Posty

Obcy na ziemi

Budzę się w sobotę. Mógłbym się jeszcze wylegiwać, ale jakoś nie mam ochoty. Nie dlatego, żebym był taki pracowity, czy miał wielkie plany na weekend. Powód jest bardziej prozaiczny. Gdy tak sobie leżę w łóżku, o 6.30 nad ranem, zauważam, że czuję niepokój. - Mhmm, czujesz niepokój - mówię sobie. Puszczam sobie jakąś muzykę, to może trochę pomaga, przynajmniej w obserwacji tego uczucia. Oddycham głęboko, ale coś w mojej głowie nie lubi tego. Najchętniej bym się pewnie jakoś schował w sobie, uciekł, gdzieś tam daleko. Nie robię tego, bo niby jak, oznaczało by to, żebym znowu oglądał jakieś głupoty na YT, tylko po to, by nic nie czuć, albo czuć mniej. Oddycham więc, głęboko i powoli, starając się poczuć swoje ciało. Mindfulness, to popularne ostatnio słówko. Kiedyś, to chyba jakaś forma Zen może była, albo medytacji, ale, wiadomo, Zen nikogo nie rusza, a mindfulness, to lekarstwo na wszystko. Reality, Lost Frequencies - Ch.j z tym wszystkim - myślę sobie często w takich momentach -

Różnica zdań

Piję trzecią kawę, choć dopiero koło 10 nad ranem. Tak się to zbiera, poczynając od poniedziałku, gdy wystarcza półtorej kawy, kończąc na piątku. Zwykły stres tygodnia. Dzisiaj ma przyjść elektryk, do mieszkania które komuś wynajmuję. Z wynajmującą musiałbym walczyć, bo ona ciągle szuka wymówki, żeby mniej płacić. Nie wspomnę o tym, że kaucji od paru lat nie zapłaciła, choć parę razy obiecywała. Nie trzeba dodawać, że do kaucji zobowiązana jest umową. Wczoraj wieczorem wiadomość od niej, bo byli okna oglądać, bo te jej zdaniem zupełnie nieszczelne. To znaczy, powiedziałem w spółdzielni, że mają je zobaczyć. W każdym razie, wiadomość od niej. Interesujące było obserwowanie mojego niepokoju. Coś mnie od razu zaczyna lekko dusić, robię się jakiś pospinany. - Czym ty się tak przejmujesz - mówię sobie. Nawet nie wiem już, czy próbowałem głęboko oddychać, bo wiem, że to normalnie pomaga. Tego się chcę nauczyć, automatycznie to robić, gdy jestem zestresowany. Ona nie pisze wiadomości, al

Znana klatka

Taki zwykły lekki smutek, może dlatego, że jestem sam, a może dlatego, że B się nie odzywa, czy czasami tęsknię za NB (narkotyk-B). Być może, że to po prostu takie przyzwyczajenie, żeby się wszystkim martwić i przejmować, w tym rzeczywistym świecie? Byłem na treningu, wiele tam nie grałem, coś tam trenowaliśmy, mało ludzi było, bo grali ligę w weekend. W robocie dało się przeżyć, nawet coś tam ostatnio zrobiłem, co mi sprawiło jakąś tam satysfakcję. Co bym robił, gdybym nie czuł lęków? Pojechałbym do Australii? Cały świat stoi w sumie otworem. A może bym posprzątał mój pokój roboczy, kupił kanapę? Kto to wie. Tak mi to dzisiaj przyszło do głowy, akurat przed chwilą. Co robić, gdy się nie ucieka? W sumie, to prościej jest się chować, bo wtedy człowiek czuje się jakoś ta bezpieczny w swojej klatce, w której mu przeważnie nie jest zbyt dobrze, ale którą zna.

Codzienne ćwiczenie na lęki

Już prawie 16, niedziela, byłem nawet pobiegać, bo mnie trochę po herbacie roznosiło. Zrobiłem nawet parę ćwiczeń po bieganiu. Za oknami pełno wiewiórek, co chwilę jaką widać, jak podejdę do okna. Tu wzdłuż całej ulicy drzewa leszczyny, czyli orzechy laskowe. Pełno tych orzechów, choć są one raczej małe. Raczej się po nie nawet nie schylam, bo pewnie albo puste, albo już przegryzione, przez te rude stwory. B się odezwała, wczoraj. Zapytała co u mnie. Coś tam odpisałem, ale już nie odpisała. Ona zawsze była taka trochę cichociemna. Tajemniczy Don Pedro. Nie przejmuję się tym aż tak bardzo, takie życie. Miło było i tyle. Staram się szukać własnego życia. Oglądam jakiś Chiński serial, o wojsku, brygadzie specjalnej. Mają teraz dostać kobiecy oddział. Póki co, to adeptki walczą z gniazdem os. Przedtem to ci specjaliści walczyli z jakimiś z mafii, czy coś. Wkoło zabudowań mafiozo stało może z 50 strażników, oczywiście, z maskami na twarzy, bo wartownicy mafii zawsze się maskują, żeby ich

