Posty

Głos w głowie "Nie dasz rady, przegrasz"

Zauważyłem wczoraj na paletkach, że w połowie gry zaczynam sobie tłumaczyć, czy się przed kimś, czy sobą samym tłumaczyć, dlaczego tą grę przegram. To nie po raz pierwszy, jak coś takiego się dzieje. Myślę, że dosyć często, szczególnie na paletkach, ale jestem do tego tak przyzwyczajony, że chyba nie zwracam na to większej uwagi. "Do niczego się nie nadajesz", słyszałem to bardzo często. "Nic z ciebie nie wyrośnie", to inny wariant, podobnie jak "nic z ciebie nie będzie". Nie zastanawiałem się nad tym specjalnie. Ale wczoraj grając w paletki zauważyłem jak sobie tłumaczę, w połowie gry, dlaczego ją przegramy, bo to była gra podwójna. "bo D jest zmęczony", powiedziałem sobie. Z D wygraliśmy parą meczy na zawodach. W jednym z nich, gdy przeciwnikowi brakowało jednego punktu do wygrania gry, a nam 4, powiedział mi "jeszcze to możemy wygrać". I wygraliśmy. Czyli ma on zupełnie inne podejście niż ja. Ale tą grę przegraliśmy, mimo, że poprzed

Kiedyś i dzisiaj

Gdy tak sobie piszę o moim dzieciństwie, to zauważam, że dużo rzeczy było innych, niż to widzę w innych rodzinach. Nie biegaliśmy w piżamach po mieszkaniu, bo można było usłyszeć "co ty jeszcze w piżamie". Sam jego głos, zapach, czy obecność powodowały momenty grozy. O czymś takim, żeby w słoneczny, niedzielny poranek wejść do łóżka rodziców, by z nimi czas spędzić? Równie dobrze można sobie wyobrazić, że o własnych siłach lecę na Marsa, co bym oczywiście preferował. Bo czego bym też miał szukać w łóżku rodziców, odbicia ręki starego na policzku, czyli na pysku darmozjada? ;) Ta myśl jest niejako śmieszna. Rano musieliśmy się od razu ubierać w ubrania domowe i siedzieć w swoich pokojach, jak myszy pod miotłą. O bieganiu po mieszkaniu i tak nie było mowy "bo jak Cię gruchnę", słyszę od razu jakiś głos w głowie, "to się nogami nakryjesz". Wspólne śniadanie? Jak się dało, to wolałem nic nie jeść, mówiąc, że nie jestem głodny, czy coś. Niektórzy ludzie mówią,

Maślanka

Coś jestem jak w błotku, znowu brodzę, nie widząc nawet brzegu. Czasami mam wrażenie, że się cofam, marnuję czas, że mnie lęki znowu do ściany przyciskają. Trudno mi się poderwać do czegoś. Fakt, coś tam z listy "todo" zrobiłem, ale jest mi tego za mało. Wczoraj nie poszedłem do kafejki i czułem jak mnie lęki zaczynają łapać, jaki taki niepokój, nie niepokój, trudny do określenia. Wypiłem kawę, potem herbatę. Nic. Na obudzenie się słucham sobie muzyki, która ma trochę energii w sobie. Wczoraj byłem na paletkach, coś słabo mi szło i ścięgno Achillesa mnie bolało i uda, kolana, w ogóle. Myślę, że więcej meczy przegrałem niż wygrałem. Nogi to mnie jeszcze z moich ćwiczeń we wtorek bolą i w poniedziałek. Fakt, w jednym z meczy, grałem akurat z jedną bardzo miłą Chmurą-Księżycową, bo tak się nazywa, YueYin. Przegrywaliśmy dosyć wysoko, ale jakoś się zebraliśmy. Pod koniec pomyślało mi się, że chcę to wygrać i wygraliśmy. To sprawa nastawienia, koncentracji, zauważam to często. Dzi

