Małe sprawy

 Już piątek. W środę byłem na paletkach, tak na stojąco coś postukać z Surferem i pogadać z ludźmi. Poćwiczyłem też trochę z Chińczykiem, który jest całkiem fajny. To znaczy, jak go próbuję paru rzeczy nauczyć i coś tam już wychodzi, poza tym, to on mnie poprawia, jak coś czasami próbuję po ichnemu powiedzieć.

Boli mnie pod kolanem, choć mam rozwalone biodro. W czwartek byłem na fizjoterapii, jak to w czwartek. Tam się nawet spocę. Spotkałem mojego ortopedę, które w sumie jest już prawie na emeryturze. Mówiłem mu, że chcę się dać zoperować, on mi na to, że jeszcze nie jestem tak daleko. No nie wiem. Chociaż, jak nie chodzę, to mnie nie boli, na rowerze też się da.
Poszedłem potem na jogę, którą prowadziła w zastępstwie jakaś atrakcyjna młoda dziewczyna. Potem kafejka, bo można sobie fajnie siedzieć i patrzeć na drzewa w parku, czasami pogłaskać jakiegoś psa.

Nie pojechałem do ulubionej kafejki, bo dzisiaj jak nie padało, to siąpiło. Coraz więcej zachorowań, od poniedziałku zamykają kluby sportowe i kafejki.

Przez trzy dni chyba szukałem zamku, czy kłódki do roweru. Zamówiłem nawet Kriptonite Evolution, ale na koniec ten standardowy zamówiłem, bo dłuższego nie było. Nie dało się już storna zrobić. Jak przyjdzie, to zobaczę jaki jest. 

Mam dzisiaj jakąś watę w głowie, od paru dni afty. Może to przez pisanie "książki", czyli o dzieciństwie akurat?

Zacząłem czytać nową książkę o neurologii. Jestem na początku, część rzeczy już znam, ale dobre to dla utrwalenia i też dosyć fajnie napisana. Opisują trochę historię badań nad mózgiem. Fajnie się siedzi rano na balkonie, z espresso, opatulonym w koce, czytając o tym, co się w głowie dzieje i jak to ludzie kiedyś widzieli.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!