Posty

Nauka walki z lękami. Gekon

Coś słaby dzień dzisiaj. Zacząłem się bardziej wsłuchiwać w emocje, gdy siedziałem w domu, oglądając jakieś głupoty na youtube, zamiast robić coś konkretnego. Coś mnie dusiło, coś mówiło mi, "zjedz sobie jeszcze coś, może orzeszków". Mówiłem sobie "to ostatni video-clip, który oglądam" i oglądałem dalej. Aż w końcu zamknąłem komputer, bo już było koło 10 rano. Na zewnątrz słońce i koło 30C, podobno jesień, ale na jesień mi to nie wygląda. Rana cięta na stopie znowu mi się w nocy trochę otworzyła, cholera, a chciałem już coś sportowego porobić, choćby na surf pojechać. W sumie, to mógłbym na basen, ale z otwartą raną, to nie wiem, czy mnie to o parę dni do tyłu nie odrzuci, wolę poczekać. Muszę słuchać więcej Chińskiego, bo czytać, coś tam prostego przeczytam, ale tego samego tekstu nie załapię, gdy jest czytany na głos. Mam wrażenie, że szybko bym tu znalazł pracę, ale jeszcze nie chcę, bo po co mi parę nowych cyferek na koncie, jak będę znowu w tym samym kołowrotku

Rana powoli się goi

Siedzę w kafejce. Rano trudno mi było wyjść z domu, ociężałość, zaczęło się ze mnie trochę lać, ale to może też przez to, że na zewnątrz 30C. Rano obudziłem się, nie czułem niepokoju, czekałem, aż przyjdzie. W pewnym momencie, gdy pomyślałem o jakiś stresującym drobiazgu, że muszę coś załatwić, pojawił się. Od razu zrobiło mi się duszno, coś zaczęło mi ściskać klatkę piersiową. Wiedziałem, że jak wyjdę z domu, pójdę do kafejki, to będzie mi lepiej. To znaczy, nie wiedziałem, ale tak mi logika mówiła. Emocje mówiły "siądź na kanapie, poddaj się ociężałości, dzisiaj nie twój dzień, jesteś zmęczony". Pal sześć to uczucie lęku, wkurzające jest, że uciekam, często, od niektórych rzeczy od miesięcy. Na mojej liście stawiam sobie codziennie minus, gdy czegoś nie ruszę tego dnia. Niektóre punkty mają już koło -80. To dobry wyznacznik, ta lista, bo po innych punktach, to widzę, że coś się dzieje. Więc walczę dalej, wracając też do mojej przeszłości, źródła moich lęków, teoretycznie, b

Zwykły dzień, z lękami.

Siedziałem sobie dzisiaj w bibliotece. Po skosie przy dużym stole siedziała jakaś młoda dziewczyna, ze stosem książek. Jedną z nich była statystyka, ta na samej górze, reszty tytułów nie widziałem. Czasami spojrzeliśmy na siebie, jak to w bibliotece, nawet się w pewnym momencie do niej uśmiechnąłem, bo tak robię czasami, wydawało mi się być sympatyczna. Gdy pakowała książki do torby, spojrzałem na nią, a on uśmiechnęła się, bo widać było, jak się męczy z taką ilością papieru. A może była to odpowiedź na mój poprzedni uśmiech? Zapytałem ją czego się uczy, powiedziała, że statystyki, nie znosi, ale ogólnie, to studiuje psychologię. Okazało się, że interesują ją zachowanie ludzi, nie ma ochoty być terapeutą. Gdy widzę ładną dziewczynę, to mi czasami trochę słówek brakuje, tym bardziej, że akurat robiłem intensywnie Chiński. Najczęściej wpadają mi wtedy słówka z innego języka, niż angielski. "Trudno o pracę", dodała. Tak sobie od razu pomyślałem, że tak to bywa, kobieta studiuje

