Posty

Zmęczenie i inne

W robocie jak to w robocie. Piłem za dużo kawy, to znaczy, chyba ze 4 małe filiżanki, albo w sumie, to 5. Teraz piję z automatu, gdzie trzeba robić kreski przy każdym tankowaniu kawy, temu wiem. Mogę pić z innej maszynki, za darmo, ale z automatu lepiej mi smakuje bo jest świeżo mielona. Nie wiem, czemu mnie tak lęki w pracy gonią. Ale gonią mnie też w domu. Czasami robi mi się duszno, czasami mnie wszystko denerwuje, szczególnie, gdy za mało wody piję. Chciałbym uciec, pobiec przed siebie, ale oczywiście tego nie robię. Myślę często, wracam do tego jak było, do mojego pokoju w domu rodzinnym, w którym byłem jak w klatce, bo nie ważyłem się z niego wyjść, gdy stary był w mieszkaniu. Nie chciało mi się iść po pracy do domu, ale nie chciało mi się też do "siłowni", w sumie, jak to się nazywa, fittness-room? I może bym nie poszedł do tej "siłowni", ale pomyślałem sobie, co będę robił w domu. Porobiłem parę ćwiczeń, dobrych też na ściankę i na paletki, porozciągałem się

Zanikający ból

Mógłbym dodać trzy kropki, po "zanikający ból...", było by bardziej, nie wiem, może dramatycznie. Napiłem się mocnej herbaty, jeden bierze dragi, drugi herbatę. Słucham sobie Nirvany. Ano, zawsze myślę o tym, że Kurt Cobain się chyba sam przekręcił. "Sam przekręcił" brzmi chyba lepiej, niż "popełnił samobójstwo". On brał dragi, ja piję herbatę. On miał chyba bardziej przechlapane. Mam wrażenie, że mój ból trochę zaniknął. Tak, jakbym miał różne fazy. Kiedyś smutek, ból, a może najpierw ból, tęsknota, smutek. Teraz jest niepokój. Niepokój był cały czas, dlatego chyba potrafiłem biegać, tyle. Eh, Nirvana coś na mnie źle działa. Pamiętam, jak jej czasami słuchałem i było mi cholernie źle. Tak źle, że już widziałem to drzewo nad jeziorem, nad które chodziłem biegać. Fakt, nigdy nie wybrałem gałęzi. Ale, i tak bym się chyba nie zabił, nie wiem. W tym momencie wolę słuchać czegoś bardziej pogodnego: http://www.youtube.com/watch?v=qkKcd51QCiE Zmarnowałem dzisiaj

Mniej czarnego smutku, czy może lęku?

Udało mi się nawet coś dzisiaj zrobić, to znaczy, nie przeleżałem całego dnia oglądając seriale, choć znalazłem nowe. Nie byłem pobiegać, żeby mi z tą łydką przeszło. Muszę na drugi raz bardziej uważać, jak robi "klick" gdzieś u mnie w głowie. Wtedy łatwo mogę dostać kontuzji, bo jakoś tracę kontakt z rzeczywistością, lekko, zamieniam się w wilka, który biegnie przed siebie. W głowie jest wtedy fajnie, ale nogi to nie zawsze wytrzymają ;) Ciągle się nad Australią zastanawiam. Co mnie tutaj trzyma, to fakt, że jakoś mam coś poukładane, choćby na chwilę i musiał bym to wszystko zostawić. Po drugie, to pewnie kasa. Kasa daje niewątpliwie jakieś tym poczucie bezpieczeństwa, tym bardziej, że pewnie się gdzieś tam w głowie boję, że nie będę w stanie pracować, czy nie znajdę pracy. Człowiek się młodszy nie robi. Albo może to, że mieszkałem już nad morzem, nad Atlantykiem i wyprowadziłem się stamtąd. Gdyby mi nie chcieli umowy przedłużyć, to było by łatwiej. A tak, to co. Co zrobić z

Wesoła piosenka. Dlaczego się nie zabiję, dzisiaj, czy jutro?

