Posty

Obiektywne spojrzenie na rzeczywistość, albo jego brak

Budzę się rano, nie czuję lęku, ani smutku, to podejrzane. Idę na siłownię, coś tam poćwiczę, ale jestem trochę połamany, choć da się wytrzymać. Najtrudniej jest mi się wybrać z domu, gdy wrócę z siłowni. Gdy myślę, że mam coś zrobić z mojej listy, to czuję, jak zakrada się jakaś emocja, wiążąca mi trochę oddech. Te emocje są też cwane, wrzucają mi myśli do głowy, w stylu "przecież teraz chciałeś jechać najpierw do kafejki, więc dlaczego masz robić coś z listy". Wiem, że to lęk tak mówi. Jak ktoś na jednym z wykładów powiedział, człowiek unika sytuacji lękowych, znajdując sobie jakieś wytłumaczenie, by się z tym uczuciem nie konfrontować. A nikt nie zna mnie tak dobrze, jak moja własna głowa. Więc szuka ona jakichś wymówek. Gdy przegrywam z lękiem, to czuję się bezradny, zalewa mnie fala smutku, czy bezsensu wszystkiego. Wydaje mi się wtedy, że nie jestem w stanie nic zmienić, nic zrobić, że nie daję sobie rady. Wiem, że z zewnątrz wygląda to pewnie inaczej. Siedzę sobie w ka

Wyuczone emocje.

Budzę się rano i czuję samotność. Zastanawiam się, co dalej. Myślę sobie "znowu się włączyły jakieś emocje, które mnie wpychają w smutek". Im dłużej się nad tym zastanawiam, tym lepiej chyba widzę ten mechanizm. Nauczono mnie bezradności, siedziałem latami w swoim pokoju, nie mogąc z niego wyjść, nie mogąc nic zrobić, starając się nie zwrócić uwagi Starego. Czasami po prostu nie wiedział, że jestem w domu. Zamiast wychodzić z pokoju, by iść do łazienki, odlewałem się do butelki po mleku, czy do ogródka z balkonu. Kiedyś się tego wstydziłem, teraz mi jakoś ten wstyd przeszedł. Byłem mały, co mogłem zrobić? Każde spotkanie starego mogło zakończyć się biciem i poniżaniem. "Pokaż no się", mógł powiedzieć Stary. "Czemu znowu nieuczesany", i prask w pysk. Ciągnął by mnie za włosy, czy ucho przed lustro. Potrząsał by moją głową, potem puścił ją i powiedział "Popatrz na siebie". Moja mama coś tam by zaskomlała, a On na to, "Nie wtrącaj się". Ba

Lęki, strach. "Jak ktoś się na gorącym sparzył, to na zimne będzie dmuchał"

Ciągle zastanawiam się nad tym, co się dzieje w mojej głowie, jak niektóre emocje, wywoływane czasami przez drobne impulsy, próbują mnie dołować. Czasami im się to udaje. Trudno jest walczyć z emocjami, bo człowiek jest do tego przyzwyczajony, że to "moje" emocje, że tak "czuję". Owszem, to coś, co dzieje się w mojej głowie, czy powstaje w mojej głowie, ale nie znaczy, że jest to adekwatne do rzeczywistej sytuacji. Na tym polega traumatyczna reakcja. "Jak ktoś się na gorącym spalił, to na zimne będzie dmuchał" Dużo ludzi miesza chyba pojęcia "lęk" i "strach". Też tak robiłem, aż mnie kumpelka psycholog uświadomiła, pewnego dnia. "Strach", to jak się widzi psa, któremu z pyska piana leci, wtedy człowiek się boi, że go to bydle może ugryźć, co na pewno nie jest przyjemne. "Lęk", zaczyna się wtedy, gdy człowiek boi się przejść ulicą, na której taka bestia mieszka, bo kto wie, może on kiedyś ucieknie, przeskoczy przez pł

Lęki i ucieczki.

