Posty

Chłodno

Coś mi dzisiaj chłodno w robocie, mimo, że mam na sobie gruby sweter. Możliwe, że to dlatego, że na zewnątrz chłodniej, a klimatyzacja się jeszcze nie przestawiła, tutaj. A może dlatego, że mnie wczoraj trochę przewiało, bo nie miałem żadnego polara, jak wracałem rowerem do domu, a kurtki przeciwdeszczowej nie chciałem zakładać, bo bym się mógł spocić. Byłem wczoraj na bouldern, pierwszy raz bez Blondi. Dlatego może bardziej na luzie, bo ona się jednak chyba trochę lepiej ode mnie wspina, ma lepszą technikę, więc próbuję ją dogonić. Wczoraj byłem sam, nawet dosłownie, bo jak się tam zawlokłem koło czwartej po południu to w jednej sali byłem sam. Nie chciało mi się tam jechać, bo byłem zmęczony, ale z drugiej strony to wiem, że jak uprawiam sport, to potem jestem bardziej wyluzowany. Ostatnio coś się znowu pociłem i chyba zęby zgryzałem, bo mnie coś bolały, niektóre. A może to od tych kwaśnych morel, które jadłem? W każdym razie, to dzisiaj piątek, za oknem słońce, trochę białych chm

Odkurzacz

Jedna kumpelka kupiła sobie kosiarkę do trawy, automatyczną, bo ma ze 2.500 metrów kwadratowych, druga kupiła sobie naprawdę porządny rower. Ja może kierowany zazdrością, a może dosyć pozytywnymi recenzjami, postanowiłem sobie kupić odkurzacz. Wybrałem już jeden typ, tak mi się wydawało, póki nie zrozumiałem oznaczenia typów. Okazało się, że już jest nowszy, cichszy. Mnie zawsze wkurza, gdy coś jest głośne, to znaczy, ze sprzętów domowych, dlatego taki o 30-50% bardziej cichy, to by mi się bardziej podobał, choć droższy. Problem w tym, że jeszcze go nie ma w sprzedaży, to znaczy, w sklepach, które jakoś tam znam. Nie mam ochoty kupować go w jakimś mało znanym sklepie internetowym. W Amazon ma być podobno za 1-3 miesięcy. Niezależnie od tego wszystkiego, to drożeje. Już podrożał o 15%. Może dlatego, że nie nadążają z produkcją, bo podobno dobry? Aha, czy wspomniałem, że to automatyczny odkurzacz, czyli taki, który sobie sam jeździ? Wiem, mam problemy, ale one odciągają mnie trochę od i

Marudzenie

Czas płynie, pogoda jest zmienna, choć ciepło. W niedzielę byłem na bouldern, czyli wchodzeniu na ściankę na niskich wysokościach. Polazłem tam razem z Blondi, było nawet fajnie, choć podrapałem sobie lekko podbródek, jak mi noga objechała. W drodze powrotnej Blondi opowiadała o swoich planach urlopowych, dwa tygodnie tam, dwa tygodnie tu, ze swoją grupą. Mnie nie ma w tym równaniu, bo "grupa byłaby za duża", czy coś. Z Blondi byliśmy się parę razy wspinać, nawet na parę dni, ale najwidoczniej nie należę do jej "grupy", bo to głównie ludzie, z którymi studiowała. Kiedyś bym się może tym przejął, teraz, też mnie to coś pewnie rusza, ale dużo mniej. Ja to i tak się potrafię różnymi rzeczami przejąć, niezależnie od tego, czy mają sens, czy nie. Lokatorka, porąbana, zapłaciła mi nagle 50 EUR mniej. Widzę to na wyciągu z konta. Piszę do niej. - Mniej zapłaciłam, bo policzyłam, że tyle wyszło na zużycie prądu, za suszarkę do powietrze - przyszła odpowiedź, głosowa oczywi

Ogród

Nie wiem, czy nie chce mi się akurat tu pisać, czy to po prostu brak spokojnego czasu? W zeszły, przedłużony weekend, byłem się wspinać z Blondi. Mieszkaliśmy w małym mieszkanku, we wspaniałym ogrodzie, który upiększał jeden gościu, który tam mieszkał z żoną. Z rana zapalali patyczki zapachowe, na małej rabatce w której stały wysokie, granitowe kamienie. To była okolica kamieniołomów, więc to jeszcze to, co przytachał dziadek B, tego gościa. Odpadki z roboty, można by powiedzieć, takie, wysokości może jednego metra, dokładnie ich nie mierzyłem. Poza tym, to było oczywiście wiele innych rabatek z kwiatami, przynajmniej ze dwie małe sadzawki, z rybami, przynajmniej w jednej. Nie wspomnę już o poobcinanych drzewach, na kształt tych drzewek bonzai, tyle, że większych. Idę zaraz na targ, za oknem raz słońce, raz pochmurnie, jutro znowu gdzieś w skałki, dzisiaj trochę paletek.

