Posty

Wyświetlam posty z etykietą samobojstwo

Dalej

Tu dalej dyskusja na temat tego bramkarza, ktory popelnil samobojstwo. Byl bardzo popularny i nikt go na razie nie krytykuje, za to mowi sie o tym, ze tacy ludie czesto cierpia z powodu samotnosci i niezrozumienia. "Smutne, ze nie mozna mowic o depresji, bo jest uwazana za slabosci w naszym spoleczenstwie".  Czy cos w tym stylu. "Wie traurig ist es, nicht über Depressionen sprechen zu können, weil das unserer Gesellschaft als Schwäche angesehen wird." http://www.spiegel.de/sport/fussball/0,1518,660787,00.html Wypowiadal sie nawet ksiadz katolicki, ktory go znal i biskup, kobieta zreszta (ten biskup). Msza sie odbyla na jego pamiec. O piekle chyba nikt nie wspomnial, przynajmiej w artykule z gazety ;) Moherowe berety tez nie protestowaly ;) Moze dlatego, ze ich tu nie ma :) Ale, slonce swieci i dobrze jest :) Dla mnie wniosek jest taki, ze lepiej mowic o tym, niz nie mowic :) Ale to moje zdanie.

Samobojstwo, zrozumienie, potepienie

Akurat blaka sie po moim blogu temat samobojstwa. Nie, zebym go mial ochote popelnic, choc pare lat temu zylem ta mysla, ale dlatego, ze wydaje mi sie, ze nie jest to akt, ktorego nie da sie zrozumiec. A gdy da sie zrozumiec, latwiej go uniknac. Akurat w gazetach,  na pierwszych stronach, samobojstwo niemieckiego bramkarza. Najczesciej czyta sie potem "nie rozumiemy jak...". Polecam ksiazki A.Miller, czy innych. Ale zeby zrozumiec pewne rzeczy, trzeba sie tym czasami interesowac, poczytac, czasami moze pare rzeczy przeskoczyc, miedzy innymi barierki wychowania. Jak ktos juz wczoraj napisal, komentarz pod artykulem o tym bramkarzu: "dzisiaj umarlo z glodu 20.000 dzieci z pragnienia umarlo 3.000 i umarl jeden bramkarz, to smutne, to bardzo smutne" I wedlug religii katolickiej, pojdzie do piekla. Nie dosc, ze bylo mu zle, tak, ze popelnil samobojstwo, to jeszcze sie za to bedzie mial smazyc w kotle (maja w piekle teflony ;) ? Slyszalem o moherowych beretach. Szczerze m

świry

http://www.depresja.za.pl/art10.html Samobójcy idą do piekła. http://katechizm-net.blogspot.com/2006/07/o-przykazaniach.html czyli: "Podstrona serwisu Oratorium Św. Jana Apostoła i Ewangelisty we Wrocławiu, poświęcona nauce katolickiej wiary i obyczajów." "P. Co nakazuje 4-te przykazanie "Czcij ojca twego i matkę twoją"? O. Cześć, uszanowanie, miłość i posłuszeństwo względem rodziców, oraz opiekę i pomaganie im w potrzebie. P. Komu oprócz rodziców winniśmy obowiązek posłuszeństwa i szacunku? O. Chlebodawcom, przełożonym i zwierzchnikom zarówno duchownym, jak świeckim . P. Czego zakazuje to przykazanie? O. Niewdzięczności, poniewierki i opuszczenia rodziców w starości lub w potrzebie. P. Czego zakazuje 5-te przykazanie "Nie zabijaj"? O. Samobójstwa, zabójstwa, pojedynków, bijatyk, szkodzenia własnemu i cudzemu zdrowiu i zgorszenia. P. Co nakazuje to przykazanie? O. Poszanowanie życia i zdrowia duszy oraz ciała, zarówno swego, jak i bliźniego." ht

Przekładanie

Kiedyś nie mówiłem wiele o sobie. Dlaczego? By mnie ktoś nie dotknął? Nie wiem. Możliwe, że dlatego, żeby ktoś za blisko nie podszedł, bo nie miałem dobrych doświadczeń z bliskością. Bliskość do Mamy bolała, bo nie miała ona dla mnie tyle czasu, ile chciałem. Bo nie potrafiła mnie obronić przed ojcem, tak naprawdę, ale trochę osłabiała jego ataki. Czasami stawała po jego stronie. Mam namieszane w głowie, ale nie chcę się zabić. Latami chciałem. Przedkładałem termin, o miesiąc, o dzień. Tak jak ktoś radził na tej stronie, którą dzisiaj przypadkowo znalazłem czytając parę rzeczy o borderline coś tam. Nigdy mi nie przyszło do głowy, żeby zadzwonić do jakiegoś biura dla samobójców, czy jak się ten telefon nazywa. Bo jak człowiek jest pozamykany, to jak ma zadzwonić, mówiąc może "Eeee, no, tego, chcę się zabić" ;) Brak w tym może logiki, bo może by się w ten sposób rzeczywiście pomoc otrzymało. Ale jak się przyznać do czegoś takiego? Bo samobójstwo nie jest uznawane jako coś "

