Posty

Przekładanie

Kiedyś nie mówiłem wiele o sobie. Dlaczego? By mnie ktoś nie dotknął? Nie wiem. Możliwe, że dlatego, żeby ktoś za blisko nie podszedł, bo nie miałem dobrych doświadczeń z bliskością. Bliskość do Mamy bolała, bo nie miała ona dla mnie tyle czasu, ile chciałem. Bo nie potrafiła mnie obronić przed ojcem, tak naprawdę, ale trochę osłabiała jego ataki. Czasami stawała po jego stronie. Mam namieszane w głowie, ale nie chcę się zabić. Latami chciałem. Przedkładałem termin, o miesiąc, o dzień. Tak jak ktoś radził na tej stronie, którą dzisiaj przypadkowo znalazłem czytając parę rzeczy o borderline coś tam. Nigdy mi nie przyszło do głowy, żeby zadzwonić do jakiegoś biura dla samobójców, czy jak się ten telefon nazywa. Bo jak człowiek jest pozamykany, to jak ma zadzwonić, mówiąc może "Eeee, no, tego, chcę się zabić" ;) Brak w tym może logiki, bo może by się w ten sposób rzeczywiście pomoc otrzymało. Ale jak się przyznać do czegoś takiego? Bo samobójstwo nie jest uznawane jako coś "

Link nie na temat

Akurat znalazlem takiego linka: http://www.metanoia.org/suicide/ Przypomnialo mi sie, ze duzo ludzi uwaza, ze ktos sie zabija tylko dlatego, ze mu sie tak zwidzialo, albo jest porabany. Mhmm, a ziemia jest plaska  ;) "Suicide is not chosen; it happens when pain exceeds resources for coping with pain." "When pain exceeds pain-coping resources, suicidal feelings are the result. Suicide is neither wrong nor right; it is not a defect of character; it is morally neutral. It is simply an imbalance of pain versus coping resources." Czyli, ludzie nie zabijaja sie, bo cos jest z nimi nie tak, tylko dlatego, ze nie potrafia zniesc bolu. Bo w sumie, kazdy ma gdzies swoja granice wytrzymalosci. Nie mam ochoty sie zabic, po prostu sie natknalem na to :)

Jesienne zmęczenie

Pochorowałem się coś, w piątek i w sobotę. Nie wiem co to było, chłód i mdłości, ból głowy i tyle. L pojechała, a ja miałem jechać z nią. To znaczy, to nic nie znaczy, bo ona do swojej rodziny i przyjaciół, a ja też, do moich. No i dobrze. W końcu się pozbieram i pójdę wspinać. Dzisiaj czułem trochę mniej lęku w pracy. Nawet nie zacząłem dnia od kawy, to znaczy, dnia w biurze. Robota mi się za miesiąc kończy, jak zwykle, co potem, zobaczymy. Może polecę znowu do Australii, choć mi się nie chce. Nie mam ochoty na stres teraz, ale też nie mam ochoty na zastałość. Muszę popisać, bo to lubię, ale jak chcę się do tego zmusić, to już tego nie lubię. Wiem, że nie wierzę specjalnie w siebie, to taki objaw, jeden z objawów mojego PTSD. Może zacznę się chińskiego uczyć. Zobaczę. L siedzi koło mnie, znowu się przeliczyła z pieniędzmi, taka jej uroda. Pozamykana, pochowana w kątkach. Złoszczę się, że S ma tak fajnie, kumpel z pracy, ale on pewnie myśli, że ja mam fajnie. Bo w sumie, chodzę sobie n

Biliard

Poszedłem dzisiaj z kumplami z pracy na biliarda. Zanim wyszedłem, to siedziałem koło L, w sumie, to wpółleżąc przy niej. Nie chciało mi się oczywiście wstać, ale też nic nie zrobiłem, żeby to bliższe było. Staram się zachować bliższy kontakt fizyczny z nią, ale też uciekam trochę od niego. Nie wiadomo po co. Tyle, że uczę się. Mniej lęku w pracy, więcej kawy. Wiem, że muszę pewną rzecz zrobić i czuję przed tym lęk. Ale jakoś lepiej niż kiedyś, tak mi się wydaje. Przed czym czuję lęk? No, żebym ja to tak dokładnie wiedział...

