Posty

Praca nad sobą, gdy nie da się zmienić świata

Myślę, że gdy się człowiek zdecydował na walkę, w której widzie jakiś sens, to łatwiej mu wyjść z "wyuczonej bezradności". Wyuczona bezradność, jak u psów, które tak wytresowano, by nie uciekały z pomieszczenia, w którym dostają wstrząsy prądem, mimo, że było w nim wyjście. Wiadomo, u człowieka jest to bardziej skomplikowane, ale nasze mózgi nie różnią się aż tak bardzo od tych psa, jeśli chodzi o budowę. Kiedyś świat był dla mnie okropnym miejscem, chciałem się zabić, myśląc o tym chyba codziennie. Było mi bardzo źle, odczuwałem to czasami prawie jak ból fizyczny. Dystansowałem się od świata, równocześnie za nim tęskniąc, nie jest to najprzyjemniejsze uczucie, stać przed pancerną szybą. Teraz pracuję nad sobą i widzę wyniki. Nie jest mi idealnie, ale jest mi dużo lepiej niż kiedyś i nie myślę już o samobójstwie. Wiem, że muszę uważać, ale przyzwyczaiłem się do tego, żeby nad sobą pracować. Wyszedłem z założenia, że skoro nie mogę zmienić świata, to mogą zmienić siebie, tak,

Balans i lęki

Wczoraj „river in fire”, czy jakaś inna nazwa dla półgodzinnych fajerwerków. Pełno słodkich Chinek, do których nie zagadałem. Muszę się zastanowić czego chcę i zmienić moje podejście. Miałem bardzo przyjemny sen. Najpierw widziałem nagie piersi jakiejś blondynki o kręconych włosach, a potem przytuliła się ona do mnie. W dołku jej obojczyka była woda, czy coś. Ona mówi, że właśnie umyła włosy. Posmakowałem, nie wiem, jak smakowało. Szkoda, że jej nie pocałowałem. To jakieś biuro było, czy coś. Dziwne, że mi się blondynka śni, a nie Azjatki. Słaba tu kawa, to znaczy, gdy chodzi o smak, ale za to siekierzasta, takie mam wrażenie. Rano wymiana z NB, szła na piwo, ale po godzinie wróciła, bo napisała, że jest już w łóżku. W sumie, to mógłbym być bardziej miły dla niej. Ktoś napisał na blogu, że moje wcześniejsze wpisy były bardziej optymistyczne. Może tak, a może nie. Nie wiem. Dzisiaj wymieniłem parę słów, przez internet, z NB. Ona szła na piwo, poczułem się trochę zazdrosny, nie szukam w

Wolę już lęk i tęsknotę

Siedzę w bibliotece. Akurat przy tym samym stoliku facet uczy się chińskiego, z jakąś Chinką. Może ją zapytam, jak się zdarzy okazja, ile kosztuje lekcja. Normalnie, to się nie szczypię, ale facet zachowuje się trochę cichociemnie. Ostatnio zacząłem czytać książki dla dzieci, dwujęzyczne, ale trochę żywego języka może by się przydało. Z drugiej strony, to nie mam stresu, jak sobie tak sam dłubię. Jestem przy piątej lekcji, bo postanowiłem uczyć się systematycznie. Nauka, to może też ucieczka w inny świat, w którym mam trochę spokoju. Stwierdziłem, że muszę się porządnie wymowy nauczyć. To nawet przyjemne, uczenie się tego, na co ma się ochotę. Wczoraj widziałem dziewczynę, tyle, że dosyć młodą, oczywiście, taką, że na jej widok oddech mi zaczęło mi zapierać. Byłem chyba z pół godziny pod wrażeniem tego spotkania, potem mi przeszło. Jak zwykle. Dobrze wiedzieć, że przechodzi, szczególnie w momentach, jak człowiek ma burzę w mózgu. A może po prostu jestem przyzwyczajony do tego, że trudn

Jak nie wierzę, to słucham logiki.