Parytety w IT

Siedzę w kafejce, przy drugiej kawie dzisiaj. Z jednej strony mówią po Chińsku, z drugiej po angielsku. Jakieś dwie dziewczyny opowiadają coś po tym angielsku. Jak to jakaś kumpelka chce mieć trójkę dzieci i takie rzeczy. Akurat przeczytałem dzisiaj, że jakieś kobiety chcą zaskarżyć Silicon Valley, to znaczy, jakąś tam firmę, że jej utrudniali karierę, bo jest kobietą. Zapomniałem, że czytałem to na stronie gazety komputerowej, dlatego zdziwiłem się na takie "ostre" komentarze, mówiące, że feministkom odbija. Nie przebierano tam za bardzo w słowach i o dziwo, nie zgłaszały się feministki. Dolina Siliconowa to miejsce pełne firm komputerowych, nazwa bierze się z silicon chip, czyli procesorów komputerowych. W niemieckiej gazecie, którą codziennie czytuję, takie komentarze, to by w ogóle nie przeszły. Tyle, że która feministka czyta gazety komputerowe? Jakaś się pewnie znajdzie, ale nie jest ich chyba za dużo. Tym bardziej, że większość dziatwy komputerowej, to jednak faceci. T

Nie wolno jeść ludzi.

Piję już drugą kawę, w południe była jedna, teraz, koło 17.30 druga. Kawa, to dla mnie jak alkohol, podwyższa mi trochę adrenalinę, robię się może bardziej gadatliwy, czy łatwiej mi coś robić, czy pisać. A może mi trochę też odbija? Rano miałem w miarę depresyjny humor. W domu czułem niepokój, przyglądałem mu się, wiedziałem, że mnie blokuje. Chciałem usiąść na kanapie i po prostu oglądać coś w telewizji. Skończyło się na tym, że oglądałem magazyn rolniczy. Może trochę inny od polskiego, bo chodziło tu o wyschnięte jeziora, ale, o gospodarce rolniczej tutaj. Tu raczej zboża nie hodują, bardziej krowy, czy kury, jak już. Eksportują dużo mięsa do USA, czy Chin. Jak widać, nie byłem zbyt wybredny. Siedziałem i czułem niepokój. "Jak czuje się niepokój", pytałem sam siebie. Trudno to opisać. Po części to po prostu lekkie uczucie gorąca, a może jakby miało się ziarenka piasku pod skórą, czasami to senność, czy bezwładność. Pracuję nad realizowaniem mojej listą rzeczy do zrobienia.

Codzienna walka, nawet jak się czasami przegrywa.

Dzisiaj padał deszcz. Wczoraj nie było prądu, może przez dwie godziny, po silnej ulewie. Nawet miło było, tak bez prądu, tym bardziej, że miałem jeszcze naładowane baterie w notebooku, a z internetem i tak mogłem się połączyć, bo mam kartę. Gdy się rano budzę, to przeważnie czuję lęk. To w sumie normalne, czuć lęk, czy niepokój. Nacisk na klatce piersiowej, czy trudności z koncentracją, czasami dziwna senność, czy ociężałość. To znam. O dziwo, bardziej podejrzane są momenty gwałtownego uczucia radości. Coś we mnie jakby się cieszyło. Boję się chyba wtedy, że dołek, który potem przyjdzie, może być głębszy i ciemniejszy. Jego ściany bardziej oślizgłe niż normalnie. Radość jako źródło niepokoju. Moja noga powoli się goi. Rana cięte nie zasklepiła się jeszcze do końca, więc staram się na nią uważać. Odkryłem, że to, co sobie obiłem na plecach też jeszcze nieźle boli, więc dałem sobie spokój z brzuszkami. Zaczynam robić pompki, opierając się na wszelki wypadek tylko na tej zdrowej nodze. Co

Mrówki też walczą codziennie

W miarę jak i się rany goją, poprawia mi się może nastrój. Trochę mi dokucza, że nie mogę nic robić, albo mi się nie chce, bo mógłbym jakieś pół pompki, czy coś. Wolę poczekać, aż mi się to wygoi, inaczej, to potrawa to może jeszcze dłużej. Staram się coś ugryźć z mojej listy "to do". Ostatnio coś tam minimalnie wychodzi. Czując nacisk na klatce piersiowej, po prostu myślę, że tak już jest. Nie ma sensu czekać, aż mi to przejdzie, bo może nigdy nie przejdzie. Lepiej coś robić, nie czuć się przez pasywność taki bezradny. Postanowiłem dzielić trudniejsze zadania na małe kawałki. Może tak jak mrówki, każda robi tylko drobną rzecz, ale na koniec to powstaje większa konstrukcja. Zafascynowały mnie te mrówki ostatnio. Niektóre z nich trzymają zwierzęta hodowlane, to znaczy, te różne rodzaje mszyc, które nie tylko "doją", ale też przenoszą z drzewa na drzewo, czyli tam, gdzie jest lepsze jedzenie. Chowają je też przed deszczem. Inne hodują pleśń, którą się odżywiają. Poroz