Hatred

Dzisiaj po prostu nienawidzę większości ludzi, w tym mnie samego, że mi tak źle ze względu na moje uczucia. Ale próbuję z tym walczyć. Zaraz sobie chyba jakieś ciacho strzelę. A zaczęło się wczoraj. NB (Narkotyk-B) napisała w mailu, że jedyne co mi może dać, to miłe rozmowy i radość z tego, że ona jest. Dzisiaj rano kamień mi zrobią małą dziurkę w szybie samochodu, ale nie na wylot. Potem byłem się wspinać, i co? Ktoś się włamał do mojego schowka i ukradł telefon komórkowy, rozerwał kurtkę i ukradł trochę pieniędzy. Nie znoszę takich ludzi, chociaż wiem, kto to mógł być, bo chyba to była grupa trudnej młodzieży, to jest mającej problemy z integracją, czy szkołą  (wiek 12-14), której zafundowano próbę wspinania się. Młodzież to, czy tamto, bo też nie jestem święty, a strata boli, jeszcze bardziej przez to, że jestem na odwyku od NB, ale coś z tego nic nie wychodzi, bo właśnie do niej smsa napisałem ;( Oczywiście, zrobiło mi się smutno, z przelotami do bardzo smutno i zacząłem mieć myśli

Myśli

Za długie się moje notki zrobiły, nie o to chodzi. Wspinałem się wczoraj z NA (narkotyk A). Nie ma ona niewątpliwie takiego działania jak NB (narkotyk-B). O NA potrafię zapomnieć. Jak nie mam kontaktu, to jest ok, chociaż widzimy się prawie codziennie, albo co drugi dzień. Ale w sumie, to tylko na wspinanie się, albo na rower, jak wczoraj. Często wspomina o swoim chłopaku, niech się wypcha. NB jest coś podejrzanie ugodowa ostatnio. Nawet odpisuje na maile, jak o tym wspomnę. Dziwne. Ale ja też już nie jestem taki od niej zależny. Próbuję dotrzeć do źródeł mojego lęku. Nie ma sensu z nim walczyć, codziennie, co drugi, czy trzeci dzień. Za dużo energii to kosztuje. Chciałbym mieć jakąś aferę, tak po prostu. Jestem do tego w stanie? Zobaczymy. (Parę godzin później: zapytałem się w mailu jak z chłopakiem, chociaż bałem się bólu, lęk, ten znajomy ;o) Tak sobie myślałem, że NB się z chłopakiem może rozstaje, ale on był na wyjeździe, wrócił i zrobił jej dobrze. Ona to oczywiście inaczej sform

kasuja sie

Coś mi się notatki kasują, jak je próbuję publikować... Rozmawiałem z NB, w drodze, jak chciałem zapamiętać, to się skasowało. --------------------- i dalej o samobójstwie Nie boję się śmierci, albo może tylko mi się tak wydaje. Gdy lecę samolotem, to myślę o tym, że może spaść i zastanawiam się, jakby to było. Ludzie by pewnie wrzeszczeli bez sensu, w panice, jakby to miało pomóc. W sumie, to szkoda by było, bo akurat nie chce mi się umierać. W sumie, to umierać to może mi się nigdy nie chciało, ale śmierć była jedną z opcji. Czasami musiałem stać na baczność i znosić jak mi ojciec rozum do głowy wbijał, pukając mnie swoją pięścią w głowę. Stoję tak i go nienawidzę i boję się. Bo w sumie, jako dzieciak to chyba trudno odróżnić taką sobie groźbę od prawdziwej. Nigdy mnie nie zabił, to fakt. Ani też nie zatłukł, jak mi nieraz groził. Co mi się często przypomina, to jak mam krwawienia z nosa, a miewałem je często. Pamiętam jak idę na drugie piętro i na każdym stopniu pozostawiam kroplę k

podroż

Rozmawiałem wczoraj oczywiście z NB, czyli narkotykiem B. Wróciłem wczoraj z Polski. Pewnie spotkam się z dobrą przyjaciółką, czasami chodzimy pod ramię, czasami opowiada mi ona o swoim chłopaku lub o tym, co akurat robi. Jakoś się dobrze dogadujemy, może dlatego, że ja nie krytykuję jej sztuki, a ona już nie krytykuje mojej relacji z NB. Więc nie dogadaliśmy się na koniec (z NB), bo przerwaliśmy rozmowę telefoniczną, gdy moja siostra wyszła ze sklepu. W sumie, to ja myślałem, że NB powiedziała, że zadzwoni jeszcze raz, a ona, że ja, komórki i słaba jakość połączenia. "Czekam na Twój wyrok"-powiedziała, zanim przerwaliśmy rozmowę. "Na jaki wyrok?", ale wiedziałem, że chodzi jej o to, czy zerwę kontakt, czy nie. "żartowałam"-dodała szybko. Moja siostra wierzy w duchy, jak wierzę w podświadomość, i chciałbym wierzyć w UFO ;o) Uzgodniliśmy z siostrą, że co dla niej duchy, to dla mnie podświadomość, i już się na ten temat nie musimy kłócić ;o) "Sama sobie