Posty

Zabić się, czy się nie zabić

Czasami spotykam się z wypowiedziami "myślę o tym, żeby się zabić". Nie rusza mnie to specjalnie, bo sam myślałem o tym przez dziesiątki lat, od dziecka. To znaczy, nie szokuje mnie to, czy coś w tym rodzaju. Uważam, że to normalne reakcja, gdy komuś jest bardzo źle i nie widzi wyjścia z sytuacji. Oczywiście, powstaje pytanie, dlaczego nie widzi tego wyjścia? Gdy ktoś jest sparaliżowany, nie wierzy w to, że coś się może zmienić, albo ma raka w ostatnim stadium i cierpi, to uważam, że trudno jest komuś takiemu diametralnie zmienić podejście do swojego życia, gdy jest ono zupełnie negatywne. Znam osobę, która ma raka, ale mówi "trudno, rak nie rak, ja staram się walczyć i cieszyć życiem, na ile się da". Z drugiej strony, to uważam, że niektóre samobójstwa są w pewnym sensie bez sensu. Ktoś żyje, wiadomo jest mu, czy jej, źle, z różnych powodów, ale patrząc na to z zewnątrz człowiek widzi, że ten ktoś taki mógłby zmienić swoje życie, odczuwać mniej tego bólu istnienia.

Relatywne emocje

Reakcje i emocje nie są przylutowane na stałe, jak druty wysokiego napięcie do słupów, czy kable w komputerze, czy choćby ścieżki mikroprocesorów. No właśnie, czym są emocje, albo po co one są? Mają one nam pomóc w podejmowaniu pewnych decyzji dotyczących czasami naszego przetrwania, ale też kontaktów socjalnych i innych aktywności. Gdy jakiś kawałek jedzenia nieprzyjemnie pachnie, czy wygląda, tak, że czujemy obrzydzenie, to raczej nie przyjdzie nam do głowy, żeby to wziąć do ust, bo może to być trujące. Chyba, że ktoś nam powie, że to „super ser i on tak ma właśnie pachnieć”. Jesteśmy cali zestresowani, gdy nas na zielonym świetle, na pasach, o mało jakiś wariat samochodem nie rozjechał. Następnym razem pewnie będziemy się lepiej rozglądali, bo „światła, światłymi, a idioci kierowcy się zdarzają”. Wiadomo, takie przykłady można mnożyć, każdy zna coś podobnego. Pytanie tylko, czy wszyscy odczuwają podobną sytuację tak samo? Ja nie wyobrażam sobie wzięcia do ust tłustego, białego robak

No i po co?

Rzeczywiście dołek dzisiaj, a może to też przez ten silny wiatr, jakby halny w górach. Wieje, potem przestaje, a potem znowu chałupą trzęsie. Jeszcze do tego kłopoty z lokatorką w Niemczech, oczywiście, znowu coś z piecykiem. Fachowiec nie chce tam chodzić, bo mówi, że to ona coś przestawia. Cyrk na kółkach, a ja się oczywiście stresuję. Piję kawę w kafejce. To nawet zabawne, wiem, że jestem w dołku, wszystko jest jakieś szare i trudne, bez sensu. Takie życie, trzeba robić swoje. Idę zaraz pograć, mamy też trening z trenerem. - Po co trenujesz, i tak się nie robisz przez to lepszy - mówi mi coś w głowie. - Bo mi to dobrze robi, trochę się poruszać? - odpowiadam sobie. Po prostu dalej, krok po kroku, czasami do przodu, czasami w miejscu, czasami wstecz i potem znowu, do przodu. Takie życie i tyle. Jeden z naukowców twierdzi, że nawet niektóre insekty mają jakąś tam formę świadomości, bo nie reagują na wszystkie impulsy tak samo. Wiadomo, świat jest o wiele prostszy, gdy się powie, że lu

Czasami dołek, ale co z tego.

