Czyżby dusiła mnie korona?

 W sobotę byłem na koncercie w filharmonii, w małej sali. W dużej był jakiś duży koncert, ale ogólnie, luda było co niemiara. Koncert bardzo fajny. Tutaj jest koło 700 nowych przypadków w ciągu ostatnich siedmiu dni, więc trochę trzeba uważać. 

W poniedziałek rano budzę się z lekkim drapaniem w gardle, w sumie normalne, czasami mnie drapie, od jeżdżenia na rowerze, od siedzenia na balkonie w zimne dni. Problem tylko w tym, że coś mi się trudno oddycha, każdym razie jakoś tak dziwnie. Wstaję, chodzę trochę po mieszkaniu, otwieram okna, żeby trochę świeżego powietrza napuścić. Mam wrażenie, że coś jest nie tak. W głowie pojawiają się obrazki płuc wypełniających się jakąś substancją, powodowaną przez wirusa korony. Płuca wypełniają się od dołu do góry, widzę się już w szpitalu.
- Tego mi jeszcze brakowało - myślę sobie, ale może mi się tylko tak wydaje.
Robię parę pompek, podciągam się parę razy. Oddychać potrafię, ale mam wrażenie, że brakuje mi tlenu. Siadam na łóżku, by pomedytować trochę, ale czuję że jestem roztrzęsiony, że nie potrafię usiedzieć, a poza tym, to jakoś trudno głęboko oddychać. Wchodzę w internet i znajduję oficjalną stronę z testem na temat objawów. Wbijam swoje. Wychodzi mi, że mam się pilnie zgłosić do lekarza. To pewnie przez te kłopoty z oddychaniem.
- Dobra - mówię sobie - jak trza do szpitala, to lepiej się przygotować.
Biorę prysznic, mając trochę wrażenie, że słabo mi się zaczyna robi.
- Co potrzebuję - myślę po wyjściu spod prysznica. - Ładowarka do komórki, starczy. W etui do komórki mam prawo jazdy i kartę bankową, czego więcej trzeba.
Zakładam spodnie wyjściowe, ładowarkę wsadzam do kieszeni. Ta strona z testem od razu podała numer telefonu. Mógłbym jechać na dworzec, tam można dać sobie test zrobić, ale mówią, że w takim przypadku nie należy z domu wychodzić, by innych nie zarazić. Dzwonię więc pod ten numer. Po paru automatach rozmawiam z lekarką, żywą istotą. Mówię, że mnie drapie w gardle i że mam duszności. Ona pyta trochę, czy już coś takiego miałem, czy biorę leki i tak dalej. Na koniec mówi, że lekarz przyjedzie, ale dopiero za parą godzin i on zadecyduje, czy zrobią mi test na wirusa. Ja ją od razu pytam, co zrobić, jakby się okazało, że mi się poprawiło.
- To niech pan zadzwoni i odwoła - słyszę.
Pytam o takie rzeczy, bo nigdy nie wiadomo, czasami człowiekowi coś się wydaje, choć w tym przypadku wygląda to dosyć realnie. Podobnie jak to z moim biodrem jest realne, widziałem to na rentgenie.
Zakładam znowu spodni domowe, robię sobie kawy, siadam przed komputerem. Sączę sobie to espresso, szukając trochę jakichś informacji na internecie. W przerwach masuję sobie trochę plecy bo mnie coś sieka między łopatkami. Robię znowu parę pompek, żeby stwierdzić na ile mi tlenu zaczyna brakować. Jakoś mi nie brakuje, nawet po dwudziestu. Siadam więc znowu przed komputerem, zaczynam sobie coś tam pisać i mam wrażenie, że jest mi lepiej. Równocześnie to czuję, jakbym miał spiętą klatkę piersiową. Coś robi klik w mojej głowie i szukam informacji na temat duszności i blokady w kręgach piersiowych. Wychodzi na to, że jak się ma zablokowane kręgi piersiowe, to jednym z objawów może być uczucie duszności. Dzwonię więc na to pogotowie i mówię, że jest mi lepiej. Nie chcę wiedzieć szczegółów, choć chętnie bym się z nimi moim stanem wiedzy na ten temat podzielił.
 

Jakby nie było, to dzisiaj w nocy mało co spałem, bo mimo wszystko nie udało mi się chyba tych kręgów zupełnie poluzować. Miałem w południe fizjoterapię, to skorzystałem z okazji i on mnie trochę pomasował, nie stwierdzając specjalnych blokad, ale ostro spięty mięsień grzbietu lewej ręki.
- To od podciągania się - wytłumaczyłem mu już wcześniej.
Teraz jest dziewiętnasta, kończę pić espresso, bo nie chciałem iść za wcześnie spać. Myślę, że może tej nocy normalnie będę spał, bo padnę na pysk. Poprzednią noc spędziłem po części na czytaniu, po części na szukaniu i próbowaniu metod na rozluźnienie blokady. Z powodu braku sukcesu i wrażenie, że się duszę, zaczęła mi trochę szajba odbijać. Miałem ochotę wyjść na balkon i powyć tak sobie.
- Dlaczego jestem taki samotny - przyszło mi znowu przez głowę.
W sumie to ciekawe uczucie, gdy ma się wrażenie, że nie można oddychać. Chyba łatwo wpaść w panikę, nie zazdroszczę ludziom których to spotyka. Myślę, że podobnie czują się ludzie którzy mają klaustrofobię, czy coś w tym rodzaju. Akurat też czytam o emocjach w mojej książce o neurobiologii, wszystko przechodzi przez amygdalę.

Wiem, dużo ludzi nie wierzy w istnienie "korony", czy w sens noszenia masek. Jak to ktoś powiedział, nie wierzą w to, co mówią lekarze, ale jak im co dolega, to biegną jednak do nich. Maski nie dają 100% zabezpieczenia, ale zmniejszają prawdopodobieństwo zakażenia, bo jak kto kaszlnie bez maski, to rozrzuca wirusy na parę metrów. Wystarczy też popatrzeć na to co zrobiły państwa jak Taiwan, które mają bardzo mało zachorowań.

 

Komentarze

  1. Wow, ale napędziłeś sobie strachu! U nas nie ma szans na szpital, nie ma wolnych miejsc, a na test czeka się w długich kolejkach (jeśli kto ma jeszcze tyle sił) :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, najadłem się strachu, tym bardziej, że uczucie było bardzo nieprzyjemne. Co innego ból, a co innego wrażenie, że człowiek się dusi. Tu są wolne miejsca w szpitalu, w moim mieście jeszcze ponad 200.

      Usuń
    2. Dziękuję, oprócz biodra/nogi, to mi raczej nic nie dolega, nie licząc lekkiego, lub bardziej zaawansowanego wariactwa ;)

      Usuń
    3. To znaczy, to duszenie się, to po części stres, a po części pospinane mięśnie, w sumie, to też pewnie przez stres ;))

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!