Raz bez drutów w głowie
Dzisiaj rano było spotkanie trenerów szkolnych paletek. Jeden to nawet jest graczem narodowym, czy jak się to nazywa. Ale są też uczennice, które w zeszłym roku same do tej szkoły chodziły. Ja, to tak po środku z moimi umiejętnościami. W każdym razie była tam Je, z pochodzenia, to chyba z HongKongu. Jak ją widzę, to trochę rozmiękam, choć mogła by być moją córką. Już razem prowadziliśmy treningi w zeszłym roku. Am nie przyszła, bo miała okropne sny i budziła się parę razy w nocy, nie mogąc się rano obudzić, nawet jak do niej dzwoniłem. - Ty też byłeś w moim śnie - napisała mi. - Pięknie - pomyślałem sobie - jeszcze mnie tylko w czyimś koszmarze nocnym nie było. Poszliśmy po godzinnym spotkaniu w czwórkę, z Je, na kawę. Pod koniec kawy, alarm. Wypędzili nas z kafejki, która jest zresztą częścią szkoły. Pasowało by pod sen Am. Tyle, że podjechały dwa wozy strażackie, nic nie było widać, żeby się coś paliło. Je, która mieszkała kiedyś na kampusie tej szkoły, powiedziała -- Pewnie znowu kt