Posty

Nie dzisiaj. Zapach wiosny.

Próbuję znowu jakoś wskoczyć w rytm. Wcześniejsze chodzenie spać pomaga. Współmieszkaniec wrócił, więc nie mam ochoty tak siedzieć, półśpiący, w stołowo-kuchennym pokoju. Dlatego wcześniej idę do swojego pokoju, więc też wcześniej zasypiam. Takie życie. Czują jakąś pustkę w sobie. Może dlatego, że stąd niedługo wyjeżdżam, a może to po prostu samotność i uciekanie przed lękami, czy kto tam wie, przed czym. Idę potem na kort, potem do kafejki, potem na paletki. Może zdążę kupić sobie tańszej smażonej ryby. W sumie, to żyję oszczędnie, choć tego pewnie nie zauważam. Czyżbym się zamieniał w starego dziadka chodzącego w byle czym? Zwracam trochę uwagę na ubiór, ale widzę, że moje rzeczy zaczynają się zużywać, bo dawno nic nie kupowałem. Najczęściej to kupuję jednak rzeczy do sportu, tak do chodzenia, raczej rzadziej. Jak tu się wygmerać z tej pustki, z tych ucieczek? Słucham w kółko piosenki, której tekstu nie rozumiem, coś tam jest o pyle kosmicznym, coś o miłości. Ładna dziewczyna to śpie

Zmęczenie

Jestem jakiś zmęczony, trochę smutny. Nic jakoś nie ma sensu, ale byłem na korcie, coś tam porobiłem. Wieczorem znowu te klubowe zawody. -- Po co to wszystko -- pyta coś w mojej głowie. -- Masz jakąś inną, realistyczną, alternatywę? -- odpowiada inny głos. No właśnie, jak nie przychodzi mi nic konkretnego do głowy, nic co mógłbym zrealizować, to lepiej nic nie mówić, robić swoje. Siedzę w kafejce, piję kawę i ziewam. Kawa coś nie pomaga. To problem który mam od lat, gdy nie mam pracy codziennie - "Jak tu się zabrać za robienie czegoś?" Pomaga mi jednak trochę to, że mam listę z małymi zadaniami do zrobienia. Pada dzisiaj, może to przez to to zmęczenie? A może to po prostu zmęczenie walką. Przezwyciężanie blokad jest męczące.

Bariery jak boa

Bariery, to coś, jak jakaś niewidzialna siła która mnie wiąże, jak sieć pająka. Mogę się szarpać, ale z każdą przemijającą minutą, godziną, czuję coraz wyraźniej, że przegrywam. Czas mija, a ja ciągle mam nadzieję, że jakoś się wyrwę. Piję kawę, herbatę, szukając w tym energii, albo nieruchomieję na jakiś czas, oglądając seriale, mając nadzieję, że odpocznę w ten sposób zdobędę trochę energii do walki. Mam wrażenie, że im bardziej się miotam, tym mocniej mnie ta sieć oplata. Na koniec dostaję bólu głowy i leżę po prostu, patrząc przed siebie. A może to trochę inaczej, przychodzi mi właśnie do głowy. Może to nie jak pajęczyna, ale jak boa dusiciel, który zaczyna dusić mnie rano. Czując tą pierwszą duszność myślę, że ona jakoś przeminie. Czasami przechodzi, ale czasami nie. Wtedy z upływem czasu bywa jednak gorzej, ciężar na piersiach robi się większy. Ogarnia mnie zmęczenie i niemoc. Jak działa taki prawdziwy dusiciel? Skąd to porównanie? On właśnie wcale też nie zgniata swojej ofiary n

Poszukiwanie właściwej techniki

Powoli jakoś dochodzę do siebie. Nadal jestem zmęczony, ale przynajmniej nie lało się ze mnie w nocy. Nie bolą mnie też już plecy, to znaczy, to miejsce na łopatce. Siekało mnie nieźle, nawet przy dotyku. Przeszło mi chyba przez naciąganie się, a może dlatego, że chyba kogoś znalazłem do podwynajęcia mojego mieszkania? Trudno wyczuć. W każdym razie, olałem dzisiaj siłownię, nie chciało mi się trenować. Mogłem pójść się po prostu ponaciągać, ale pewnie skończyło by się to na korcie. Myślę, że lepiej dać mięśniom wypocząć. W paletkach zauważam jakie mam deficyty techniczne. Nie, żeby to było takie ważne, to po prostu interesujące. Z powodu tych deficytów spinam się, używając niewłaściwej techniki. Jak to jest w innych sferach mojego życia? Spinam się, gdy próbuję pisać, duszę się często, gdy siedzę w domu. Na ile jest to kwestia jakiejś techniki? Jak i na ile da się to zmienić? Zobaczymy, jak to będzie jutro, czy wejdę znowu w mój rytm. Ciągle się zastanawiam co by się dało zrobić. Powol

I tyle, bez rytmu.

Coś wypadłem z rytmu. W nocy spocony jak mysz, po raz któryś pod rząd. Pospinane plecy, boli mnie koło łopatki, choć jest lepiej. Idę na trening.

Czasami moment spokoju

Dzisiaj rano trening, nawet nie miałem czasu czuć lęku w domu, potem byłem zmęczony, bo wieczorami do późna oglądam olimpiadę. Teraz nawet jakoś się da znieść. Coś czasami jakby się w mojej głowie na "spokój" przestawia. A może to też dlatego, że wieczorem jeszcze graliśmy, bo mamy co środę coś w rodzaju zawodów klubowych.

Ciche głosy w głowe

Ch.. z duszeniem się. Dlaczego nie poszedłem do kafejki, popatrzeć na ładne Azjatki? – Będzie tłok – powiedziałem sobie – dlatego nie ma co iść. Może i coś w tym jest, ale w domu książki nie potrafię pisać, czy bardzo mało. Niech popatrzę na statystykę, której nie robię. Kto inny spisuje sny, ja nie potrafię spisać moich myśli, dlaczego? Uważam, że to bez sensu, a może to blokady. Myślę, że blokady, zaczynam się trochę dusić, czy spinam się, na myśl o pisaniu. Interesujące, czego się boję? Tego, że kosmici przyjdą, czy jakaś inna siła i zrobię się przez to pisanie bezbronny? – Nie wolno Ci o tym pisać, ani nawet za dużo myśleć o tym – mówi mi jakiś głos głowie. – Ty, głos, ty to jesteś poj..any – odpowiadam. – Wiesz dobrze, że nie wolno Ci – syczy głos. To syczenie kojarzy mi się ze starym. On zawsze przy ludziach psykał na nas, na Mamę też. – Pst, pst, Lidziu – psykał i kiwał jej ręką, żeby jej coś pokazać. Nie wiem, dlaczego nie powiedział po ludzku „Lidziu, popatrz no tutaj”. Ale, t