Tu gorąco dzisiaj, albo mnie jest gorąco, bo w sumie, to jest tylko 30C i nawet lekki wiaterek powiewa. Wpieprza mnie to słońce dzisiaj, bo niby jest trochę chmur, ale człowiekowi jakoś deszcze na myśli. Wilgotność powietrza ponad 60%, może to przez to też. A może moje emocje odjeżdżają znowu trochę, bo po pierwsze, to wszystko mnie denerwuje, po drugie, to impulsy z zewnątrz są jakby wzmacniane. Za głośno, śmierdzi jakąś rybą w sosie pomidorowym, notebook za ciepły. Nie wiem, nie umiem się zdecydować co zrobić, jak długo tu zostać, czy w ogóle. Myślę czasami o NB. Kobieta by mi się przydała, albo upić się czy coś. Wczoraj pół dnia graliśmy w biliarda z B. Było tam trochę ładnych dziewczyn, młodych, w towarzystwie. Cholera. Ale za to klima była. B oczywiście chciał szybciej wracać niż ja. Moje emocje skaczą, jak zwykle, ale może łatwiej mi zauważyć teraz w którym momencie lęki mnie łapią i jak próbują wywołać na mnie nacisk. Bo dzieje się to czasami po prostu przez fizyczne bodźce. Rob

Samobójstwo, brak wiary w możliwość zmiany?

Kiedyś, gdy mieszkałem w jeszcze innym miejscu, innym kraju, biegałem czasami wzdłuż wysokiego skalistego brzegu morza, przerywanego małymi plażami. Trasa prowadziła najpierw wzdłuż asfaltowej drogi, potem ścieżką pośród kaktusów, takich z liśćmi wyglądającymi jak uszy zająca, potem znowu wzdłuż drogi, przez mostek i tak dalej. Ten mostek miał betonową poręcz, wystarczająco szeroką, żeby można było po niej przebiec, jak się trochę uważało. Wiedziałem, że gdybym się potknął i spadł, to raczej byłby to koniec. Zastanawiałem się nad tym prawie za każdym razem, widząc w dole szpiczaste kamienie, pomiędzy którymi wił się mały strumyk. A nawet jakbym przeżył pierwszy upadek, to pewnie by mnie szybko nikt nie znalazł, bo raczej mało kto tamtędy chodził, myślałem sobie. Dlaczego to robiłem? Może szukałem śmierci, albo ryzyka, czegoś, co by mnie wyzwoliło z nieprzyjemnego uczucia bytu. Kiedyś nie wiedziałem, że mogę się sam wydostać z tej ciemnej dziury, w której żyłem. Nie wiedziałem, że ból m

Asocjacje w mózgu. Lęki.

NB się nagle odezwała. Nawet sobie zainstalowała chata na komórce, tak, że zaczęła znowu do mnie pisać. Chodzi na terapię. Dużo nie pogadaliśmy, bo szedłem na siłownię. Lało od rano, nawet przyjemna odmiana. Teraz chłodno, to znaczy, 23C, wiatr jest chłodny. Trochę sobie nadwyrężyłem łydkę, więc zastanawiałem się, czy iść na siłownię, ale, A tam była, zdyscyplinowana, więc też poszedłem. A chodziła co drugi dzień, ale potem coś więcej poczytała, poza tym, to powiedziałem jej, że można codziennie chodzić, więc teraz zasuwa codziennie. Porobiłem trochę "na klatę", czyli raczej do paletek, bo nie zależy mi specjalnie na dużych mięśniach, temu nie ćwiczę ze sztangą, czy czymś. To i tak pikuś, w porównaniu z moimi prawdziwymi problemami, czyli lękami. Wkurzają mnie one, ale doszedłem do wniosku, że moje lęki nie są skierowane przeciwko mnie. Nie ma tam jakiegoś wroga w mojej głowie. Moja podświadomość próbuje mnie po prostu bronić, ratować mi może życie, technikami, które kiedyś d

Czasami reflektuję, obżerając się

Rano budzę się, jak zwykle, dosyć wcześnie. Wieczorem skrzeczą nietoperze, bijąc się o dojrzałe manga, na drzewie bezpośredni przed moim balkonem. Niestety, to drzewo stoi u sąsiada, "mój" ogródek jest minimalny. Więc mogę sobie na te mango tylko popatrzeć, tym bardziej, że tu kradzież, chyba nawet drobna, nie jest raczej miło widziana. Myślę, że na pewno kradną tu mniej niż w Europie. W każdym razie budzę się i czekam na to poranne uczucie, nie mdłości, ale bezradności i smutku. I nawet nie wiem, tak do końca, czy ono przyszło, czy nie, bo budziłem się parę razy. Mówiłem sobie cały czas "to tylko emocje w mojej głowie, wyuczone reakcje, na które tak naprawdę nie mam ochoty". I chyba nawet nie czułem tej bezradności dzisiaj. Tak mi się wydaje. To może się wydać dziwne, że nie wiem, ale jestem trochę jak na łódce, na morzu, szarym, na falach. Tu zawieje silniej, to przyjdzie większa fala, czasami trudno odróżnić, czy bardziej kołysze, czy mniej, bo cały czas jakoś ta