Posty

Krótkie dni...

NB (narkotyk B) coś się nie zgłasza. Przydała by mi się jaka dziewczyna, to bym nie myślał tyle o NB, choć ostatnio mało o niej myślę. Dzisiaj myślałem o X, takiej Chince z paletek, ale za młodej dla mnie. Cosik mi się chyba młode dziewczyny podobają. Myśl o Roninie chyba mi trochę pomaga. Tak sobie czytam tą Hagakure i myślę, że mieli przechlapane, w pewien sposób, a w inny, to życie było jakby w ten sposób prostsze. Jakby inny rodzaj religii. Ciekawe, jak to będzie, jak mi się robota w grudniu skończy, co wtedy zrobię. Na tym nowym mieszkaniu, jakby mniej było tych lęków, ludzie mogą mi zajrzeć przez okna kuchni, czy sypialni, czy w ogóle każdego pomieszczenia do mieszkania, ale jakoś mi to nie przeszkadza. Czuję się trochę jak w teatrze ;) czasami może lubię stać w centrum. Przez X mam większą ochotę uczyć się Chińskiego, choć nie wiem, czy ją jeszcze kiedy zobaczę. Za to mogę sobie trochę z M, inną Chinką, w pracy poćwiczyć. Tyle, że ta już jest wydana, ale bardzo ładna i miła. Ano

NB się nie odzywa

Tak się zastanawiałem, czego NB (narkotyk B) chce, bo najpierw zadzwoniła, że czyta moje maile, potem napisała parę smsów, coś tam chciała wyjaśnić, zgłosić się "jutro", a potem zamilkła. Ale NB, pewnie w odróżnieniu do uzależnienia od innych narkotyków, już tak na mnie nie działa. Gdy ona coś tam napisze, albo się zgłosi, to od razu nastawiam się na to, że coś jej się zwidziało, nie wiadomo, czego chce i że pewnie jej się znowu odwidzi. Poza tym, to jakoś żyję, byłem nawet u fryzjera, w domu żyję z pudeł, nawet nie znalazłem jeszcze pojemników na śmieci, bo późno wracam do domu. Mógłbym się spytać sąsiadów, ale wczoraj sąsiadki z piętra nie było, a na dół nie chciało mi się iść. Wiadomo, ta z piętra jest bardziej atrakcyjna, jakaś miła ciemnoskóra, choć nie wiem, czy jest miła, wiem, że ciemnoskóra. Dzisiaj rakietki, dwie już złamałem, teraz gram jedną w miarę tanią, mam nadzieję, że przeżyje. Czytam sobie dalej "Hagakure", w sumie, to ciekawie kiedyś żyli. Samuraj

Nic nowego z NB

NB (narkotyk B) odzywała się i coś jej przeszło, tak samo, jak ją pewnie coś naszło ;) Mnie męczy niepokój, najchętniej bym uciekł z pracy, ale dokąd? Więc siedzę. Jeszcze się do końca nie przeprowadziłem, ale mieszkam już w mieście, co ma swoje zalety, bo jest blisko do pracy. W sumie, to dziwne, bo może jakbym gdzieś do pracy na stałe poszedł, to byłbym spokojniejszy? A może te rzeczywiście tylko lęki egzystencjalne, albo lęki z dzieciństwa? Szkoda, że z NB nic nie wyszło, ale muszę iść dalej. Taki Ronin, to nie miał lekko, niektórzy umierali z głodu, przyłączali się do gangów, albo do piratów, pod tym względem, to mam lepiej. Ciekawe, jak by to było, tak żyć z dnia na dzień, bez dachu nad głową. Potrafię być sam, to znaczy, nie jestem tak zdesperowany, że na siłę kogoś muszę mieć, ale tak żyć jak Ronin? Ciekawe, kiedy NB się odezwie, ja nie odezwę się pierwszy, bo już mi się znudziło. Szkoda energii, którą w to ładuję, jak w beczkę bez dna. Nadłamałem drugą rakietkę, zauważyłem to,

