Zmęczenie i decyzje?

 Powoli dojrzewam do decyzji, że nie jadę do Australii. Nie byłby to urlop, ale raczej wyjazd by jakąś decyzję podjąć. Zmęczony jestem tym wszystkim i wydaje mi się, że gra nie warta świeczki. Gdybym tam pojechał, to mógłbym zostać ile chcę, pracować, mieć ubezpieczenie zdrowotne. Tyle, że zauważam, że coraz trudniej jest mi żyć "nigdzie", czyli na walizkach. Bo będąc w Europie nie kupuję sobie na przykład samochodu, bo się "nie opłaca", bo przecież zaraz mam lecieć na inny kontynent. Tam jakoś nie umiałem się zatrzymać. Teraz to kwestia wyboru, na którym kontynencie chcę pozostać. 

Oczywiście, teoretycznie mogę mieć jakieś plany, by na tej wielkiej wyspie coś robić, ale co mi z tego wyjdzie? Mieszkałem tam już ze 2,5 roku, ale jakoś nie zostałem, choć mogłem. Miałem tam fajny samochód, miałem gdzie mieszkać. 

Teraz jest może inaczej, bo chociaż biodro mam w miarę naprawione, to czuję kolano. Nie, żebym je super oszczędzał, bo nadal chodzę na paletki, ale tylko raz w tygodniu. Muszę iść z nim kiedyś do lekarza.

Może zmęczyło mnie błądzenie po świecie, samotne w dużej mierze, choć nie zawsze.

W przyszłą środę idę do naturalnego psychoterapeuty, którego mi kumpelka poleciła. Nie, żebym wierzył w jego super kompetencje i szkoda mi trochę czasu na to, ale staram się przekraczać granice komfortu. Poza tym, to myślę już od dłuższego czasu o terapii, albo jakiejś grupie takiej.

Wydaje mi się, albo takie miałem przynajmniej wrażenie jak półmedytując rozmyślałem o 4 nad ranem, że ważne jest dla mnie napisanie książki. Pozostanie w Europie dobrze potrafię sobie wyobrazić. Australia, to jednak bardziej skomplikowane, choć też nie takie trudne. Tyle, że nie muszę wiele robić, żeby tutaj pozostać i mieć jakieś takie sobie uporządkowane życie. Tam musiałbym zaczynać trochę od nowa. Nie wiem, czy mi się chce.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!