Posty

Smutek i ironia

W sumie, to nie wiem, czy ta dziewczyna coś ode mnie chciała, czy nie. Wydawało mi się, że się za bardzo w nią na basenie wlepiam, chociaż nie robiłem tego specjalnie, raczej dyskretnie. Na koniec jak ja się zebrałem z moim kumplem, to ona też. I wylądowaliśmy na tym samym promie. Gdyby się uśmiechnęła, to bym pewnie zagadał, tym bardziej, że usiadła blisko mnie. Chciała chyba koło mnie stanąć, ale nie zdążyłem jej miejsca zrobić. Mhmm, a może mnie wogóle nie rozpoznała? W każdym razie musiałbym do niej podejść, albo przesunąć się kawałek, ale siadła mi trochę logika. Teraz widzę oczywiście te rozwiązania, ale wtedy, na tym promie, czułem się jak na egzaminie. ściskanie w żołądku i lekka pustka w głowie. Ale, to nie pierwsza ładna dziewczyna i nie ostatnia. Gdy mi niespecjalnie zależy, to potrafię zagadać, jak do tej, która koło mnie w kafejce siedzi. Mhmm... Ale tamta miała coś w sobie, a może po prostu była ładna ;) Dzisiaj to raczej dzień smutku. Po prostu mi smutno. Może nie cały d

Wieczory

Tak sobie siedzę w kafejce, tym razem bez cappuccino. NB (narkotyk B) trochę uciekła w przeszłość, nie wiadomo jak daleko. Zastąpiło ją może trochę pływanie, trochę TT, a może nic jej nie musi zastąpić. Zaczynam sobie zdawać sprawę jak na mnie niektóre dziewczyny działają. Czasami powodują bezradność, czasami nieśmiałość. Czasami nie wiem co powiedzieć, żeby nie zabrzmiało głupio. Ale przyglądam się temu. Póki sezon się nie skończył, to chodzę na basen. Czasami wskoczę do wody i płynę wzdłuż dna, próbując różne rzeczy, aż do momentu, gdy orientuję się, że mi oddechu zaczyna brakować. Nie wpadam w panikę, nie wypływam też gwałtownie, po prostu powoli płynę dalej, starając się dotrzeć do powierzchni, trochę się przy tym może dusąc. W wodzie nie czuję tego ciężaru na piersiach. W wodzie jestem jakiś inny, wolny, gdy po prostu sobie płynę, nie próbując cudować i płynąć szybciej, niż mi na to technika pozwala. Widzę dziewczyny w bikini i czuję smutek, że są tak daleko. Tak, jakbym nigdy z ż

Droga jest celem

Tak sobie siedzę w kafejce. Moja znajoma z Inodnezji, który na południu mieszka i której już parę lat nie widziałem, napisała mi "Droga jest celem". Sam to też powtarzam. Ale na tej drodze istnieją uczucia, tęsknoty, małe cele. Jak to wszystko pogodzić. Trochę mnie głowa boli. Może za dużo na basenie siedziałem, za mało płynów piłem, za dużo się w ekran na blogu wpatrywałem. Nie napisałem jeszcze do NB. Tak się powoli zastanawiam, co jej napiszę, ale nie chcę tego z przymusu wewnętrznego robić, nie chcę robić tego, bo przed czymś uciekam. Często czuję lęk. Jak idę na obiad, czasami rano. Coś mi naciska na pierś. Niektóre cele wydawały mi się odległe, niektóre osiągnąłem, nawet już teraz nie wiem kiedy. To znaczy wiem, ale teraz nie wydają się takie trudne. Paru rzeczy jeszcze nie mam, może tych jednych z najważniejszych. Ciągle jestem sam. Nie wiem, co przyniesie przyszły rok. Ale do końca roku mam w miarę spokój, pracę, żadnych nowych celów. Najważniejsze, to spróbować nie b

Zmęczenie

NB (narkotyk B) napisała mi, że mam do niej nie pisać, po tym, jak jej parę smsów z zarzutami wysłałem.że nigdy się nie otworzyły przede mną. Ja się chciałem wygadać. teraz jestem zmęczony, po tym spotkaniu z tą kobietą i tą cała sytuacją. Może wreszcie o niej zapomnę, bo nie mam siły się nad smsem do niej skoncentrować. Wracam do przeszłości, w czasie gdy biegam, w domu. Chcę znaleźć to, co mi przeszkadza i oswoić to. Powoli mi się to udaje. Mam momenty, że mam naprawdę dosyć. Nawet pomyślałem, że mógłbym się zabić, ale nie myślałem o tym na poważnie. Bo po prostu, ból nie jest tak silny, więc po co tracić to życie? Zobaczę, co jutro będzie. Napisała AW, czyli A od wspinania się. Już dawno nic nie pisała, ale podobno miała coś z ręką i nie chciała prywatnych maili pisać. Wsio ryba. Parę smsów z DT (dziewczyną terapeuty). Zobaczymy, co jutro przyniesie. Jestem taki zmęczony, że niewiele czuję, co mi w tym momencie nie przeszkadza. Myśli są jak ułożone w koszyczku z watą. Zaplątują się