Coś słaby dzień dzisiaj, zmęczenie i bezsilność. Tyle, że piję drugą kawę i staram się robić swoje, choć jeszcze wolniej niż normalnie. - Jestem w dołku - mówię sobie. Wczoraj na tym chodzeniu po ogródku linowym, czy jak się to nazywa. Nie było to specjalnie trudne, przynajmniej dla mnie, ale sporo z naszej grupy się męczyło. W sumie, to chodziło mi o to, żeby zmienić otoczenie i pobyć trochę z fajnymi ludźmi w lesie. Dzisiaj jestem trochę połamany, ale to też ciągnie się od soboty, gdzie sporo grałem, przez niedzielę, gdzie też sporo grałem. Wczoraj to jednak też trochę wysiłku kosztowało. Miło było na kolacji, objedliśmy się wszyscy, w jakiejś koreańskiej knajpce. Myślę, że jakiś czas temu, to po prostu surfował bym po internecie, albo wpatrywał się w ekran TV, tłumacząc to zmęczeniem. Teraz jednak wiem, że co z tego. To jak w pracy, trzeba się napić kawy i robić swoje. Dla mnie to praca nad własnym życiem, próba walki ze swoimi ograniczeniami, jak z kłopotami z pisaniem książki, czy

Kopać w blokady

Muszę pewne rzeczy w moim życiu pozamykać, choćby pewne znajomości, które mi tylko problemy sprawiają. Tak jak ta znajomość z NB (narkotyk-B). W Niemczech kumpel opiekował się moim mieszkaniem, to znaczy, na początku, potem, przez rok wysyłał mi paczkę z paroma rzeczami. Skończyło się na tym, że te rzeczy z mieszkania wziął, nikt inny ich nie może wysłać. Na moje maile, czy smsy nie odpisuje. Tak mi się to też przypomniało, bo kumpelka, która z nim gra, wstawiła zdjęcie, na którym on też jest, grają razem. Napisałem do niego spontanicznie, pewnie znowu nie odpowie. Zastanawiałem się, czy dusić to w sobie, ale, zdecydowałem się po prostu napisać, bo czasami mam problemy z takimi rzeczami. Potem piszę, jak jestem za bardzo zemocjonowany i dziwnie to wychodzi. Dzisiaj B, współmieszkaniec, siedzi też w domu. Piątki ma wolne, ale normalnie jeździ się wspinać. Dzisiaj jest w domu, bo oszczędza się na niedzielę i poniedziałek. Tu poniedziałek jest wolny, coś jak dzień Wojska. Tu są dumni ze s

I tak codziennie

Siedzę w kafejce, trochę połamany, bo wczoraj sporo grałem. Mam nadzieję, że nie przegnę znowu i nie nabawię się kontuzji. Czwartek, czyli długi dzień zakupów tutaj. Dziewczyna by się przydała, może dojrzeję do tego znowu. Tyle tu chodzi ładnych, ale młodych. Wiem, jak zawsze mam wymówkę na zawołanie, jak jedna moja kumpelka, gdy ma trenować bieganie. Coś pracuję więcej nad książką, dużo nie robię, ale coś tam dłubię codziennie. Mam listę rzeczy do zrobienia, codziennie, te same zadanie, mniej więcej. W dodatku bardzo ograniczone czasowo, tak, że mogę sobie wyobrazić wytrzymanie tego nieprzyjemnego uczucia duszenia się, czy zmęczenia, gdy mam je robić. Łatwiej robić mały punkt po punkcie, niż mieć jedną wielką rzecz do zrobienia. To w sumie oczywiste. Łatwiej mi robić codziennie jakiś mały skrawek, niż raz na miesiąc coś dużego. Tak jak łatwiej jest robić codziennie 10 pompek, niż raz na miesiąc 300 w ciągu jednego dnia. Staram się nie poddawać różnym emocjom starającym mi się przeszko

Człowiek małpa

Wczoraj chciałem kupić jakiegoś kurczaka z rożna, ale były już tylko porozwalane i suche, nawet nie z przeceny. Późno poszedłem temu takie resztki. Kurczaka kupuję tak może raz na tydzień, ale nie kupuję tych z klatek. Mimo wszystko to szkoda mi ich. Przeczytałem niedawno, że mają zamiar próbować użyć serca genetycznie zmodyfikowanej świni, to znaczy, u człowieka. Póki co, to próbują na małpach, to znaczy, implantują małpom serce świni. Ano, świnia nadaje się zarówno na talerz, jak i żeby jej serce do klatki człowieka włożyć, jak trzeba. Skojarzyło mi się to, bo staram się obserwować jak moje emocje działają. W sumie, to czasami jest to proste. Wczoraj miałem wrażenie, że jakaś dziewczyna na mnie zerkała, to od razu mi poziom neurotransmiterów podskoczył, lepiej się poczułem, spojrzenie na życie bardziej pozytywne. Neurotransmitery, czyli hormony. Zastanawiam się, jak by to wykorzystać, szczególnie wtedy, gdy jestem w dołku. Dzisiaj też miałem taki dołek. Przeważnie mam go koło 10, czy