Posty

Codzienny rytm

Tak sobie siedzę, na krześle, przy stole. Za oknami pochmurno. Wyjątkowo, bo tu prawie, że codziennie słońce świeci. Na balkonie u sąsiada słychać jak D coś tam gada. D ma kłopoty z kolanem, miał operację jakiś czas temu, ciągle jeszcze kłopot,  a tu dwójka dzieci i żona. Ale, nie o tym chyba chciałem pisać. Przyglądam się moim emocjom. Wiem, że mną kierują, wiadomo, wpływają na moje myślenie, włączają się niektóre schematy myśli. Słucham jakiejś muzyki, "The Song of The Butterfly". Jest 7 rano. Mam jakiś tam plan dnia, jak co dzień. Bez planu czas przepływa mi jeszcze bardziej przez palce niż normalnie. Czym ja się stresuję? Jak to się dzieje, że siedzę w internecie, zamiast robić coś "sensownego"? Kiedyś nie było internetu, czytałem wtedy książki. Mam wrażenie, że łatwiej mi nad lękami zapanować. Albo może inaczej, nie wyskakują one już tak często gdy mam zrobić coś prostego, coś załatwić? Trudno wyczuć, w każdym razie, to staram się walczyć, jak co dzień, starają

Tak sobie, po prostu dalej

Jestem jakiś zaspany dzisiaj, ale piję kawę, zamiast iść spać, na chwilę choćby. Wczoraj cały dzień w hali sportowej, grupa którą trenuję zajęła drugie miejsce, zawsze coś. Fajnie było z nimi, bo niektóry z tych małych, to 7 klasa, są trochę zwariowane, ale wesołe. Potem, zamiast jechać do domu, gdzie pewnie bym siedział w internecie, pojechałem do znajomych Chińczyków na pierogi, gdzie była mała impreza pierogowa. Jak ostatnim razem graliśmy w gry. Jak kto przegrał rundę, to musiał wypić łyka, chyba 56% alkoholu, czy coś. Ja nie piłem, bo padałem na nos i byłem samochodem. Za karę, bo raz przegrałem, robiłem pompki. Szkoda, że się sezon zakończył, będzie mi tych treningów brakowało, fajnie było. Takie życie, przynajmniej moje, rzadko stoi w miejscu, zmieniam kraje i ludzi. Zjadam akurat ostatnie czekoladki, które dostałem od nich. Jak jechałem na targ, to widziałem jak na ten basenik tutaj, na tym zamkniętym osiedlu, jakaś niewiasta szła. Gdy wracałem, to widziałem ją, jak się pluskał

Laurka

Miło mi się zrobiło dzisiaj, bo na treningu szkoły dostałem od dwóch dziewczyn prezent na zakończenie i laurkę z ich i moim zdjęciami. Postawiłem sobie to na stole. Może dlatego, że nie były to oficjalne prezenty, te były wczoraj rano, na śniadaniu w szkole. Jutro ostatnie zawody szkoły. Związałem się jakoś z tymi dzieciakami, bardziej niż w zeszłym roku, może dlatego też, że więcej z nimi miałem do czynienia. Interesujące. Oczywiście, zapisuję sobie to na listę rzeczy, które mi dobrze robią, nawet wprowadziłem nową kategorię "miłe wydarzenia" :P Dziwne, że nie miałem takiej kategorii do tej pory, głównie raczej negatywne rzeczy zapisywałem?

Rodzice niszczący swoje dzieci

Spać mi się chce, ale napiłem się mocnej kawy, w kafejce. Wczoraj siadały mi nogi na treningu, za dużo tego dobrego. Muszę uważać, bo zbliżam się do momentu w którym mogę nabawić się kontuzji. Sport też bywa formą ucieczki. Uciekam przed pustką w moim wnętrzu, a także przed tym uczuciem niepokoju, czy duszenia się. Coś mi ściska splot słoneczny i takie. Wiem, że to lęki, bo astmy raczej nie mam. No właśnie, to w sumie zabawne, jak bardzo nasze emocje potrafią nami kierować. Przecież wiem, że nic mi nie zagraża, ale moje emocje mówią mi coś innego. Nic dziwnego, uczyłem się tego całe dzieciństwo, mieć się na baczności, nasłuchiwać, reagować na najmniejszy odgłos, czy to samochodu w oddali, czy skrzypnięcia podłogi w przedpokoju. Nic takiego się ze mną nie działo, obrywałem tylko i grożono mi, że mnie zatłuką, jak psa. Dlaczego mówię "nic takiego"? Bo akurat przeczytałem w wiadomościach, że ojciec znęcał się przez piętnaście lat nad swoimi córkami. Zaczął gdy jedna z nich miała