Z ulicy

Co mi się wczoraj zdarzyło. Niewinnie zagadałem do kobiety, która na prom czekała, nie, to ona do mnie zagadała, fakt. Jakoś się rozgadaliśmy i potem jechaliśmy w tą samą stronę rowerami. Koło mojego domu zatrzymaliśmy się, bo tam się nasze drogi rozdzielały i dalej rozmawialiśmy. W sumie, to pomyślałem sobie, że może była by to okazja, żeby się z nią przespać, bo tak nigdy jeszcze nie zrobiłem, poza tym, to dawno już seksu nie miałem ;o) Ona spojrzała na zegarek i powiedziała, że szkoda, że tu nie ma żadnej knajpki w okolicy. Zaprosiłem ją do domu, a co miałem zrobić? Tak sobie rozmawialiśmy, ona dużo podróżuje, jako przewodnik. Wspomniałem o tym, że coś tam sobie piszę, o moim problemach. "Ja też mam autorytatywnego ojca"-powiedziała, używając formy teraźniejszej. I tak się zaczęło. Rozmowa w kółko. Jej rodzice ją męczą, ojciec kontroluje ją na każdym kroku, matka kapuje u ojca na nią, a ona ma ponad 40 lat. Chętenie by znow gdzieś pojechała a potem wzięła za siebie, za to,

Francuzka

Byłem na wernisażu. Stwierdziłem, że pójdę, to może poznam kogoś, taki wygłodniały ciepła i seksu. Jedna z tych artystek wydawała się być miła, a przynajmniej miała duży dekolt. Niestety też chłopaka, który siedział dwa metry obok. Ale ja, jak kaczka Darwina, zafiskowałem się na pierwszy dojrzany objekt, który nie był moją kumpelką i przegadałem z nią pół wieczoru. Tematyka, od sztuki, do fizyki kwantowej ;o) No i co dalej? Ona wyjeżdża we wtorek i już jej może nigdy nie zobaczę ;o) Czekam na odpowiedź od NB. Nie mam ochoty do niej pisać, bo to ona powiedziała, że do mnie maila napisze. Chodzi ciągle o tą nieszczęsną przesyłkę, które wróciła do niej. Jakiś zmęczony jestem. Może to długei rozmowy na blogu, które też mnie trochę wysiłku kosztują, może to pogoda, bo leje. Coś dzisiaj cappucciono nawet nie pomaga. Miła była ta Francuzka. ---- PTSD Co się zmieniło? Może to, że nie czuję takich gwałtownych uderzeń uczuć, gdy widzę ładną dziewczynę. Nie czuję takiego gwałtownego smutku, że on

Gdybym

Tak mi do głowy przyszło, może ze względu na ponowny kontakt z NB. Gdybym coś zrobił, coś, nie wiem co, to było by inaczej. Gdybym może był inny, bardziej zdecydowany, nie miał moich problemów, to może by mnie bardziej chciała, może by mnie kochała. I skojarzyło mi się to coś z malowaniem. Bo malowanie, to nie znajomość farb, oczywiście, nie tylko to, to też umiejętność upaćkania nimi płótno, czy czegoś w ten sposów, żeby z tego jakaś całość powstała. Pomyślałem o tym, bo wyczytałem kiedyś, że dzieci często myślą, "gdybym był inny, może lepszy, to by mnie tata, albo mama kochała. Ale nie potrafię tego, albo tego, albo to" Nie myśli się tego głośno, ale dzieci tak sobie świat wyjaśniają. I gdzieś to pozostaje. To oczywiście teoria, ale w wielu przypadkach potwierdzana, na ile się coś takiego da potwierdzić. I dlatego myślę sobie, że mogę się starać o NB, i myśleć, co mógłbym jeszcze zrobić, żeby ona mnie pokochała. Powtarzając w ten sposób mój schemat zachowania z dzieciństwa.