Posty

Obserwacje lęków, ciąg dalszy.

No i jakoś to idzie. Pracuję, uprawiam ekscesywnie sport, znaczy się, paletki. Mam jakieś pajączki w oczach, to może od kawy, której za dużo piję. Mają tu automat, z dosyć dobrymi kawami, więc piję tego sporo. Zauważyłem, że moje podejście do lęków trochę się zmieniło. Być może, że przyczyniła się też do tego praca nad nimi. Staram się nie zapominać, żeby głęboko oddychać, gdy jestem zestresowany. Oczywiście, nie zawsze mi to wychodzi. Czasami zrobię, czy palnę coś głupiego, choć ostatnio udało mi się załatwić parę rzeczy, przez telefon nawet. -- Ch.j z tym -- myślę sobie, gdy mnie coś stresuje, to co mam zrobić. -- Co się tym k..a tak przejmujesz. Czasami siedzę w kafejce i jem obiad czując niepokój. Wiem, że jest on raczej bezobiektowy, bo nic mi tu nie zagraża. To po prostu wyuczona reakcja, jak u komandosa, czy jakiegoś oszołoma. Jestem przygotowany na atak, to znaczy, jakaś część mojego mózgu. Dzisiaj byłem w stołówce studenckiej i tego nie miałem. No właśnie, dlatego się to cieka

Czasami, to nawet lubię samego siebie

Siedzę w klubie sportowym, trochę mnie ramię boli, ale to nic nowego. Ciągle przegrywam z jednym, ale wiem, że to też przez to, że słabo gram. Staram się tym nie przejmować, co mi się nawet w miarę udaje. Dzisiaj rano, jak się obudziłem, leżąc w łóżku, to pomyślałem, że zmieniło się moje podejście do pewnych spraw. Może też do mnie samego. Poprzez ten czas, gdy staram się o kontakt z wewnętrznym dzieckiem, a są to już powoli lata, jakoś chyba polubiłem sam siebie. To znaczy, moje wewnętrzne dziecko, jedno, czy parę, bo nie jest ono jedno, w jednym wieku. -- Jak możesz siebie lubić -- przychodzi mi od razu do głowy, gdy coś takiego jak to powyżej piszę. W sumie, to mógłbym nie lubić siebie, takiego jaki jestem, co czasami robię, ale trudno mi nie lubić wewnętrznych dzieci. One są jakie są. Nie miały łatwego życia, więc trudno mi się na nie gniewać, czy złościć. W każdym razie, jak mi na paletkach coś nie wychodzi, to po prostu staram się to brać na luzie, nie denerwować się, jak coś nie

Problemy, ich relatywność.

Budzę się w nocy. nie wiem, czy to przez tego poje..nego sąsiada z góry, czy może przez 3 kawy z automatu, które wypiłem wczoraj. W każdym razie, to teraz jest 9 wieczorem, a ja chyba idę spać, może się wreszcie wyśpię. W robocie jakoś da się wytrzymać z lękami, w domu chyba też. Nawet potrafię sobie zaplanować, że niektóre rzeczy zrobię i potem je robię. Wczoraj grałem z jakimś pod koniec sesji dla hobbistów. Przegrałem. Byłe bardzo nerwowy, nawet nie wiem dlaczego. Potem o mało co nie przegrałem gry z jakimś innym. Boję się przegranych, myślę sobie. Wracałem na rowerze, kropiło trochę, czułem smutek, ściskający mnie za gardło i może też trochę za przeponę. Smuciłem się, że przegrałem tą grę, a w gruncie rzeczy, to jak zwykle, chodziło mi o to, że po co tak trenuję, jak potem robię się nerwowy i przegrywam. -- Nie ma sensu być smutnym -- pomyślałem sobie i starałem się skupić na tym, żeby nie być smutny. No właśnie, muszę zmienić podejście. Fakt, wczoraj byłem zmęczony. Smutny, dlateg

