Walczyć, albo zawrócić

Staram się wejść w rytm, życia, pisania książki i wychodzenia z lekkiego cienia.

Wczoraj wieczorem coś mi się odłamało, jak czyściłem nitką zęby. Nie wiem, czy to pokrycie na szyjce zęba, czy coś tam. W każdym razie obudziłem się o trzeciej nad ranem i chodziło mi to po głowie, że może będą musiał mieć sztucznego zęba. Otrząsnąłem się jakoś z tej myśli i udało mi się zasnąć. Jutro mam wizytę u dentysty, o siedemnastej. 

Wczoraj po południu napisała do mnie była Sąsiadka, czy bym się nie przeszedł na spacer wkoło jeziora. Taki spacer, to spokojnie koło 8 kilometrów, pomyślałem. I tak chciałem wyjść, co mi się przedwczoraj nie udało, więc polazłem na spotkanie. Na koniec przeszliśmy prawie 14 kilometrów, zajęło nam to trzy godziny, z tym, że siedzieliśmy jeszcze na ławeczce. Z Sąsiadką fajnie się gada. Zaczęła studiować psychologię, na jakiejś tam szkole, chyba trochę zaocznej. 

Muszę przekonać się do tego pomysłu, że napiszę tą książkę. Duszę się trochę, próbując coś pisać. Poszedłem dlatego na spacer, dzisiaj, do parku. Pomyślałem sobie, że niektórzy wchodzą na Mount Everest. Po co? Bo tak. Ja piszę książkę i męczę się, jak oni. Też mi brakuje powietrza. Czy oni przez to rezygnują? Nie. Przynajmniej nie ci, co weszli. Ryzykują nawet życiem. Dlaczego więc ja mam zrezygnować?

Nie wiem dlaczego tak trudno mi się tą książkę pisze, choć tyle mam do powiedzenia. Jakoś się to rozbiega po mojej głowie, nie umiem znaleźć struktury. To trochę jak bałagan na moim biurku, trudno mi powiedzieć co ważne, a co nie.

Ciągle czuję moje biodro, jak podnoszę nogę ponad 90 stopni. Nie mogę przez to robić moich ulubionych ćwiczeń, nie byłem też jeszcze na ściance, od powrotu. Idę dzisiaj na paletki, żeby wyjść do ludzi.

Szukam techniki, by mi się łatwiej pisało. Z tym, że może tak, jak we wchodzeniu na Mount Everest, nie istnieje taka technika, trzeba po prostu walczyć, albo zawrócić.

Komentarze

  1. Wyjście jest dobre że wszech miar :) U nas piękna pogoda! Idę na rower.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja codziennie prawie coś tam na rowerze, ale raczej z punktu A do punktu B :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!