.
Wiadomo, mógłbym, ale wykończę sobie biodro do reszty, nie mówiąc o bólu. Boli mnie pod kolanem, nawet już po paru metrach. Więc poczekam jeszcze trochę. Myślę, że na koniec muszę dać się zoperować. Teraz pada deszcz, w mojej głowie, więc nie myślę o tym. Włączam po prostu autopilota. Jutro nie muszę rano wstać, więc mogę nie przespać tej nocy, nie umrę. Na trzynastą mam na jogę, ale nawet jak nie pójdę, to nic się nie stanie. Normalnie to żyję balansując, starając się utrzymać jakiś pozytywizm życia, czasami wpadając do dołka. Teraz, po diagnozie biodra jakoś trudno mi się wygrzebać, szybciej też do niego wpadam.
W mojej głowie zamieszanie. Bo po co mam jechać do tej Australii, po to, żeby nie stracić wizy, czyli mojego prawa do pobytu tam?
- Mógłbym tam pojechać i tam zostać - chodzi mi po głowie.
Może dlatego, że wtedy zostawiłbym za sobą ten balast przeszłości, tutaj? Ale, czy tak naprawdę? To może coś w rodzaju kraju obiecanego, egzotycznego?

Potrzebny jest mi plan na życie, powtarzam sobie. Póki co, to włączam autopilota, czyli staram się robić swoje, nawet będąc w dołku. Dzisiaj sprowadza się to do pisania pamiętnika i zrobienia dawki chińskiego. Brakuje mi marzeń, myślę sobie. Gdzieś je zgubiłem.


Komentarze

  1. Na balkon w nocy? Szoook, u mnie nawet w dzień nie da się wyjść tak zimno i nieprzyjemnie (leje mocno).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu też było pewnie koło zera, ale może ze 6 stopni, nie wie, dlatego normalnie to mam dwa koce, na jednym siedzę, drugiem się owijam i ciepły sweter z kapucą na sobie ;) Ale tej nocy miałem tylko jeden koc i ten sweter. W sumie, chłód uspakaja moje myśli ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!