21

˛Tak sobie słucham ostatnio Green Day, 21 guns, chociaż mi tekst jako tako nie podchodzi, bo jest za bardzo, tego no, pesymistyczny. Ja jestem za walką, w ten, czy inny sposób. Myślę, że jakbym nie walczył, to może bym już nie żył, albo był okropny ;) Eh, ciekawe, ale chyba bym nie żył. Tyle, że co to za gadanie, jestem jaki jestem i raczej walczę, choćby z przecinkami jak piszę, albo z pająkami, które L straszą. L jutro rano będzie, może dzisiaj w nocy, bo może pracuje. Oczywiście, nie powie po ludzku, ale jutro rano ma być, bo przychodzą od kabla, i jak jej nie będzie, to ją zabiję, a dokładniej mówiąc, pojadę z nią dzień później do jej miasteczka, bo ją tam mam w piątek po drodze zabrać. Dużo ostatnio opowiadam znajomym o L. Ale ogólnie, to siedziałem sobie w pracy, po prostu wsłuchując się w mój lęk, próbując nie uciec. Myślę, że sporo lęku miałem w młodości. Każdy powrót do domu, czasami oberwałem w szkole od paru. Tak sobie po prostu myślę i tyle. Czytam o tych wszystkich części

Człowiek z Marsa

Jakoś się tak złożyło, że L, moja współmieszkanka, która w pewnym sensie przypadkowo się w moim mieszkaniu znalazła, jak kanarek, który kiedyś sam przyleciał, mnie człowiekiem z Marsa nazwała. Może dlatego, że ja kiedyś tak o moim sąsiedzie powiedziałem ;) Bo ona, jak go pierwszy raz zobaczyła, wyobraziła sobie, że ma szypułki, jak jakiś UFO-ludek. Z L jest jak jest. Dzisiaj zrobiła śniadanie i poszła na kawę z kimś, nie powiedziała z kim. Wczoraj spotkała przyjaciółkę, czyli nie była to randka. Jestem zazdrosny, bo L jest atrakcyjna. Ale też czasami czuję smutek i bezradność. Obecność L to może pogłębia, ale też pozwala mi się temu lepiej przyjrzeć. Zauważyłem, że łatwiej mi też na ładne dziewczyny patrzeć i nie czuć tego flash-backu bezradności. Dzisiaj rano przypomniało mi się, że mi ojciec zabronił uprawiać po chyba pół roku karate, bo moja mama moje drzwi z pokoju pomalowała. Czyli ukarał mnie za coś, co moja mama zrobiła. Dziwne. Może boję się, że mnie L nie będzie lubić, gdy za

Kółka małe i duże

L gdzieś poszła, na randkę, czy spotkanie, nie wiem. W sumie, to trochę mnie wieczorami podrywa, a na drugi dzień trochę, jakby mnie widziała pierwszy raz w życiu. Jej obecność budzi we mnie wiele emocji, ale jakby jej nie było, to i tak emocje by były. Powoli wracam do mojego rytmu, zakłócanego trochę przez kontakt z nią, szczególnie ten wieczorny. Pływam, i coraz lepiej mi chyba idzie, łatwiej mi się wyszaleć. Czuję lęk, nie teraz, nie, gdy siedzę w kafejce, gdzie jest sporo ładnych dziewczyn i w ogóle ludzi, ale w domu, w samochodzie. Lęk, czy nerwowość, to drobne strumyki, płynące wzdłuż moich ramion, to nacisk na splocie słonecznym, klatce piersiowej, to dziwne uczucie w głowie, trudności z koncentracją. Idę się dzisiaj powspinać, albo pogadać po prostu ze znajomymi. CB (cannabis B) wraca. Nie było jej parę miesięcy. Napisała maila do naszej grupy, ale nie chciało mi się odpowiedzieć, bo nie było to do mnie osobiście skierowane, poza tym, to nie śpieszy mi się do spotkania z nią.