Posty

Kawa. Raz lepiej, raz gorzej.

Budzę się do niczego, za wcześnie, bo już o 5.30, czy coś koło tego. Boję się spóźnić na zawody. Ostatnio przyjechałem później, bo się dopiero w ostatnim momencie zorientowałem, że w zupełnie inne miejsce mam jechać. Ogólnie, to budzę się bez budzika. Ma to zalety. Wada jest taka, że przeważnie budzę się dużo za wcześnie. Nie chcę się spóźnić, bo mam rakietki dzieciaków. Tym razem to 9 klasa, coś jak pierwsza klasa liceum w Polsce. Dzieciaki z prywatnej chrześcijańskiej szkoły. Szkoła bardzo ładna, z dużym audytorium, z organami, basenem, 50 m. Ale, budzę się, wszystko do niczego. Napiłem się kawy, zjadłem jakiejś jajecznicy, wymieniłem parę tekstów z A i świat od razu jest jakiś inny, bardziej pozytywny. Z czystego masochizmu chyba czytam wiadomości z Niemiec. Tam masakra z uchodźcami, czyli w dużej mierze emigrantami ekonomicznymi. Ale nie wolno ich tak nazywać. Gdy ktoś coś takiego na jakimś forum powie, to rzuca się na niego wataha i wyzywa go od faszystów. Niemcy chyba nie potrafi

Coś do tyłu

Jestem jakiś zmęczony. "Czym ja się tak przejmuję", powtarzam sobie. Gdy oglądam moje nagranie z dzisiaj, z treningu, to mam wrażenie, że gram jak patałach. Jutro idę pilnować dzieciaki na zawodach. Może być fajnie. Coś do tyłu jestem od dwóch dni.

Łatwo uciekać

Każdy to chyba zna. Tak prosto jest uciekać od rzeczy, których się nie chce robić. Jedną rzecz udało mi się zrobić, albo dwie, napisanie dwóch łatwych maili. Jestem nieźle porąbany, myślę sobie. Tak już jest. Pracuję nad tym, ale, nie mam ochoty przeginać, bo nie ma miarki na to, co robię. Byłem na korcie, to uspakaja, choć palec mam ciągle rozwalony. Zaraz idę pograć z ludźmi. Kontakty socjalne podobno bardzo pomagają.

Czajnik na wodę

Kupiłem sobie wczoraj czajnik do gotowania wody, taki szklany, elektryczny. Nawet się świeci, na niebiesko, jak jest włączony. Nie chodzi mi tu tylko o ten czajnik, do którego kupna zabierałem się od paru tygodni, ale o fakt, że to zrobiłem. Poza tym, to czajnik się przyda, bo póki co, to gotowałem wodę w teflonowym garnku. Nie lubię pić wody z kranu tutaj, bo pachnie wodorostami, czy innymi algami. Czajnik kupiłem przypadkowo, bo poszedłem do Aldika żeby kupić wieszane półki. Chciałem je już w niedzielę kupić, ale się nie zebrałem. Wczoraj też mało brakowało żebym nie poszedł. Mój mózg rozgrywa ze mną gierki. "Po co pójdziesz, może już tych półek nie będzie", mówi mi coś w głowie. "Poza tym, to masz już pełny plecak, co z takim plecakiem będziesz chodził." Argumenty, logicznie na to patrząc, bez sensu, ale pomagają uciec od lęku kupowania. Więc mało brakowało, żeby mnie poszedł, ale obróciłem się na pięcie i polazłem. Czajnik chciałem kupić w innym sklepie, ale, że

Codzienna walka i pająk

Myślałem, że nie uda mi się dzisiaj wyjść z domu. Oglądałem przez chwilę coś tam w TV, włączając je parę razy, ale po chwili wyłączając. Mój mózg pracował jakoś na spowolnionych obrotach, ciało było jakieś ociężałe. Na koniec jakoś udało mi się wygmerać i siedzę tutaj, w kafejce, pijąc kawę, choć już po 17. Obejrzałem w domu coś tam z internetu, o lękach. "Nie ja jedyny mam ten problem", powiedziałem sobie. Nie pomogło to, ale, może jednak. PTSD jest raczej chroniczne, nie znika z dnia na dzień. Jestem trochę połamany, bo wczoraj trenowaliśmy przez prawie 3 godziny. "Nic nie ma sensu", mówi mi jedna z myśli. Przede mną góra rzeczy, których nie umiem ruszyć, odsuwając je od siebie, przesuwając z dnia na dzień, niektóre przez ponad pół roku. Niektóre rzeczy załatwiam, ale góra coś nie znika. Boję się chyba mojej bezradności. Dużo ludzi mówi, że to jakby być zamkniętym w samym sobie, nie umiejąc wyjść. Zgadzam się z tym. Od lat czuję się jak w więzieniu. Nawet Van Gogh

Boję się, czy się nie boję?

Tak się zastanawiam, siedząc akurat w domu, czy się boję, czy może mi się nie chce. Musiałbym iść do sklepu, potrzebny drobiazg kupić, coś do szafy, wieszane półki, bo mam bałagan. Akurat są, w Aldiku, bo aldiki są wszędzie, nawet tutaj. Wczoraj mogłem tam pójść, ale kupiłem owoce i nie chciało mi się leźć na drugi koniec centrum handlowego z pełnymi torbami. Dzisiaj mógłbym, teraz, po drodze na trening, ale mi się nie "chce". Bo nie wiem, ile mi to zajmie, a tu trzeba się spakować i być na czas. I nie całkiem to po drodze. Z drugiej strony, to wiem, że mój mózg, niektóre jego części, używają wymówek, by uniknąć sytuacji lękowych. Dla mnie to akurat taka sytuacja, iść coś kupić. Nie wiem dlaczego tak jest. Dlatego, że mam podjąć jakąś decyzję, coś zrobić? Czasami nie czuję nic, ale przeważnie, to czuję niepokój, gdy mam iść coś kupić, coś, co nie jest jedzeniem. A uczucie niepokoju towarzyszy mi prawie, że cały czas. Szczególnie, gdy jestem w domu. Niepokój, lub zmęczenie. Pr

Po prostu dalej.

W sumie, to nie wiem po co uczę się tego chińskiego. Bo tak sobie postanowiłem, jako jedno z zadań? A może dlatego, że lubię języki? Dzisiaj najpierw grałem coś tam w tej szkole, potem ćwiczyłem trochę z S i A. Grałem nawet pojedynczą z S, który teoretycznie jest niby dwie ligi wyżej. Raz wygrałem w trzech setach, a raz przegrałem w dwóch. Ale fajnie było. Jem za dużo czekolady, pewnie dlatego, że czuję niepokój. Treningi mnie trochę uspakajają. Staram się oglądać coś tam o stresie, na youtubie. Zaskoczyłem jedne z tych dwóch lepszych graczek, uczennic, że wiedziałem jak jest "pewność siebie" po chińsku.