Szary poniedziałek

Powoli zaczyna działać poranna kawa. Za oknami szaro, taki sobie jesienno zimowy poranek. Mnie ścigają rzeczy, papierkowe, za które muszę się wreszcie zabrać, chociaż powoli coś tam robię.

Pisanie książki idzie jak krew z nosa. Obejrzałem wczoraj video gościa, która naprawia samochody i który chciał mieć Lamborghini. Trzeba przyznać, że fajnie opowiada. Lamborghini się już dorobił, poprzez YT i przez ciężką pracę, bo pracował na dwa etaty. Jak pomyślę, że jak jestem zmęczony, jak popiszę książkę trzy godziny, gdy gościu zasuwał paręnaście godzin dziennie. 

W sumie, to dużo zależy od wewnętrznego nastawienia, wiary we własne możliwości. Ja walczę chyba z tym, że mi powtarzano, że się do niczego nie nadaję. Ciekawe jak to w głowie zostaje.

Wczoraj Sąsiadka chciała żebym się dołączył do spaceru, ale ja nie umiałem się podnieść, bo zadzwoniła po obiedzie. Wymęczyłem się w piątek, myślę sobie, bo byłem na fitnessie, jedną godzinę, potem poszedłem na drugą, potem sauna. W sobotę ścianka, wczoraj joga. Jakoś zero motywacji, tym bardziej, że musiałbym pod górkę jechać na rowerze, jakoś sama myśl o tym zupełnie mnie demotywowała.

Ciekawe to, z energią i wiarą w siebie. Niektórzy ludzie mają tego więcej i ryzykują różne interesy, pracują po 12 godzin dziennie, żeby swój cel osiągnąć. Inni pracują gdzieś na stałe, co najwyżej narzekając na swój los.

Komentarze

  1. Lamborghini - to motywacja była ogromna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba mieć takie marzenie, ja to przy tym myślę o niskim podwoziu i dziurach na drodze ;o)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kierowani instynktami

Jesienne słońce i ciasteczka

Wesołych świąt!