Posty

Zdjęcia i rozum

Znalazłem dzisiaj przypadkowo parę zdjęć NB (narkotyku B). Udało mi się nawet parę skasować, ale nie wszystkie "bo warto mieć takie zdjęcia". Po co warto, to nie wiem, bo mam pełno różnych zdjęć, których nigdy już nie oglądam, bo po co. Może to trochę jak z papierosami. Gdy palimy, podnosi nam się poziom dopaminy i czujemy się szczęśliwi, potem spada on drastycznie, a mózg jest nauczony, że nikotyna go znowu zwiększa, więc znowu sięgamy po następnego, albo po następne zdjęcie, choć potem jest nam gorzej. Więc nie oglądałem wszystkich zdjęć, a nawet parę skasowałem, czyli sukces, jakiś drobny, ale zawsze. Chcę znaleźć sens życia, taki mój, nie polegający na tęsknocie za kimś. Od jakiegoś czasu nie czułem tego bólu, sięgającego wnętrza. Staram się też nie popaść w taką sytuację, żebym go czuł. Uczę się chronić siebie samego. I gdy tak siedziałem koło M, było mi bardzo miło, ciekawe, czy ją jutro zobaczę, bo jutro tu nie ma święta, a znam ją z pracy. W pracy spokojniej, powoli,

Rozmowy

Spotkałem wczoraj jedną z moich lepszych kumpelek. Fajnie nam się gada, choć mieszka ona teraz w innym mieście i rzadko się widujemy. Na koniec tańczyliśmy krótko na ulicy, nucąc sobie jakiś rytm. Nasze pożegnanie było długie i gdyby nie fakt, że ma chłopaka, i w sumie, to moja dobra kumpelka, to może bym ją pocałował. Nie dlatego, że bym miał taką ochotę, czy coś, ale po prostu staliśmy naprzeciwko siebie, trzymając się za ręce, blisko i pocałunek jakby do tego pasował ;) NB (narkotyk B) odezwała się wczoraj znowu, zapytała po prostu w smsie "żyjesz?". Odpowiedziałem jej dzisiaj "żyje", bo nawet nie mam polskich liter na komórce. Już mi tydzień temu, czy coś napisała "Miłego wieczoru", czy coś w tym stylu, ale nie odpowiedziałem. Pewnie, przypomniało jej się, wygodny pewnie byłem, taki absztyfikant, co po prostu było i za nią biegał, choć na odległość. Ale stwierdziłem wreszcie, że po co mam za kimś biegać, co mi w sumie tylko ból sprawia, bo jestem cały

Dziwnie

Siedzę sobie u siostry w Polsce, dziwnie mi się tu siedzi, trochę za dużo jeszcze wspomnień, i to przeważnie nie takich, do jakich bym chciał wracać, chcę z powrotem do pracy, do zapomnienia, do mojego mieszkania, do wspinaczki. Byłem wczoraj na basenie, też było fajnie. Ciekawe, że jak się kawałek delfinem przepłynie, czyli 25 metrów, czy 50 to ludzie myślą, że się pływanie trenowało. Ale jutro wracam, choć jestem trochę padnięty. Brak mi chyba seksu, ale nie tak bardzo, żebym korzystał z okazji, które mi się nadarzają, tak mi się wydaje. Wspinałem się z miła dziewczyną. Pożyjemy, zobaczymy. Staram się rozmawiać z wewnętrznym dzieckiem, albo choćby przy nim być, choć czasami o tym zapominam. Tak sobie myślę często, gdy widzę jak się ludzie ze swoimi dziećmi obchodzą, że moje dzieciństwo było jednak mało miłe. Wiem o tym, ale zapominam, jak pokręcone to było, choć w sumie, takie normalne, dla mnie.

