Posty

Tu i tam

Po boisku biegam tak płynnie, jak czapla na wrzosowiskach, chociaż, może bardziej jak modliszka przysypiająca na gałązce, na słoneczku. W każdym razie, było znowu na temat mojego biegania. -- Popracujemy trochę nad dynamiką -- mówi trener, na prywatnej lekcji. -- No, a jużci -- myślę sobie -- tego mi jeszcze brakowało. Wiem, bo co drugi mi to mówi, że brakuje mi szybkości na boisku. Moja dynamika, to raczej statyka. Tyle, że wyszło na to, że gdy robię TaiChi, to moje ruchy są o dziwno płynne. Więc teraz uczę się biegać w tym stylu, bo przypadkowo wyszło, że tak właśnie trzeba się poruszać, a nie jak to robię do tej pory, jakbym był wystrugany z sosenki. Trener nawet chce to komuś pokazać, moją sztywną technikę i tą z użyciem TaiChi, czyli trochę innej, bardzo podobnej do tej, którą on sam używa. Nagrał to. Ogólnie, to  bez nagrywania, to  teraz mało co. Ja sam siebie nagrywam, przyzwyczaiłem się już do tego, szoku. Łatwiej mi przychodziło szybciej się poruszać po boisku, jak sobie wyob

Skośne oczy

Wczoraj gadałem trochę z Dżi na treningu. Wygląda może na 18, ale pewnie jest starsza, sądząc po wyglądzie jej chłopaka ;) Nie, wygląda ona trochę jak z obrazka, takiego historycznego malunku chińskiego. Trochę z nią pogadam, bo chłopak się nią na treningu specjalnie nie zajmuje, a ona jest miła i ma ochotę się uczyć. Poza tym, to cieszy się, jak jej coś nowego pokażę, czy z nią zagram, bo uważa, że jest za słaba i jej głupio. W każdym razie jakoś zgadałem się z tym niebożątkiem znowu i pytam się skąd jest i takie rzeczy. Okazuje się, że studiowała jakąś inżynierię, czy jakiś management, ale coś z techniką, a potem studiowała w dodatku przez rok w Finlandii. -- W Finlandii, żeby się języka nauczyć -- mówi. Nawet nie zapytałem na jaką cholerę jej ten fiński. Mówi z fajnym akcentem, bo parę podstawowych słówek z tego dziwnego języka też znam, więc wysłyszałem. Z tymi Azjatkami to tak bywa. Nigdy nie wiadomo, co tam za tymi skośnymi oczkami człowieka może zaskoczyć. Na ichnych filmach boh

No właśnie, co? Kopać się z koniem.

Tak się zastanawiam, bo w sumie, to wkurzające. Próbuję pisać tą książkę, od lat, męczę się z tym, jak zając z obgryzaniem brzózki. Z drugiej strony, to nie mam problemów z pisaniem maili, czy wpisywaniem komuś komentarzy na blogu. Nie wspomnę już o pisaniu tutaj. A czemu z tą książką taki problem? Wszystko robi się nagle poplątane w mojej głowie? Czuję się, jakbym sam siebie do tego zmuszał, zamiast mieć z tego jakąś radość, czy satysfakcję? Czemu wywołuje to we mnie lęki. Dlatego, że "Muszę"? Warto mi się chyba nad tym zastanowić, zamiast dalej kopać się z koniem.

Różne perspektywy

Z rana jakiś taki sobie humor, szary i zimny, bo na zewnątrz było 8C. W dodatku mój mieszkaniec wpadł na chwilę o 5.30 rano, w sumie, to nie wiem, czy mnie budząc, czy już nie spałem. On ostatnio czasami nocuje u swojej mamy, bo miała operację, ale jak czego zapomni, to wpada o takich godzinach. Potem musiałem zadzwonić do handlarza samochodów, bo mój samochód musi mieć wymienioną jedną część, na koszt firmy, przyszedł papier. Japończycy zadają sobie ten trud. Oczywiście, najchętniej to bym nie zadzwonił, bo, przecież mogę zadzwonić, jutro, a poza tym, to się na pewno nie śpieszy. Tyle, że miałem to na liście rzeczy do zrobienia, a wydawało mi się to najmniej trudne do wykonania, w porównaniu do innych punktów. Więc zadzwoniłem, rozmawiając przy tym z bardzo sympatyczną obsługą. Rejestracja do wymiany trochę trwała, ale myślę, że udało mi się poprawnie podać mojego maila, bo numer telefonu widziała. To w sumie interesujące, jak można się czymś takim stresować. W każdym razie potem miał

Czego się boję?

