Walka o punkty

 Jak już wspomniałem, korzystam akurat z tego kursu do nauki języków, głównie robię chiński, choć trochę japońskiego podskubuję, ale minimalnie. Japoński po części dlatego, że podobają mi się Azjatki, a po części dlatego, że oni też używają trochę chińskich znaków.
Jestem teraz w środkowej grupie na tym kursie. Tam jednak ludzie dają do przodu. Za każde ćwiczenie ma się od 10 do 20 punktów, w poprzednich grupach jak kto zrobił 100 punktów dziennie, to było w miarę spoko. Tutaj, bo jestem w "złotej" grupie, najlepszy ma prawie 1200 punktów, czyli robi średnio 400 punktów, bo dzisiaj jest środa, gdy to piszę. Ja mam 750, ale to też może po części dlatego, że jestem trochę pracą zmęczony. Ten gościu, który mi przekazuje część potrzebnej mi wiedzy, dosyć fajny zresztą, idzie na urlop od poniedziałku, więc chcemy wykorzystać ten czas żeby mnie trochę wtajemniczył w to, co mam robić. Kiedy on wróci, to nie wiadomo, bo faktor choroby się wmieszał, temu dosyć niespodziewanie znika od poniedziałku na pewnie dłuższy okres czasu.

Nie chce mi się iść do parku, po prostu mi się nie chce, już zresztą 21. Wczoraj byłem trochę na rowerze i potem poćwiczyłem w parku, choć już trochę zaczynały komary żreć. Fajnie było.

Komentarze

  1. Ale jak szybko jedziesz na rowerze to chyba nie mają szans? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, na rowerze to nie mają, ale robiłem ćwiczenia na leżąco ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!