Kawałek ciasta

Od paru dni jestem trochę dziwny, to znaczy, mam afty i jestem zmęczony, tak, jakby mnie miała jakaś choroba złapać. Czuję się trochę, jakby mój poziom energii był bliski trzydziestu procent, albo jeszcze mniej. Starczy do robienia paru rzeczy, ale dużego zapasu nie ma. Nie starczy na zainstalowanie nowej aplikacji.
Zacząłem znowu pracę nad książką, w której wracam do przeszłości. Może to mnie tak gryzie? Niewykluczone, powroty czasami odbijają się mocno nie tylko na psychice, ale też na całym ciele. Zapisałem się na facebooku do grupy PTSD, czyli zespół stresu pourazowego (PTSD - Post-traumatic stress disorder). Tam jest się zobowiązanym do specjalnego oznaczania pewnych tematów. Nie można na przykład napisać "prześladowanie", trzeba pisać "p***ślado**nie", czy coś w tym rodzaju, a potem zostawić parę linijek wolnych, żeby nie było widać tekstu. Chodzi o to, żeby ktoś przypadkowo nie przeczytał czegoś, co może u niego spowodować silną reakcję. To jakby ostrzegać o zdjęciach ofiar wypadków, nie każdy chce coś takiego widzieć, a niektórym może się zrobić po czymś takim niedobrze. W PTSD można też nieźle od emocji oberwać w głowę, jak wyskoczą jakieś wspomnienia. Dlatego tak tego pilnują w tej grupie, tym bardziej, że część członków już bywała w szpitalach, czyli psychiatrykach. 

Ja nie miałem takiego ataku, żebym musiał wylądować w psychiatryku. Kiedyś, jak chciałem się zabić, to nie myślałem nawet o tym, żeby się tam zgłosić, raczej koncentrowałem się w moich planach nad wyborem odpowiedniej gałęzi, czy liny, albo nad innych metodach zakończenia egzystencji. 

W każdym razie, to wczoraj poszedłem do sklepu i kupiłem sobie kawałek ciasta. Zjadłem potem jego część, oczywiście nie całe. Popiłem kawą i to mi poprawiło humor. Normalnie to nie chcę się tak "leczyć", bo pomaga to tylko chwilowo, a nie mam zamiaru brzucha dostać, tym bardziej, że nie uprawiam prawie, że żadnego sportu, nie licząc wycisku na fizjoterapii, czy jogi. No, ostatnio byłem trochę na rowerze, ale dzisiaj chyba nie pójdę, bo nie wiem, czy nie będzie mi po tym gorzej, bo raczej na deszcz wygląda. Na niebie wisi szara szmata.

Komentarze

  1. Dopływ słodkości pomaga na chwilę. Ale czasem i tego potrzeba :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!