Coś się za nic nie umiem dzisiaj zabrać, tyle, że poszedłem na siłownię, to dobrze mi zrobiło. Są takie dni, że wszystko wydaje się być jakieś, trudno to określić, szare i puste? Może to też dlatego, że akurat zimno się zrobiło, mieszkanie bez ogrzewania, w nocy 8C na zewnątrz. Ale, myślę, że to nie o to chodzi. Drugie zawody, wczoraj, też mnie trochę zmęczyły. Mogłem grać dużo lepiej, ale się stresowałem, jak zwykle, tyle, że mniej, niż parę miesięcy temu, ale i tak daleko, od jakiegoś strategicznego myślenia w czasie gry. Może były jakieś namiastki, ale nie za dużo. Kumpel, z dorosłymi już córkami, napisał mi, że ma już 5 letniego syna. Też się tu kiedyś chciał wybierać, ale pojawiły się córki. Najdalsza przeprowadzka dla niego, to 100 kilometrów. Może dokucza mi też samotność, pewnie wszystko na raz. Trudno wygrzebać się z tego dołka, takiego jak dzisiaj, z lekkim ćmieniem głowy. Coś tam zrobiłem, ale nic z książką, za duża ściana lęku. W sumie, to czego się boję?

Głosy w głowie

Na zawodach było tak sobie, w sumie, w dwóch dyscyplinach 3 mecze wygrane, 3 przegrane. Okazało się, że mój partner, o którym myślałem, że się nie denerwuje, też się nieźle denerwuje. Widać to było po tym ile błędów robił, choć normalnie, to gra bardzo precyzyjnie. Mój współmieszkaniec sobie poszedł z pokoju mieszkalnego, czy stołowego, czy jak to nazwał, bo to połączenie kuchni z pokojem. Coś mnie jego obecność denerwowała, a może to po prostu fakt, że kawę wypiłem. Dobry pomysł, o 18. W sumie, to mogłem grać lepiej, ale mogłem grać gorzej, to znaczy, bardziej się denerwować. Bywało gorzej. Tak gdzieś ostatnio przeczytałem, to znaczy, chyba wczoraj, że widać po wewnętrznych rozmowach, że człowiek nie jest jednym spójnym JA. Jest wiele wewnętrznych głosów, jeden opieprza, drugi chwali, trzeci narzeka, że wszystko do niczego. To chyba dobry przykład na to, jak schematy działają, takie, które mówią - Do niczego się nie nadajesz, nic nie potrafisz zrobić. Inne głosy muszą mnie przekonywać

Dylematy i skoki nastroju

Jestem jakiś dziwny dzisiaj. Za dużo kawy i czekolady z orzechami? Ona ma tylko 45% kakao. Poza tym, to za dużo bułki z masłem, co mi się tak często nie zdarza. Może to po prostu późna kawa w kafejce, bo koło 17 skończyłem ją pić, nie dopijając oczywiście, bo mam ochotę się wyspać. W sobotę i niedzielę zawody. Ciekawe jak będzie. Potem znowu są, za jakieś 3 tygodnie, tym razem też pojedyncza, ale jeszcze się nie zgłosiłem. Widzę, że moje podejście się zmieniło, trochę. Może jutro się zacznę tymi zawodami przejmować, ale w tym momencie jakoś je na luzie biorę. Parę miesięcy temu było inaczej. Wiadomo, zawody dla zabawy, ale stres stresem. Nie takimi rzeczami ja się potrafię zestresować :P Mimo wszystko, rano czułem się źle, a teraz po kawie i czekoladzie, albo może dlatego, że wieczór, jakoś inaczej. Co nie oznacza, żebym był specjalnie produktywny. Co mnie ciekawi, to właśnie, zmiana podejścia. Bo niby zawody, powinienem się stresować, a ja nic, nawet się cieszę. To interesujące. Poprz