Posty

Białe i tłuste, atomy

No i piątek. Rano nie chciało mi się moich ćwiczeń robić, więc zrobiłem tylko minimalną ilość. Tak się zastanawiam, dlaczego nie mam już myśli samobójczych. To w sumie interesujące, bo miałem je latami. Myślę, że to po części poprzez samoakceptację, zbliżenie się do samego siebie, w moim przypadku, do "wewnętrznego dziecka". Akurat czytam wiadomości i mówią one, że Avicii prawdopodobnie popełnił samobójstwo, by znaleźć "spokój". Tak przynajmniej twierdzi jego rodzina, według australijskiej gazety internetowej. Podoba mi się jedna piosenka Avicii, która znam głównie z klubu fitnessu, australijskiego. Puszczali tam ją dosyć często, więc zacząłem jej też czasami słuchać w domu. Dlaczego ja chciałem się zabić? To w sumie proste. żyłem w odwiecznym stresie w dzieciństwie, nie widziałem możliwości ucieczki. Byłem wiecznie zakochany, w późniejszym czasie, ale nie potrafiłem być blisko nikogo. Nie potrafiłem nic zmienić, a życie było bolesne. Dlaczego znosić ból, a jeś

On, Jezus.

Oglądałem parę rzeczy o Scientology. Człowiek się zastanawia, jak do czegoś takiego dochodzi, że ludzi wpadają w sieć sekty. Myślałem sobie - dobra, zdarza się, parę sekt jest. Nie zastanawiałem się nad ilością różnych sekt. Dlaczego mnie to interesuje? Oprócz oczywiście niezdrowej ciekawości, czy żądzy poszukiwania sensacji kieruje mną też zainteresowanie przyczynami takich uzależnień. To ostatnie wiąże się z działaniem mózgu. Ja jestem w jakiejś tam mierze kierowany często irracjonalnymi lękami. Czasami zdaję sobie z tego sprawę, czasami nie. Tyle, że przynajmniej wiem o tym, że czasami się tak dzieje i staram się, na ile potrafię, zachować jakiś dystans do moich myśli i emocji. Nie znaczy to, że moich emocji nie czuję, że im nie ulegam. Po prostu staram się, może częściej niż przeciętny człowiek, spojrzeć na nie trochę racjonalnie. To jest w pewnym sensie oczywiste, gdy ma się ptsd, bo człowiek jest konfrontowany z irracjonalnymi emocjami, które są reakcją na coś, czego nauczono m

Wyjazdy

Wybieram się na urlop. Zauważyłem, że samo kupno biletów na samolot parę godzin mi zajęło. Nie kupiłem najtańszych, by zmniejszyć ryzyko, że gdzie na lotnisku będę siedział, bo się okaże, że nie zarezerwowano poprawnie. Oczywiście, gryzę się, że nie kupiłem taniej, bo ja tak zawsze, ale z drugiej strony nie mam zamiaru tego zamówienia skasować, choć mógłbym. Ja tak przeważnie. Kupię coś, a potem się zastanawiam, że mógłbym przecież coś innego kupić. Nie pierwszy i nie ostatni raz, że mam kłopoty z podjęciem decyzji. Rano obudziłem się i nic nie miało sensu. Czyli normalka. Obudziłem się w dodatku o 5 rano, nie wiem dlaczego. Może ktoś w budynku trzasnął drzwiami, jak wychodził, bo poza tym, to panowała cisza. Wczoraj wieczorem postanowiłem sobie, że odpuszczę poranne ćwiczenia, lepiej się wyspać. Tyle, że skoro już się obudziłem. Zrobiłem więc trochę ćwiczeń. Wiem, że muszę się zmusić do wyjazdu, do urlopu. Ostatni spędziłem w domu i był po prostu bez sensu, nie dość, że nic konkre

