Posty

Szukani sensu i energii z rana

Dzisiaj rano obudziłem się i nic nie miało sensu, czyli normalka. W nocy budziłem się parę razy, obracając kołdrę, które robiła się mokra. Ciekawe, dlaczego się tak pocę, stres, może za ciepła kołdra? Czasami nie pocę się w ogóle, czasami się ze mnie leje. W każdym razie, nie chciało mi się wstawać, bo korty wolne dopiero od 11, czy coś. Słyszałem, jak B, mój współmieszkaniec snuje się po mieszkaniu, robiąc sobie jajecznicę, czy kto tam go wie. Chyba co drugi dzień robi jajecznicę, czy coś, nie robią statystyki, na ostro rozgrzanym oleju z oliwek, chyba, nie do końca wiem, na którym oleju to smaży, ale po zapachu sądząc, temperatura jest niezła. W każdym razie, zwlokłem się na dół, koło 8.30, B już nie było, pojechał do pracy. Zrobiłem sobie rozpuszczalnej kawy, mało co pomogła. Potem puściłem jakiejś muzyki, na komputerze, na rozruszanie i wpadłem na coś tam o kung-fu, na youtube, co już znałem. Ale zobaczyłem coś innego, co było ciekawsze. W międzyczasie AY napisała mi tekst, życząc

Niewidoczna pajęczyna

Nie poszedłem dzisiaj do kafejki, więc mało co zrobiłem. Poszedłem z AU, po targu, na kawę. Ona się cieszy, że wraca do Polski. Do AM, mężatki, która w miarę mi się podoba, dzisiaj nie napisałem. Zrobiłem tylko następny mały certyfikat na trenera. AM będę widział pewnie w środę. Myślę, że trochę mi z tym wygodnie, że mi się ktoś taki, jak AM podoba, bo nie muszę się starać, ona mężatka, można pożartować, ale jest święty spokój. Po tym, że dzisiaj prawie, że nic nie zrobiłem, widzę, jak bardzo mnie lęki blokują. Robią to jakoś dosyć zręcznie. Gdy czuję niepokój, to zaczynam się objadać, albo robić senny. Czasami piję jakąś kawę. W domu trudniej mi się za cokolwiek zabrać. Jak to jeden z psychologów powiedział, z lękami jest trudno walczyć, bo nikt mnie nie zna tak dobrze, jak mój własny mózg. Ale, niezależnie od tego, próbuję coś popisać, albo poczytać, co napisałem. Czasami ignoruję moje uczucie niepokoju, ściskanie w żołądku, ale czasami coś mnie po cichu unieruchamia, jak niewidoczna

Kawa wieczorem

Siedzę w kafejce, 19.34, piję mocną kawę z mlekiem. Wywlokłem się z domu, bo stwierdziłem, że siedząc tam, to nic nie zrobię, tylko będę leżał na kanapie, oglądając jakieś głupoty w TV. Chociaż, dzisiaj obejrzałem program dokumentarny o P.K. Dick. To autor SF, którego lubię, dla niewtajemniczonych dodam, że na podstawie jego opowiadań nakręcono między innymi "Minority Report" i "Total Recall", chyba jeszcze jakieś inne filmy. W każdym razie, facetowi odbijało. W wieku 43 lat miał 19 letnią żonę, z którą miał córkę. Oboje byli nieźle pokręceni, jak ona to określiła. On miał depresje, brał sporo leków, opowiadał jego psychoterapeuta. Czyli inny pokręcony artysta. Po części opisywał swój świat wewnętrzny, albo uciekał w pisanie od tego, co go otaczało. Mógłbym być teraz na urodzinach jakiegoś faceta. Snuć głupią gadkę, ale mi się nie chciało. Nie znałbym większości ludzi, myślę sobie. Zrobiłem za to dzisiaj jakiś certyfikat potrzebny do zrobienia trenera. W sumie, to c