Ronin a PTSD

Tak sobie piszę, to pozwala pozbierać myśli. NB (narkotyk B), chodzi mi po głowie od lat. Teraz jest dzieciata, zamężna. Napisałem jej, że jak myślę o niej, to świat nie jest taki pusty, odpisała mi, że też tak czuje. PTSD, to post traumatic stress disorder, nawet nie wiem, jak to się dokładnie po polsku nazywa, stres po wydarzeniu traumatycznym? Cholera wie, nie chce mi się sprawdzać. W sumie, to zawsze mi się trochę śmiać chce, jak widzę, jak się rodzice ze swoimi dziećmi cackają. Ja nie miałem tak źle, bo moja mama była w miarę normalna, w miarę, ale przed moim starym to po prostu uciekaliśmy. Nie dlatego, żeby wracał pijany do domu. Gdy był pijany, co mu się rzadko zdarzało, raczej podpity, to był nawet łatwiejszy do życia, jowialniejszy, można było nawet przejść koło otwartych drzwi kuchni, bo przeważnie coś podpijali, jak grali w brydża, bez lęku, że się zaraz przyczepi i da po twarzy, czy inne. Kawa zrobiła się letnia, nie lubię letniej kawy. Ronnin, to samuraj, który nie ma swo

Hagakure

Czytam sobie kawałki Hagakure, czyli "Drogi Samuraja", czy coś. Ciekawe, jak ludzie żyli, choć to pewnie trochę jak bajki Andersena, ino, że inksze. Na paletkach jest jedna dziewczyna/kobieta z Japonii. Mówiła, że nie znali w Japonii tego serialu "Shogun" ;) NB coś się ostatnio zgłasza, to znaczy, nie za często, ale teraz chce zainstalować skypa na komórce, żeby coś pogadać. W sumie, to nie wiem, czego chce, czy jest znowu w ciąży, czy co. Fakt, ostatnio napisałem parę maili do niej. "Pewnie ona chce ode mnie nerki", jak powiedział bohater jednego serialu, czy jakiegoś filmu, gdy do niego jego Ex zadzwoniła. Byłem wczoraj na paletkach i złamałem jedną, przy ścinaniu. Moją zapasową, po tym, jak w ciągu dwóch tygodni w mojej "głównej" dwa razy naciąg zerwałem i jest w naciąganiu. Jak zatrzeszczała, to się wystraszyłem, że to coś z moim ramieniem. Byłem nawet trochę dumny, że ścinając złamałem rakietkę, ale z drugiej strony, to szkoda rakietki, bo b

Zdziwienie

Byłem wczoraj w tym nowym mieszkaniu, po paletkach, z których nie byłem specjalnie zadowolony, bo na siatce grałem jak palant. Pojechałem do tego nowego mieszkania, żeby zawieźć tam trochę książek, bo powoli się zaczynam przeprowadzać. Zacząłem skrapiać tapety wodą, bo to mieszkanie po palaczach, zapiera dech na wejściu, jak zadzwoniła komórka. Okazało się, że to NB (narkotyk B), która dzwoni, żeby mi powiedzieć, że czyta moje maile. Ostatnio napisałem parę maili do niej, dodając, że nie wierzę, że ona je przeczyta, bo są długie. Ciekawe, co jej się stało, że zadzwoniła. Ostatnio rozmawiałem z NB, ponad rok temu, dwa lata temu? Dzisiaj idę na ściankę, już dawno nie byłem, potem do mieszkania, pozdzierać tapety, czy cóś, potem może paletki. Mam wrażenie, że moje lęki trochę przechodzą, nie wiem, ale zacząłem się zastanawiać co robić dalej. Robota mi się kończy, więc pewnie pojadę do Australii, na parę miesięcy, a może na całe życie. Moje lęki mówią "nic nie rób", ale czasami u

Z życia zwierząt..., czy coś w tym rodzaju

W sumie, to często porównuję ludzi do zwierząt. Wiem, w Polsce, czy w innych krajach głęboko religijnych, czy to katolicyzm, czy islam, takie stwierdzenia są mało popularne. Pamiętam, jak jeden muzułmanin się oburzył, jak powiedziałem, że człowiek to też zwierzę. Ale, na temat religii, a przynajmniej niektórych czasami trudno się dyskutuje. Tak sobie myślałem dzisiaj znowu o wiewiórce. Wiewiórka zbiera orzechy, czy inne żołędzie i po prostu jest. Nie zastanawia się chyba "po co"? Wiele ludzi musi się jakoś "udowodnić", począwszy od prymusa w klasie, a skończywszy na dresie, ze złotym zegarkiem, czy naszyjnikiem. Byłem na jodze, to było miłe, brakuje mi chyba medytacji, muszę znowu pomedytować. Ale w sumie, to napisałem ostatnio parę maili do NB. NB, to narkotyk-B. W trakcie pisania maili do Niej, jest mi miło, wydziela się pewnie serotonina, czy jakaś inna dopamina. Potem się głupio czuję, jak na kacu, bo ona nie odpowiada na takie maile. Potem jestem na odwyku, bo