Jak mogłem tak żyć

Siedzę w kuchni, plecami do okien, wybiegających na balkon i domy, po drugiej stronie trawnika i jakiegoś zielska na nim. To znacz, na blok naprzeciwko, bo to jakby parę połączonych budynków z pustym miejscem pośrodku. Dobre to dla dzieci, bo mogą się tam chyba bezpiecznie bawić. Sam tam nigdy nie siedziałem. Kiedyś bym nie był tak, plecami do okien. Teraz mi to jakoś zwisa. Mam wrażenie, że lepiej z moimi lękami. Przyglądam się mojemu mieszkaniu i myślę sobie -- jak mogłem tak żyć? Tyle mam jakichś pudełek, które muszę wyrzucić, opakowań po czymś, jakieś rzeczy, których chciałem się pozbyć. Stare słuchawki, stara komórka czy coś tam. Po prostu śmieci elektroniczne. Pełno różnego dziadostwa, którego już chyba nigdy w życiu nie użyję. Po tym, jak żyłem przez ostatnie 2 lata nie posiadając naprawdę wiele, patrzę na to jakoś z dystansu. -- Jak mogłem tak żyć -- zastanawiam się. Pamiętam, jak przez mgłę, że trudno mi się było zabrać za wiele rzeczy. Nie pamiętałem, że taki był tego efekt k

Na starych śmieciach

Ż yczę Wam wszystkim radosnego, szczęśliwego i zdrowego Nowego Roku! Doleciałem, chociaż mi jeden lot w Amsterdamie skasowali i musiałem lecieć dodatkowo przez Monachium. Nieważne, niektórzy ludzie musieli nocować na lotnisku. Moja walizka wybrała pewnie dłuższą drogę, bo dostarczono mi ją dopiero po dwóch dniach, czyli wczoraj, tyle dobrze, że do domu. Ucieszyłem się, że ją znaleźli, bo jednak miałem tam trochę rzeczy, jak rakietki, czy prezenty, nie wspomnę już o kurtce zimowej, czy takich. Tu po prostu szaro, w porównaniu do Australii. Szare niebo, szare domy, choć jak dolatywałem, to słońce świeciło. Leciałem chyba ze 40 godzin,w sumie,  muszę to policzyć. Mój sąsiad z góry chyba nie sypia nocą, bo słyszę go jak tam głośno gada, rozmawia przez telefon, śmieje się. Język jakiś arabski, czy co, tak dobrze nie słyszę. Zauważyłem, że mam mieszkanie zaśmiecone, to znaczy, wiele jakichś rzeczy, które chciałem wyrzucić, ale jak widać na załączonym obrazku, nie zrobiłem tego. Wiem, że to l

Pełno turystów

A teraz jestem na lotnisku w Guangzhou. W sumie, to trochę jak w kafejkach w niektórych dzielnicach Australii, tyle, że więcej białych, przynajmniej w porównaniu do kafejek do których chodzę. żadnych nowych przemyśleń, tylko lekki ból głowy, bo chyba za dużo filmów oglądałem w samolocie. Przede mną jeszcze ten dłuższy kawałek, 12, czy 13 godzin, czy coś koło tego. Kelnerki trochę chyba jak w Polsce, niezbyt zachwycone swoją rolą, a może jestem rozbestwiony po Australii, bo tam się zawsze uśmiechały. Za to pogadałem z jedną z Hondurasu, wyglądało na to, że nie ma ochoty opuszczać mojego towarzystwa, ale miała samolot, na szczęście. Dzieci tu grają super głośno na swoich tabletach, czy jak się to nazywa. Rodzice leżą trochę jak śledzie, pewnie zadowoleni, że mają spokój. Technika jest wszędzie podobna, nawet się mogę podłączyć moją europejską wtyczką do słupka do ładowania tutaj, mimo, że to Chiny W ogóle się tego jakoś nie czuje. Bardziej się czuję w Chinach jak jestem, no właśnie, w je

Na lotnisku

Siedzę już na lotnisku, przeszedłem przez wszystkie bramki. Kupię jeszcze parę prezentów, ale póki co, to piję jeszcze kawę. Zadzwonił do mnie trener, z którym się nawet zaprzyjaźniłem. Tak sobie siedzę i piszę z różnymi ludźmi. Co tu było ciekawe, to samemu skanowało się paszport, potem trzeba było stanąć przez takim okienkiem i komputerowo chyba sprawdzali człowieka. Już dawno nie latałem, ponad dwa lata, więc nie znam takich nowoczesnych ustrojstw. Myślę, że dobrze mi zrobi zmiana klimatu, trochę nowych myśli, trza zarobić trochę kasy. W każdym razie, poprzez kontakt z Azjatami kupuję teraz więcej prezentów, bo oni dają sporo prezentów. Po tym, jak posprzątałem, spakowałem się, poprosiłem przyjaciół o sprzedaż samochodu, czuję się już jak w podróży. Sam nie wiem, co jest w mojej głowie, ale teraz, po mocnej kawie, na ruchliwym lotnisku, nie jest mi wcale źle. Ciekawe, jak to będzie na lotnisku w Chinach.