Dzisiaj obudziłem się bez nacisku na klatce piersiowej. Ciekawe dlaczego. Przez moją głowę przebiegały dziesiątki myśli, ale powtarzałem sobie, że najważniejsze, to fakt, że jestem blisko siebie samego, dlatego, nawet jak mi się coś kiedyś stanie, to tej bliskości nic nie zmieni. To zmiana paradygmatu. Kiedyś po prostu uciekałem, teraz czasami wiem lepiej, co robić, chyba się czasami mniej miotam. Rzadko kiedy jestem zrelaksowany. Najczęściej czuję niepokój, lub lawiruję, między grzbietami, czy dolinami różnych emocji. Ludzie często myślą, że jestem spokojny, a ja po prostu nie pokazuję tego, co się we mnie dzieje. Trzymam to pod pancerną szybą. Czasami zdarza mi się jakiś wyskok, robię się dosyć niecierpliwy, czy złośliwy, lub wybuchowy. Kiedyś zdarzało mi się to częściej. Teraz łatwiej mi rozpoznać nadchodzącą falę i wiem, jak na surfie, gdy idzie spora fala, to trzeba zdwoić uwagę, skoncentrować się. Nie zabiłem się i nie zabiłem nikogo, w sumie, to coś w rodzaju sukcesu. Bawi mnie

Nie wiem, co mi po głowie chodzi, PTSD

Obudziłem się rano czując niepokój. Czyli jak zwykle, mam wtedy wrażenie, że coś ściska mi klatkę piersiową. Powtórzyłem sobie, parę razy, to znaczy, wewnętrznemu dziecku „jestem bezpieczny”, czy „jestem wolny, nic mi nie zagraża”. Wszystko pięknie i dobrze, z tym wewnętrznym dzieckiem, ale czasami nie da się z nim dogadać, jak dzisiaj rano. Czyli czasami jest to psu na budę. Myślę sobie tak o tym, że jestem niespokojny, że jak zwykle nie wiem, co tu robię. Automatycznie przychodzi mi jednak do głowy, że to chwilowy stan. „Muszę się bardziej postarać zapamiętywać momenty, gdy jest mi lepiej”, myślę sobie, po raz któryś z kolei. Wtedy pewnie łatwiej mi będzie z tego dołka wychodzić. Dołka, w którym jestem ciężki, nic mi się nie chce, bo i też nic nie ma sensu, w którym zawsze będą sam. Dołka bezradności. Staram się przypominać sobie, w takich momentach niepokoju, że często jest lepiej. Ćwiczę to świadomie. To raczej nie likwiduje uczucia bezsensu, ale łatwiej mi się z nim obejść. Traktu

To po prostu bezwładność, PTSD i dołek.

Obudziłem się rano i czułem niepokój. Trochę trudniej mi się wtedy oddycha, jestem jakby wewnętrznie skrępowany. Moje myśli krążą trochę nieporadnie, co chwilę pojawiają się pytania w stylu: „co, po co, dlaczego”. Czuję się sam, nic nie ma sensu. Co mam robić? Czy zawsze będę sam? A może powinienem robić coś innego. Wrócić do „normalnej” pracy? To ostanie może też dlatego, że w nocy napisała do mnie jedna znajoma z pracy, że chodzą pogłoski, że zaginąłem. „Miło by się było do niej przytulić”, pomyślało mi się. „Ale ona chyba akurat nie dawno wyszła za mąż”, przypomniała mi druga myśl. „Co z tego”, mówi trzecia. I tak w kółko. Teraz siedzę w kafejce, przy dosyć głośnej ulicy, co mi nie przeszkadza, może to przepędza trochę moje lęki. A może kawa i obecność ludzi pomaga, w każdym razie łatwiej mi się oddycha. Akurat spadł krótki deszcz. Teraz znowu może wyjdzie słońce, a przynajmniej przestaje już padać. Jak ktoś kiedyś powiedział, jak deszcze pada, to wydaje się, że nigdy nie przejdzie,

Reakcje na lęk, senność. śmierć mewom.

Gdy mam coś zrobić, to czuję jak mnie coś zaczyna dusić. Trudniej mi się oddycha. Jadąc dzisiaj samochodem miałem wrażenie, że jestem blisko tego, byo stracić przytomność. "Bzdury", powiedziałem sobie. "Nic ci się nie stanie". I wiadomo, nic mi się nie stało, bo nic się nie dzieje. Czasami mam tylko niższe ciśnienie. Mógłbym powiedzieć, że dzieje mi się to po śniadaniu, czy coś, albo dlatego, że za mało spałem, ale wiem, że zdarza się to często, gdy mam coś zrobić. Mam zrobić jakieś ćwiczenie z Chińskiego, od razu bierze mnie na spanie. Mam zadzwonić do kogoś, kogo mało znam, to samo. Jest parę odmian moich reakcji na stres, senność jest jedną z nich. Inna, to utrata kontroli nad precyzją ruchu. Czuję to na zawodach, albo w czasie meczy, , gdy się stresuję, gram jak łamaga, opóźniony czas reakcji. Myślę, że dlatego, że się spinam, to moje ruchy są inne niż wtedy, gdy jestem wyluzowany. Lotka ląduje nie tam, gdzie chcę, o ile ją trafię. Jest lepiej. Kiedyś myślałem,