To jedna z moich ulubionych piosenek, to znaczy, tak raz na rok ;) http://www.youtube.com/watch?v=S-JyoVdopsI Niektóre blogi są ponure, czasami, mój też czasami do takich może należy, a może nie. Ale nade mną mało kto się lituje, mhmm. Dlaczego się nie zabiję, dzisiaj, czy jutro? http://www.youtube.com/watch?v=oG6pEolAKm8 Wiem, jak to jest, to znaczy, wiem jak ja czuję cierpienie. Widziałem kiedyś film, gdzie facet sobie palec odciął, bo był nieszczęśliwie zakochany. Ja otaczam się skorupką, nie wiem, czy jestem bardziej cały, czy nie, ale staram się unikać tego, żeby mnie raniono. Kiedyś bardziej mnie raniono. To trochę jak taniec na line. To znaczy, ja to bym nie zatańczył, ale wiadomo, o co chodzi ;) Poczytałem trochę blogów innych ludzi. To znaczy, tych, którzy coś tam podobnego przeżywają, co ja teraz, czy kiedyś. Ciekawe jaki będzie świat za 200 lat. Może gorszy, może lepszy, może po prostu inny. Z jednej rzeczy na pewno się cieszę, to znaczy, gdy chodzi o technikę, to z postępu

Dlaczego ludzie się zabijają?

Tak się w sumie zacząłem zastanawiać, co ludzie czują, zanim się nie zabiją, albo próbują. Ja nie pamiętam już co dokładnie czułem wtedy, bo to dawno temu było. Teraz po prostu przychodzi taka myśl, podobnie, jak myśl, "o niebieskie niebo dzisiaj". Gdy jest mi źle, chyba raczej chodzi tu o poranny smutek, czy gdy moje lęki znowu zwyciężają, to myślę, że w sumie to może warto było by się zabić. Ale nie myślę o tym poważnie. To bardziej, jakby człowiek popatrzył przez okno i zobaczył niebo, albo raczej deszcz. Ta myśl zaraz przechodzi, nie zwracam na nią specjalnej uwagi, czasami zastanowię się, skąd przychodzi. Ale częściej czuję smutek, a jeszcze częściej lęk, albo jego działanie. Zacząłem używać w pracy automatu do kawy. Kawa jest chyba lepsza, bo świeżo mielona, poza tym, to lepiej kontroluję ile jej wypijam. Powiedzmy sobie, kawa smakuje na pewno lepiej, a przynajmniej to coś innego. Po obiedzie piję filiżankę herbaty. Kofeina pomaga mi, gdy coś mną szarpie od środka, gdy

Samobójcy, jęzki obce i autystyczne dzieci

Dzisiaj napisałem jednej mojej kumpelce o tej statystyce samobójców. Odpowiedziała, że ja chyba o czymś takim nie myślę, dodając do tego chyba z 10 wykrzykników "!!!!!!!!" (dla demonstracji ;) Oczywiście nie odpowiedziałem. Znam ją od lat, wymieniamy też w sumie codziennie parę zdań na necie, ale nie przypominam sobie, żebym jej kiedyś powiedział o tym, że chcę się zabić. Może wynika to z tego, że mam wrażenie, że ludzie i tak wiele rzeczy nie zrozumieją, że myślą czasami inaczej, czy czują też trochę inaczej. A może jej powiedziałem i już nie pamiętam? Autyści piszą czasami różne rzeczy. Jedna autystka, dosyć znana, profesorka ze stanów (Temple Grandin) zbudowała sobie maszynę do tulenia się. To znaczy, wchodziła do tej maszyny i ta maszyna ją trochę ściskała. Jej to dawała ulgę, spokój. Nie lubiła, jak ludzie ją ściskają, wtedy. A ludzie jak zareagowali? Chyba najpierw robili wielkie oczy, a może jej kazali usunąć tą maszynę z akademika, gdzie mieszkała w dwójce, a może nie

Oduczyć się "samobójstwa"

http://www.depresja.za.pl/art10.html "Najczęściej porywają się na swoje życie osoby żyjące w związku małżeńskim, o wiele rzadziej stanu wolnego lub rozwiedzione. Przede wszystkim z wykształceniem podstawowym i zasadniczym zawodowym. Najrzadziej z wyższym. Często pod wpływem alkoholu, żeby dodać sobie kurażu." "Panowie nie tylko kilkakrotnie częściej odbierają sobie życie, ale też czynią to w sposób bardziej gwałtowny" "Średnio co 40 sekund ktoś odbiera sobie życie. W Polsce na każde 100 tysięcy osób 15 popełnia samobójstwo. Mężczyźni ponad 5 razy częściej niż kobiety. W nieudanych próbach przodują panie." Wiadomo, to statystyki. W sumie, to jednym z powodów dla których bym się teraz nie zabił, oprócz tego, że mi się już nie opłaca, bo jest mi lepiej niż kiedyś, jest myśl, którą mi moja kumpelka podsunęła, że może mój stary chciał mojej śmierci. Ogólnie, to też z zasady nie mam zamiaru się poddać. Wiadomo, kiedyś może się zabiję, jak moje życie strac