Emocje w te i wewte

Nie wiem ile dzisiaj kawy, czy herbaty wypiłem. W każdym razie teraz siedzę w kafejce, piję znowu. Trudno mi pisać w domu, to nic nowego. Możliwe, że to nie tylko brak wiary w to co robię, ale też powroty, ocieranie się o dzieciństwo, powodują, że coś mi w tym przeszkadza. Rano musiałem wcześnie wstać, bo było śniadanie, koniec sezonu w szkole, choć jeszcze jutro i w sobotę coś jest. Wiem, że niektóre dziewczyny mnie lubią, jako trenera, oczywiście. To miłe. Na koniec, jak już wszyscy poszli, to została jeszcze z tyłu J i L. J mi się tak na zawodach podobała, w sobotę. Jakby była starsza, to bym się nią zainteresował, albo jakbym ja był młodszy. Coś im tam zacząłem opowiadać, jak mi dziękowały za pomoc na tych zawodach. Zamiast z nimi pogadać, zrobiłem im krótki wykład na temat walki ze stresem. Mogłem im po prostu powiedzieć, że dobrze grały, świetnie sobie radziły. Najlepsze pomysły przychodzą mi do głowy po jakichś 30 minutach, albo jeszcze później. W każdym razie J jest śliczna. To

Poznawanie swoich lęków

Siedzę w kafejce. Późno wybrałem się na kort, poodbijać o ścianę. W sumie, to mogłem iść dzisiaj pograć z ludźmi, ale czasami wolę poodbijać o ścianę, myślę, że lepiej mi to robi. W sobotę pomagałem w zawodach dziewczyn, których małą część trenuję. Porozrzucało nas, trenerów po różnych szkołach, bo zawody są w trzech szkołach na raz. 10 szkół walczy między sobą. Ogólnie, to nasza szkoła wypadła dosyć dobrze, biorąc pod uwagę wszystkie trzy miejsca rozgrywek. W każdym razie, to przesiedziałem tam ponad 10 godzin. Męczące, ale człowiek dobrze się czuje. Nie wspomnę już o tym, że część tych dziewczyn miała koło osiemnastki. Ja się coś chyba ratowniczce spodobałem, która się tam nudziła, ale dużo nie pogadaliśmy, bo musiałem się moją grupą zajmować. Dobra wymówka. Obserwuję moje lęki. Utrudniają one oddychanie. Trudno, oddycham wtedy głębiej. Próbuję wykumać jak one to robią, że za pewne rzeczy nie umiem się zabrać. Na korcie byłem w sumie 3 godziny później niż planowałem. Dlaczego? Po czę

Poranek

Na śniadanie mandarynki, kawa i ciemna czekolada z orzechami. Bardzo zdrowo, wiem. Dostaję za to z powodu kofeiny i cukru lekkiego kopa w mózgu. Tak działa kawa i cukier. Za oknem kują beton. Współmieszkaniec biega jeszcze po domu, jedzie się zaraz wspinać, czy kiedyś tam. Nawet mi jego obecność specjalnie nie przeszkadza dzisiaj. Gdy pomyślę o tym, żeby sprzedać samochód, co muszę zrobić przed wyjazdem, to czuję jakieś takie wewnętrzne zimno, niepokój, cholera wie co. Gdy za to rozłożę to fazę sprzedaży na małe fazy, jak na przykład, posprzątać bagażnik, potem co innego, to jakoś mi się to łatwiejsze wydaje. Wiadomo, w sumie.