Ukryte w pamięci

Dzisiaj rano obudziłem się bez uczucia niepokoju. W sumie, to budziłem się w nocy parą razy. Wieczorem, leżąc już w łóżku, starałem się trochę poćwiczyć oczy, to coś w rodzaju medytacji. Starałem się kontrolować oddech, fajne ćwiczenie. Wczoraj wieczorem przypomniałem sobie, jak się nazywa rodzina z moich ulubionych opowiadań science fiction, gdy miałem może 16 lat. Próbowałem sobie przypomnieć przez parą lat chyba, dopiero wczoraj mi to do głowy wpadło. To znaczy, widziałem już wcześniej, że nazwa jest w tym stylu, ale nie umiałem tego znaleźć. Wczoraj naraz to było. Dwie litery w środku nazwy przestawione, w mojej pamięci, ale dało się już znaleźć na googlu. Gdy zacząłem czytać jedno z opowiadań, to przypomniało mi się to zdanie które akurat czytałem, pierwsze zdanie z opowiadania. Może niedokładnie, ale wiedziałem, że to raczej o te opowiadania chodzi. Wniosek z tego taki, że gdzieś się tam w pamięci te informacje kołaczą, dostęp jest tylko utrudniony. To, że dużo w pamięci pozostaj

Insulina i dopamina

Byłem dzisiaj na paletkach. Mało ludzi było, temu prawie cały czas grałem. Najpierw, zanim się oficjalnie zaczęło, to grałem z jednym, z którym gram czasami. Przeważnie miałem problemy z jego odbiorem serwu, nie umiałem go złapać. Po tym, jak ostatnio więcej nad nogami pracowałem, to znaczy, nad krokami, to tym razem raczej nie miałem większych problemów. Fascynujące jest, jak można się czegoś nauczyć i to zmienia pewne rzeczy. Nauczyłem się lepiej kroków do siatki, ćwiczyłem to przez ostatnich parę tygodni, nagle zaczyna to wychodzić. Podobnie z prostymi płaskimi piłkami. To znaczy, nie wychodzi to od razu, pierwszego, czy drugiego dnia, ale po jakimś czasie. Czyli warto pracować nad pewnymi rzeczami, nie widząc nawet efektu od razu. Walczę dalej z lękami. Pooglądałem też trochę wykładów na temat cukru i insuliny. Szczęścia życzę ludziom, którzy objadają się ciasteczkami, czy popijają coca-colą, czy czymś. Organizm nie jest do tego przyzwyczajony, efekty widać. Nie mówię o tym, żeby r

Szukanie nowych dróg

Wczoraj na paletkach coś lepiej mi wychodziło, pracuję nad niektórymi rzeczami. Dzisiaj rano obudziłem się, jak jeszcze było ciemno, pewnie przed 6. Może dlatego, że nie jadłem kolacji, nie licząc mandarynki i jabłka? Czasami budzę się chyba wcześniej, gdy nic nie jem wieczorem. W każdym razie, to nie czułem specjalnie niepokoju, raczej coś w rodzaju egzaltacji. Miałem ochotę na paletki. Poszedłem na siłownię poćwiczyć trochę do tych paletek, czasami może mi lepiej wychodzi, czasami gorzej, ale myślę, że sporo się jeszcze mogę nauczyć. Dzisiaj rano porobiłem coś z mojej listy "to do". Postanowiłem sobie, że będę robił coś przez 15 minut, ze trzy razy dziennie. Mam ustaloną godzinę i tego pierwszego terminu raczej się trzymam. Ustawiam sobie stoper, robię kawy. Potem, gdy już coś robię, to nawet gdy stoper zadzwoni, to najczęściej robię dalej. Odpuściłem sobie trochę z moją dietą, to znaczy, jem znowu coś w rodzaju chleba i więcej masła. Smakuje mi to. Możliwe, że ostatnio coś

Dziwna pustka i niepokój

Dzisiaj siedziałem w domu. Coś tam z mojej listy ruszyłem, ale gdy idę do kafejki i biblioteki, to jednak więcej może popiszę, czy więcej Chińskiego się pouczę, choć ostatnio nie chodziłem do biblioteki. Zauważyłem, że będąc w domu czuję lęk i pustkę. Wygląda na to, że powracają emocje z przeszłości, które mówią, że "dom", to nic dobrego, że trzeba się mieć na baczności. To tłumaczy dosyć dobrze, dlaczego mi przeważnie łatwiej coś poza domem robić, choć w domu mam więcej spokoju. Wczoraj na paletkach, grałem ponad 3 godziny, temu nie poszedłem dzisiaj na siłownię. Dzisiaj znowu paletki. Tam jednak łatwiej zapomnieć o domowym lęku. Poza tym, to uczę się mniej stresować grając. Próbuję się do tego uczucia lęku przyzwyczaić i głębiej oddychać gdy stresu przybywa. Brakuje mi kogoś bliskiego, kogoś do przytulenia się, myślę sobie. Niezależnie od tego, to starałem się robić swoje, siedząc w domu, przy stole, czując niepokój i tą jakąś dziwną pustkę.