życie innych

Zmęczony jestem coś, takie mam dni. W nocy słabo spałem, nawet nie wiem dlaczego, może brakuje mi sportu? W poniedziałek nie poszedłem na paletki, bo miałem spore zakwasy po tym bouldern w niedzielę. Byłem w tej hali do bouldern z Blondi. Ona się kurcze lepiej wspina ode mnie, takie życie, ma silniejsze palce i lepsze poczucie równowagi, nie wspomnę już o porozciąganiu. W każdym razie, to wczoraj też mi się nic nie chciało, ale poćwiczyłem krótko na desce do podciągania się. Powoli coś tam może wychodzi. Wymyślam sobie nowe ćwiczenia. To znaczy, nie są one nowe, bo cóż można nowego na desce z dziurami wymyślić, ale nowe dla mnie, bo nigdy ich nie robiłem. Staram się na przykład zmieniać uchwyt, bo jest ich parę na desce. Póki co, to robię tą najłatwiejszą wersję, gdy ręce są na tym samym poziomie. Poza tym, to wczoraj znowu oglądałem zawody w bouldern. Mówili po japońsku, bo to akurat jakieś finały w Japonii były, ale ich nazwiska często są zapisywane za pomocą chińskich znaków. Oni m

Czy wiewiórki dramatyzują?

Za oknami szaro, powoli robi się już ciemno. Tu na północy jest dłużej jasno, wiosną, czy latem. Jestem jakiś zmęczony, może dlatego wciąłem właśnie małe Prince Polo, które jeszcze mam z Polski. Mam ich jeszcze parę, nie dlatego, że tyle kupiłem, ale staram się nimi nie objadać. W zeszły weekend byłem na "bouldern", w niedzielę. Dlatego nie poszedłem na paletki w poniedziałek. Byłem wczoraj, ciągle miałem jakieś zmęczone nogi. Po powrocie do domu piję kawę, bo nie mam ochoty po prostu paść na pysk. Może to też ta pogoda? Ciągle nie umiem utrzymać się na jednej ręce, choć to już od dwóch tygodni ćwiczę. W paletkach też nie jest specjalnie lepiej, choć pewne rzeczy chyba jakoś tam wychodzą. Nie, żebym tyle ćwiczył. W robocie zamieszanie. Wprowadzają jakiś nowy system, czy wprowadzili i teraz się wszyscy muszą dopasować. Tak czasami najprościej. W sumie, to zwalili robotę na nas, do czego się nikt nie chce przyznać, a może to ja się mylę? "Król jest nagi", póki co,

Raz w Polsce

Byłem przez parę dni w Polsce. Bardzo fajnie było, choć jak zwykle sporo biegania i odwiedzania ludzi, by byłem zbyt krótko na to, żeby to zrobić na spokojnie. Teraz siedzą tutaj i duszę się trochę, nawet nie wiem dlaczego. Powodów może być parę, bo akurat coś tam z jakimiś urzędowymi rzeczami robiłem. Z drugiej strony, to idę się zaraz wspinać z Blondi. Czy to się do tego uczucia ciężaru na piersiach przyczynia? Nie wiem. - Po prostu się trochę duszę, bo jestem zestresowane - mówię sobie. - Za jakiś czas mi to pewnie przejdzie, bo zawsze jakoś przechodzi. - Oddychaj głębiej - dodaję w głowie. Jak jestem w takim stanie, to wiem, że ważne jest ruszanie nogami, robienie czegoś. Wtedy coś tam mniej lub bardziej sensownego potrafię zrobić, choćby zebrać pranie z suszarki. Wszytko w mieszkaniu wydaje mi się nagle jakieś brudne i nieporządne. Po części to pewnie stan faktyczny, a po części wmawiam to sobie. Ciekawe, jak różne części mózgu się odzywają. Logika mówi, że nie jest tak źle,