Oddychanie po raz któryś.

B nie zgłasza się. Nie dziwi mnie to, bo już ostatnio dziwną minę robiła, jak się spotkaliśmy i dorzuciła, że za bardzo się do niej przyzwyczajam. - Ch.j z tym - myślę sobie. To ostatnio jedno z moich ulubionych powiedzonek, w głowie, ułatwia mi chyba nabranie dystansu. Tak do końca, to oczywiście nie wiem, czy to działa. Jestem trochę zestresowany, bo mam jakieś urzędowo-prywatne rzeczy do załatwienia. Ja to się lubię wszystkim stresować. Tyle, że wczoraj udało mi się nawet posłuchać muzyki, przez pół godziny, przy zgaszonym świetle. Trochę wyciszyć rozdygotany mózg. W środę grałem z jednym. Wygrałem chyba ze 4 sety, nawet dokładnie nie wiem ile. Niektórych o mało nie przegrałem, niektóre wygrałem spokojnie. Byłem zadowolony z tego, że udało mi się na koniec, jak już prawie, że miałem przegrać, jakoś jednak wyluzować emocjonalnie i włączyć trochę logiki. Zamiast walić jak wściekły, co nic nie przynosiło, użyłem trochę dokładności. Uderzanie z całą siłą, na dziko, jest dosyć emocj

Czasami smutek

Taki sobie lekko podduszający smutek. Może dlatego, że B się nie odezwała, nie mylić z NB (narkotyk-B), a może dlatego, że na treningu przegrałem, grając podwójną. Prowadziliśmy wysoko, a przechlapaliśmy. Dwa sety. Czuję się potem znowu bezradny. - Te całe treningi nic nie dają, po co się w ogóle wysilasz, jak i tak na koniec sam sobie podstawisz nogę, nieudaczniku - mówią mi moje emocje i jakieś tam myśli w głowie. Pozostaje smutek. - To tylko smutek - mówię sobie - przynajmniej coś czujesz. To takie rozdwojenie jaźni. Z jednej strony wiem, że jakoś sobie tam radzę, ale z drugiej, gdy coś nie wychodzi, to od razu przypomina mi się wszystko, co nie wychodzi. To, że jestem sam, że nie wiem co ze sobą zrobić. Inne rzeczy jakoś się nie liczą. Fakt, że mam jakiś dach nad głową i jakoś sobie tam jednak radzę, o tym nie myślę. Nie pasuje to do obrazka. Oczywiście, potrafię o tym myśleć, ale to wymaga energii, jak przestawienie jakiejś zardzewiałej zwrotnicy. Zacina się ona i skrzypi. -

Z dwóch stron.

Wczoraj niedziela, obeszło się nawet bez bólu głowy. Siedziałem nawet na balkonie, z herbatką i książką w ręce. Czytam tą książkę powoli, bo jest to na temat PTSD, "Ciało zapamiętuje wynik", czy coś w tym rodzaju, w tłumaczeniu na nasz. Chodzi o to, że to, czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci, albo czego Jaś się nauczył, to Jan będzie umiał. Jak się człek nauczył, że jest do du..y, bo tak mu to otoczenie wbiło do głowy, to trudno to potem zmienić, choć w sumie, to się da. Pytanie tylko, jak przeprogramować swoją głowę, żeby nie zachowywać się teraz tak, jak by się człowiek zachowywał, gdyby to było to traumatyczne "kiedyś". Istnieje wiele różnych sposobów, jedne pomagają mniej, inne więcej, w zależności od przypadku. Samo gadanie pomaga podobno najmniej. W związku z tym, że z emocjami tak dobrze się nie pogada, bo są one trochę jak pies, nie rozumieją za dobrze języka, ale reagują na ton głosu, na głaskanie, czy na bicie. Normalną reakcją jes