Posty

Walka, żeby tylko z cieniem

Dzisiaj mi kumpel powiedział, że mam nie przyprowadzać J na ściankę, bo jest zbyt czarująca. Ciekawe, że dopiero teraz ją zauważył. Jestem w domu. Trudno mi się za coś zabrać, uciekam w filmy, czy internet. Czuję, jak mnie zimno ogarnia, taki sobie zimny lęk. Pamiętam, jak mną rzucało o ściany, gdy byłem sam i miałem coś zrobić. Sam, to znaczy, sam w domu, nawet jak z kimś byłem. Wiedziałem, że muszę coś zrobić, a nie potrafiłem. Zalewało mnie albo gorąco, albo, no właśnie co? Wczoraj byłem w jakiejś galerii z E, który wpadła z Berlina. Wystawiała jedną swoją rzecz, wystawiało w sumie ponad dziesięć osób. Wszyscy artyści, dobra, prawie wszyscy, ubrani byli na czarno, a w najlepszym wypadku szaro. Wiadomo, to Hamburg. Ale po północy zaczęliśmy nawet tańczyć, tyle, że DJ puścił tak głośno, że uszy siadały. W sumie, jedyne co mi się układa, to chyba finanse, w miarę. Byłem na sporcie, prawie codziennie, bo się otłuściłem. Ale mimo tego, że jestem parę kilo cięższy, to robię trudniejsze dr

Jak zwykle, dwa swiaty

Tak sie troche miotam, nie wiem, czy stoje w miejscu, czy ide do przodu, a moze sie cofam? Fakt, nie czuje tyle bolu, co kiedys. Czasami ogarnia mnie smutek, w weekend nie potrafie sie za nic wziac. W soboty wiadomo, scianka, z J, inaczej bym chyba w ogole nic nie zrobil. Ciagle nie udalo mi sie przeprowadzic. Ale zanim sie przeprowadze, to chce troche rzeczy sprzedac, zaby ich nie wlec ze soba. Problem w tym, ze trudno mi sie za to zabrac. Cos mnie blokuje, wiadomo co, moje leki. Cos wlacza sie w mojej glowie, jakby ktos prezstawil zwrotnie i zaczynam czuc lek. Wiec moje zycie, to walka z lekami, albo ucieczka przed nimi. J chce jechac w skalki ze mna, a ja nie wiem, czy mi sie chce. Ale pewnie pojade, bo brakuje mi czyjegos ciepla. NB (narkotyk B) nie odpisalem na ostatniego smsa, bo co, ona cos napisze i ja mam jej od razu odpisywac. Nawet jej sie nie chce maila napisac. Nie chce mi sie juz tlumaczyc zachowania innych, ze niby to, czy tamto, dlatego nie pisza. Czasami trudno jest so

Gruby brzuch

Byłem wczoraj na jakimś tam "workout" i paletkach, bo mi brzuch naprawdę rośnie. W przedłużony weekend w skałkach i na długich marszach z J. Byliśmy nad jeziorem, idąc w jedną stronę 2 godziny szybkim marszem. Nie każda jedna dziewczyny chyba by coś takiego zrobiła, ale J chyba lubi. Ogólnie, to sporo jest wysportowanych dziewczyn w Niemczech, a może się tylko w takich kręgach obracam, bo ludzie ze ścianki coś tam próbują robić, bo im człowiek cięższy, tym trudniej się wchodzi. Mnie brzuch urósł, to znaczy, tłusty się zrobiłem, bo przez kłopoty ze ścięgnem mało robiłem. Ale, teraz już lepiej, no i pogoda na basen częściej. NB (narkotyk B) mi SMSa posłała. Zaczęła czytać książkę, którą jej parę lat temu podarowałem. Coś A. Miller, z psychologii. Podziękowała. Niech się ku..a wypcha. Czego ona ode mnie chce? Mam ochotę na mięso. Kupiłem sobie dzisiaj salami. Coś po tym wyjeździe w skałki, to znaczy, z J, mnie tak wzięło. A może ta moja bezwolność i lęki mnie tak męczą, że się w

Goraco i basen

Ale sie ku..a spalam od srodka, cos mnie dusi. Skad sie ten stres bierze? Czy to naprawde wychodzi cos ze starych czasow, dodane do rzeczywistosci? Zaczal sie sezon otwartych basenow, wiec wskocze do wody, splucze troche tego cholerstwa z moich zwojow mozgowych, reszte wysuszy slonce. W weekend jade z J w skalki, troche mi sie nie chce, wolalbym z jakas, z ktora cos ciekawego moze sie wydarzyc. Ale przynajmniej sie wyspie i troche natury zaznam, moze jeziorko w lesie zalicze.

Słońce

Byłem dzisiaj na rowerze, padało, wróciłem do domu, słońce świeci. Wczoraj ścianka z J, prawie, że się nie pokłóciliśmy, ale to nie moja dziewczyna, więc nie ma po co się kłócić :) NB (narkotyk B) do mnie smsa napisała, coś w stylu, że myśli o mnie. Możliwe, że przegapiłem jej urodziny, ale ona mi nigdy nie składa życzeń. A może tak zagadała, jak zwykle, nie wiadomo po co. Walczę dalej, próbując, czy musząc trochę roboty papierkowej zrobić. Raz robi mi się gorąco, raz mniej. Coś w moim mózgu jest pokręcone, ale piję kawę, to najczęściej pomaga.

Nie wiem, czy lubie ludzi

W sumie, to jakos tak zawsze wyladuje, ze mieszkam poza miastem. Przygladam sie moim lekom. Gdy mam energie, to z nimi walcze, gdy mniej, to odpuszczam, chyba, ze inaczej sie nie da, to pije wtedy kawe, czy mocna herbate i robie to co trzeba. Sporo energii mnie to wszystko kosztuje, tak mi sie wydaje. Z drugiej strony latwiej mi teraz zauwazyc granice leku, ten impuls, ktory powoduje, ze zaczyna mi sie robic goraco, cos zaczyna mnie tlamsic, przydusza, wciska w lozko, lub krzeslo, przeskadza sie poruszac, czy nawet rozsadnie myslec. Kiedys uciekalem w milosci, czy zakochania. Myslalem o tej jedynej, dzieki ktorej bylo by mi lepiej. Pisalem do niej, albo odurzalem swoj mozg wyobrazeniem o niej. To pomagalo, jak kazdy narkotyk. To znaczy, na chwile, potem bylo gorzej. Jednak moze jest troche lepiej, bo zamiast rozwalac sie przy jakichs sportowych wyczynach jezdze sobie na rowerze, to znaczy, gazuje, jak to sie u nas mowilo. Mozna sie fajnie wyzyc i sporo ptakow sie widzi, nawet pijawki w

I tak sobie ciagne

Ciekawe, prawie caly czasa czuje niepokoj. Kiedys uciekalem w sport, teraz moze mi sie to lepiej udaje wytrzymac, a moze jest tego niepokoju mniej. Jest mi po prostu goraco, od srodka, tak, jakbym mial pusta, rozgrzana przestrzen miedzy cialem i skora. W sumie, to jest to nawet interesujace uczucie, tyle, ze w miare nieprzyjemne. Rownoczesnie przeszkadza mi cos w robieniu prostych, zwyklych rzeczy. Wiadomo, istnieje cos takiego jak prokrastrynacja, czy jak to sie nazywa. Dusze sie i uciekam w filmy, a dzisiaj ide znowu na scianke. Na paletki nie chodze, bo czekam, az mi sie sciegno Achillesa do konca wygoi, za to jezdze na rowerze, to tez fajne, bo mieszkam w spokojnej okolicy.