Poranny wiatr

Rano nic nie miało sensu, nie tylko to, ja byłem do niczego. - Nie radzę sobie z niczym - mówił jakiś głos w mojej głowie. W dodatku bolało mnie to ścięgno Achillesa, włosy mi z głowy wypadają, zęby się psują. Czyli normalka, jak się ma taki poranek. Mimo wszystko wstałem i zrobiłem większość moich porannych ćwiczeń, bo logika nie zawsze do końca wierzy emocjom. Wiem, że jak się z rana trochę poruszam, to po prostu lepiej się czuję, choć emocje mówią - to nie ma sensu. Na zewnątrz panował miły chłodek, tak, że nawet mimo czapki na głowie wiatr powoli wywiewał zmęczone myśli z mojej głowy, jak mgłę z górskich dolin. Niektóre drzewa już kwitną, gdzieś tam powoli wstaje słońce, choć jego tarczy jeszcze nie widać. Gdzieś przejdzie jakaś ładna dziewczyna, a poza tym, to człowiek nie może się pogrążać w depresji, bo musi uważać, żeby go coś nie rozjechało. Teraz oczywiście jest lepiej, choć nie cudownie. Staram się jednak zapamiętać, by mieć to na takie poranki, że warto się z rana porusz

Masaż piersi dobry na wszystko?

Niedziela jakoś przeszła. Nie zrobiłem nic konkretnego, ale przynajmniej obyło się bez bólu głowy, może dlatego, że poszedłem na spacer, czy coś. Oczywiście, chciałem wiele rzeczy zrobić, ale byłem jakoś zmęczony, więc skończyło się na tym, że leżałem, czy siedziałem na łóżku i oglądałem różne rzeczy na YT. Obejrzałem znowu parę wywiadów z byłymi członkami Scientologii. Próbuję trochę zrozumieć, jak to się działo, że taki kult się rozwinął. Odnoszę trochę wrażenie, że część ludzi dąży do czegoś takiego. Chcą wierzyć, że wystarczy jak się kogoś słucha, kto "wszystko wie", wtedy pójdzie się właściwą drogą. Jak jedna z tych byłych członkiń mówi - człowiekowi wydaje się, że jemu samemu coś takiego się nie wydarzy. A potem człek się budzi i zdaje sobie sprawę, że w czymś takim wylądował. Próbując to sobie wtedy racjonalizować, tłumaczyć, dlaczego jest jak jest i dlaczego tak ma być. Trudno się przyznać, że latami robi się coś bez sensu. Jakieś wytłumaczenie zawsze się znajdzie.

Teraźniejszość to nie przeszłość

Sobota rano, piję drugą herbatę. Za oknami szaro, w radiu jakaś muzyka rockowa, bo to taka stacja. Pierwsza herbata nie pomogła, temu druga. Zagryzam do tego kawałek makowca, ale bardzo mały. Czy wspominałem, że się odchudzam? NB (Narkotyk-B) napisała, że straciła 3,5 kg. Może dlatego dostałem motywacji do utraty paru kilogramów. Parę dni temu wstąpiłem na wagę i pokazała ona 77.1 kilograma. Wszedłem na nią drugi raz, wynik było trochę inny. Okazało się, że moja waga ma dokładność chyba do 2 kg. Ale na koniec wykumałem, że chodzi mniej więcej o jakąś tam orientację w przestrzeni kilogramowej. Dzisiaj rano waga pokazała tylko 75.0 kg, ale wczoraj byłem w saunie. Dlatego w nagrodę, za utratę dwóch kilogramów w ciągu 3 dni jem makowca ;) Nie, żartuję. Jem makowca, bo lubię. Postaram się po prostu nie obżerać i nie pochorować, co mi się czasami zdarza, gdy tracę trochę kilogramów na raz. Mam trochę za dużo balastu, to niewątpliwe. W każdym razie, to jestem zmęczony, ale idę trochę n

Zmienne nastroje

Moje nastroje wahają się. Trudno powiedzieć od czego to zależne, ale pewnie w dużej części od problemów jakie mam w normalnym życiu, jak każdy. Raz jest to, raz co innego. Poza tym, to jak mi coś na paletkach nie wychodzi, to też to na mnie działa, choć nie zawsze. Różnie to bywa. Dlatego jak mam jakiś dołek emocjonalny, jest mi smutno, mam wrażenie, że nic nie potrafię, to po prostu przyjmuję ten nastrój do wiadomości. Coś tam staram się argumentować logiką, że tak wcale nie jest, ale ogólnie, to myślę sobie - mam akurat taki nastrój, przejdzie mi. I faktycznie, przechodzi. Następnego dnia, albo parę godzin później czuję się dużo lepiej. Znaczy, nie zawsze, ale często. Obserwuję te moje nastroje i to mi trochę ułatwia przechodzenie przez górki i dołki. Człowiek się uczy o samym sobie.