Rower zamiast śniadania

Poniedziałek:
Byłem wczoraj na rowerze, zamiast śniadania. Po rowerze, popijając kawę, miałem pozytywny skok nastroju, który się jakiś czas utrzymał.
Nad jeziorem jest normalnie spokojnie, kaczki huśtają się na wodzie, czasami ktoś przejdzie, najczęściej z psem, który biega jak wariat, co mi nie przeszkadza.
Tym razem była jakaś klasa szkolna, więc niektórzy się darli, jak to na pewnych nastolatków przystało, na koniec wleźli na górkę przy jeziorze, więc był przez pięć minut spokój. Bardziej mi chyba jednak jedno dziecko przeszkadzało, które przylazło tam w towarzystwie swojej mamy i jej psiapsiółki. Małe toto było, ale mogło służyć za róg mgielny na morzu, bo wysyłało dosyć regularnie, tak co dziesięć sekund sygnał w stylu "Mamaaaa, mamaaaa". Ta coś tam odpowiadała, ale chyba nie za często. Oni też poszli, jak ta klasa na drugi koniec jeziora. W sumie, to jedyny raz kiedy widziałem jak mama zareagowała, to wtedy gdy dziecko zmieniło częstotliwość na wyższą, bo wlazło na jakieś chaszcze i bało się chyba zejść.

Wtorek:
Rano jak zwykle ostatnimi czasy, raczej zero radości, za to jakiś ucisk na klatce piersiowej. Zacząłem to analizować, bo mi się nie chciało wstawać. Ogólnie, to tak jednym okiem obserwowałem co mi przez głowę, to znaczy, emocje przechodzi. Jednym okiem, bo trochę przysypiałem. Jak jeszcze sport uprawiałem, to znaczy, biodro było ok i kluby nie były pozamykane, to czasami miałem satysfakcję, że coś mi poprzedniego dnia wyszło, to mi dodawało energii. Teraz jednak, tak leżąc w łóżku zastanawiałem się czego mi w sumie brakuje, o co chodzi. Niewątpliwie brak mi kogoś, żeby się rano przytulić. Tyle, że nawet będąc z jakąś dziewczyną też tak do końca nie byłem spokojny, to znaczy, czasami tak. Wiadomo, łatwiej szukać powodu na zewnątrz, niż zmierzyć się ze swoimi lękami, czy innymi emocjami.
W każdym razie to włączyłem autopilota i jakoś wstałem, zrobiłem nawet parę ćwiczeń. Na autopilocie nie zastanawiam się nad sensem pewnych poczynań, bo one w danym momencie nie mają sensu. Wiem, że mam je zrobić, to robię.
Siedząc na balkonie, z kawą w ręce poczułem nagły przypływ pozytywnego myślenia, przyszłość nabrała lekkich barw, podobnie jak wczoraj. Wiem, kawa i balkon, to często działa. Potem zapytałem lokatorkę, z mojego mieszkania, czy byli fachowcy, którzy się tam od roku wybierają. Nie, nie byli, ale coś tam się zepsuło, czyli jak zwykle. Znowu poczułem jak trudniej mi się oddycha. W sumie, to wiadomo, z jednej strony jest to męczące, ale z drugiej, to ciekawe, jak to się w głowie zmienia. Wiadomo, niby proste, że tak jest, ale z drugiej strony człowiek zadaje sobie pytanie "jak i dlaczego się to tak dzieje"?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!