Niewidoczne blokady, gra w życie

Siedzę w kafejce. Czasami, to muszę się w domu napić kawy, żeby mieć energię by iść do kafejki. Byłem na siłowni, coś połamany dzisiaj, w sumie, to jestem na korcie codziennie, przez jaką godzinę. A może to też stres? Chciałem iść na kurs trenerów, bo w sumie, to by się przydał. Kosztuje $130, więc się trochę zastanawiałem. A tu rano przyszedł link, że jest jakiś kurs w innym mieści, ten link przeszedł od szefa trenerów. Nie zwróciłem na niego uwagi, ale mi A napisała, że to ten kurs, który chcę zrobić, ale za darmo. Tyle, że muszę do tego trochę innych kursów zrobić, internetowych. Ten kurs, to za darmo, bo pracuję dla szkoły, jak dostanę umowę. Trochę mnie to może wyciągnie z tej zastałości. Może też dlatego wstałem wcześniej, polazłem na siłownię. Tam spotkałem AU, czyli siostrę U. Widzę, że nawet zeszczuplała ostatnio, nic dziwnego, biega ona codziennie. Ona nawet uśmiechnięta, bez dogryzania mi. Mówi mi - "Wracam do Polski". Ja - "Jak to do Polski?". Ona, - &qu

Głos, który mi mówi "baran".

Byłem dzisiaj na spotkaniu z szefem trenerów, to brzmi dumnie. Po prostu w jednej szkole dziewczyny grają w paletki, potrzebują paru trenerów, taki przepis chyba. Mają zawody między szkołami, ale punkty podobno się nie liczą. AT był nawet zadowolony ze spotkania i zaproponował mi pozycję trenera, czyli dwie godziny w tygodniu, na początek. Teraz nie wiem, czy dostanę, bo przysłali jakiś link do formularza, gdzie pytają o referencje, czy coś. On powiedział, że ten formularz, to dla sekretarki, że mam go wypełnić, żeby jej łatwiej było. W sumie, to on mi w mailu napisał, że mnie biorą i nawet już maila posłał, z zaproszeniem na spotkanie wszystkich trenerów w lipcu, jestem tam siódmym na tej liście. Ale wiadomo, głos w głowie mówi mi "zobaczysz, nic z tego jeszcze nie będzie". Inny głos mówi "nie bądź idiotą, poza tym, to czym ty się tak przejmujesz?". No bo fakt, czym ja się tak przejmuję, tym, że proponują mi robotę płatną tak, że w Niemczech bym się za to w ogóle n

Jakoś do przodu

Kumpel, który ma mi od pół roku paczkę z moimi rzeczami posłać, pojawia się i znika. To znaczy, częściej znika, niż się pojawia, takie mam wrażenie, choć brzmi to nielogicznie. NB (narkotyk-B) coś tam odpowiedziała jednym zdaniem. A, kumpelka z klubu, zapytała mnie, czy byłbym zainteresowany dorabiać jako trener paletek. Jutro mam rozmowę o "pracę", bo to tylko 4 godziny tygodniowo, ale może być ciekawie, bo w szkole. Lubię w sumie uczyć ludzi grać lepiej w paletki. Zobaczymy, jak to będzie. Jakoś się tak składa, że sporo ostatnio sobie piszemy z A, przede wszystkim na temat paletek, teraz wyskoczyło to z tym trenerem. Fakt, A wrzuciła nowy temat, jako że jestem "specjalistą" od samochodów, czyli wiem jak żarówkę wymienić. Teraz wymieniamy się trochę na temat kupna samochodu, bo ich drugi coś się psuje, a nowym jej mąż podobno nie daje jeździć. Czyli wszędzie to samo. Nawet nie czułem specjalnie lęków, jak pisałem o tą "pracę". Może dlatego, że piłem przy

Paletki, energia i Jet Li

Próbuję się wydrapać z dołka, od wczoraj. Czuję silny niepokój, nie wiem skąd się bierze. Po części pewni z tego, że mam nieustabilizowane życie. Nikt mi nie kazał tu przyjeżdżać. Ale było mi źle w pracy w Niemczech. Gdy jest mi źle, to próbuję coś zmienić, a że jest mi cały czas tak sobie, to cały czas szukam. Nie ja jeden. Widać to po niektórych pisarzach, jak Jack London, Hemingway. Włóczyli się po całym świecie, topiąc po części troski w alkoholu, bo w sumie, to z jakiego innego powodu by pili? Szukając energii na wyłażenie z dołka zaglądam trochę na rzeczy związane z "Kung Fu", jak się to popularnie nazywa. Jet Li, który w wieku 16 lat był mistrzem świata w demonstracjach wushu, czyli kung-fu, w jednym z wywiadów mówi, że "Twoim największym przeciwnikiem jesteś Ty sam". Nie miał on pewnie łatwo, jako dzieciak trenował 6 dni w tygodniu po 8 godzin, chyba nawet w jakiejś szkole z akademikiem, że widział rodziców raz na tydzień, z tego co pamiętam z innego wywiadu