Bach

Siedzę dużo w pracy, co zresztą lubię, ale denerwuję się trochę, że mi tak powoli idzie ughhh, Rozmowy z wewnętrznym dzieckiem, to w sumie nie rozmowy w pełnym tego słowa znaczeniu, taki odjechany to jeszcze nie jestem. Po prostu jestem ze sobą z przeszłości, tym, który był taki samotny i wystraszony. Pozwalam "jemu" na te uczucia, na przykład smutku, czy lęku, wiedząc, że to przeszłość, który wychodzi. A co do muzyki, to słucham ostatnio Bacha, ostatnio, czyli mam go w samochodzie, Das Wohltemperierte Klavier, ale najczęściej, to i tak jeżdżę rowerem. Trochę mi się to kojarzy z tymi filmami, w których ktoś słuchał Mozarta. Nie wiem, czemu się wszyscy na to uwzięli, że Mozart to taki super. Oprócz G-moll, to mnie on raczej nie podchodzi. Nie odzywam się do NB (narkotyku B) i dobrze mi z tym. Wolę rozmawiać z samym sobą ;)

Rozmowy z samym sobą

Uczę się rozmawiać ze sobą samym, to znaczy, z moim wewnętrznym dzieckiem, czyli z moją podświadomością, czyli z częścią mózgu, który mieści się koło ciałka migdałkowatego, czy coś w tym rodzaju. Co dziwne, to mi chyba pomaga. A może pomaga mi też, że mam znowu robotę? Ale łatwiej mi chyba pewne decyzje podjąć, tak mi się wydaje. I gdy czuję gwałtowny smutek, lęk, bezradność, to staram się przytulić mnie samego, tego z czasów, gdy byłem bezradny i żyłem w lęku, to znaczy, w wieku od 0 do może 16-tego roku życia. Ale rozmawiam ze sobą, gdy mam może 8-10 lat. Nie wpadłem sam na to, przeczytałem masę książek, ostatnio czytam nawet coś o NLP (Programowanie Neurolingwistyczne), pierwszy lepszy link: http://www.nlp.pl/firma,1,nlp.html Wiadomo, niektórzy z NLP mówią, że NLP to dobre na wszystko, na kurzajki, na komary (czyli kopruchy) i na problemy z osobowością ;) Może mają rację nie wiem, ale parę rzeczy można się pewnie od nich nauczyć. Ale ja to wolę na samym NLP nie polegać. I gdy teraz

W imię

Zmęczony, budziłem się parę razy w nocy, ale nawet lubię tak, gdy za oknem jest ciemno i spokojnie. Starałem się myśleć o swoim wewnętrznym dziecku. To mi chyba pomaga. Wiadomo, mógłbym iść na terapię, ale nie chce mi się w tym momencie, nie mam zaufania do terapeutów, dlatego wolę sam się sobą zajmować, uczyć, próbować coś zmienić. A życie płynie, ale jest mi lepiej niż kiedyś, to ważne. Widziałem na ulicy młodą „panienkę”, wyglądała na może 16, czy 18, a może mi się zdawała, była 8-a rano. Naczytałem się ostatnio historii, jak faceci, czyli żigolo, wciągają takie dziewczyny w prostytucję. Ale co jest z tymi dziewczynami nie tak, że na to pozwalają, coś pewnie czasami jest, jakieś skrzywione dzieciństwo, czy coś, że nie potrafią się bronić, że gubią zdrowe podejście do rzeczywistości, i dla faceta, który im w sumie krzywdę sprawia, pozwalają się wykorzystywać. A to pod przykrywką miłości. Możliwe, że czasami trudno zaakceptować swoje uczucia, po prostu to, co się czuje. Nie musi się t

Stare i nowe

Czytam sobie w kolejce, albo na łódce, o walce ze smokiem, to znaczy, o walce ze sobą samym, w sumie, czy z niektórymi myślami, które do niczego nie prowadzą. Ogólnie, to pracuję dużo, myślę dużo o pracy i fajnie się chodzi po ulicach pełnych ładnych dziewczyn, a może to tylko mój wysoki poziom testosteronu? W każdym razie dzisiaj zagadała do mnie w kolejce lekko podpita dziewczyna. Zapytała najpierw, czy we właściwą stronę jedzie, była z jakimś chłopakiem, który usiadł, a my staliśmy przy drzwiach. Nie miałem pojęcia, czy we właściwą stronę jedzie, ale pokazała mi, na planie, jednym z tych na suficie kolejki, że dobrze jedzie. Tak mnie zagadywała, jakiej muzyki słucham. Wygrała bilety na jakiś koncert i właśnie tam jechali, albo może ona jechała sama, ale chyba z nim, nieważne. Na ściance wczoraj wspinałem się z dwoma dziewczynami. Fajnie było, tym bardziej, że nie za długo. Potem zagadałem krótko do K. K to po prostu jedna z dziewczyn tam, dosyć ładna, tak mi się wydaje. Nie tęsknię