Posty

Plastyczność i przełączniki w mózgu, a buldering

Piję cappuccino, jestem w kafejce. Za oknem słońce. Nawet mam dobry humor, co jest w sumie rzeczą normalną, gdy piję kawę w kafejce. Kofeina poprawia mój nastrój w takim otoczeniu. Powoduje, że czasami mam stan prawie, że lekko euforyczny. Walczyłem dzisiaj z moim projektem, tym na ściance do buldering, bo tak się to chyba po polsku pisze. Już od chyba dwóch tygodni próbowałem tą drogę zrobić, raz z tej, raz z innej strony. Problem polegał na tym, że trzeba było się dwoma rękami złapać na ostatnim chwycie, który nie był zbyt wygodny do utrzymania się, taki po prostu, trochę gładki. Jedną rękę dałem radę tam położyć, na tym chwycie, ale czułem się zupełnie niestabilnie, jak czasami generalnie w moim życiu. Dzisiaj, jak jechałem na ściankę, to pomyślałem, że muszę po prostu spróbować położyć tą drugą rękę, czyli pewnie polecę, ale uczyć się spadania z wysoka. Więc wdrapałem się tam, do tego ostatniego momentu, po tym jak się rozgrzałem na prostszych drogach. Raz kozie śmierć, powiedziałe

Dopamina, kawa, czy inne poprawiacze humoru

Ciekawe jak kawa zmienia mój humor, ale nie tylko to, także moje podejście do świata. Rano, przed kawą, nic nie ma sensu, normalka. Potem się napiję i nagle zmienia się moje spojrzenie na świat, widzę rzeczy jakoś bardziej pozytywnie, moje życie nabiera jakiegoś sensu, albo fakt, że nie ma ono sensu nie jest już taki przytłaczający. Myślę, że kawa powoduje wydzielanie dopaminy, muszę poczytać. Ogólnie, to ludzie którzy mają fazy maniakalne, czyli takie, że im się coś wydaje, ale także schizofrenicy, mają za dużo dopaminy, czy serotoniny, już teraz nie wiem. Byłem właśnie na ściance. Pracuję nad jedną drogą, próbowałem ją chyba z 5 razy i ciągle nie wychodzi. Trudno się ją ćwiczy, bo trudny jest ostatni moment, w pozycji w której trudno jest się utrzymać, ale może zrobię tak następnym razem, po prostu wejdę łatwym sposobem do góry i tam spróbuję znaleźć właściwą pozycję ciała, by móc się utrzymać. Dopiero teraz wpadło mi do głowy, bo za każdą próbą myślę - teraz może i się uda. Droga

Bouldern, reality check

Byłem znowu na ściance, męczyłem się z jedną drogą, przyszedł kumpel, zrobił ją za drugim razem. Ja się dalej męczyłem, nie zrobiłem jej, spróbuję następnym razem. Tak to jest. Łatwiej sobie powiedzieć, że coś jest trudne, niż, że człek ma braki w technice. Takie życie. Za to pogadałem z jedną młodą siatkarką, przynajmniej mogłem jej coś pokazać i fajnie sobie pogadaliśmy. - Nie poddaj się frustracji - mówię sobie. Wiadomo, za każdym razem jak mi coś nie wyjdzie robię sobie stres, większy, niż radość z tego, gdy i coś wyjdzie, tak, jak ta inna niebieska dzisiaj. Wczoraj czytałem artykuł w którym kobieta była za tym, żeby ocenzurować niektóre książki, na przykład Pipi Langstrump, czy jak się to nazywa. - Bo tam jest dużo rasistowskich elementów - mówiła. Ludziom odbija z nadmiaru tej poprawności politycznej. Niedługo już nie można będzie używać kolorów: biały, czarny, żółty, bo to wszystko rasistowskie. Nawet nie wiem, gdzie w tym żart, bo już się paru rzeczy czepiają. - Dzieci

Głodne orły

Wczoraj wieczorem znowu oglądałem te filmiki na YT o facecie w Utah, który ratuje przymierające głodem orły, czy inne sowy, czasami jeszcze potrącone przez samochód. Jemu chce się wstać o trzeciej nad ranem, żeby po raz któryś nakarmić młodego orła, który ledwie żyje i nawet nie wiadomo, czy przeżyje. Podoba mi się jak on gada do tych zwierząt, mnie jego głos uspakaja, myślę, że podobnie to na te ptaki działa, choć tak do końca, to oczywiście nie wiem. głodny młody orzeł Facet ma zacięcie i widać, że raczej nie robi tego dla kasy, tym bardziej, że zarabia na czymś innym. Ciekawe jest też zachowanie tych zwierząt, on je trzyma, a one wiadomo, chętnie by go dziabnęły, ale nawet się specjalnie nie miotają. Inaczej, niż człowiek by sobie to wyobrażał. Dlaczego w ogóle ratować te orły? Może dlatego, że poprzez ingerencję człowieka mają one coraz trudniejsze życie, bo coraz mniej dzikich terenów, nawet tam, za to coraz więcej samochodów, których młode ptaki nie znają. - Jak im się uda u

Orły w Utah

Poranek, wiadomo jaki. Jak byłem na tej imprezie urodzinowej to był tam taki, który przeważnie budzi się w dobrym humorze, co potwierdziła jego dziewczyna. U mnie to różnie bywa, gdy poprzedniego dnia mi coś wyjdzie, to tak, normalnie, to raczej nie. Byłem akurat na ściance, bouldern. Tak sobie mi poszło, powtórzyłem jedną zieloną, ale też się musiałem z nią pomęczyć. To znaczy, powtórzyłem więcej, ale nad jedną pracuję, bo sprawia mi trudność. Powtórzyłem też tą z mini skokiem. Ta jest po prostu świetna. Zrobiłem też parę razy jedną zieloną z którą inni mają problemy, pokazałem kumplowi, Okularnikowi, jak się ją robi. Na koniec ją też zrobił, chyba na swój sposób. Stara się jak ja, zrobić najpierw wszystkie zielone. Ogólnie to powoli człek się z innymi zgaduje. Powoli zaczynam wchodzić w niebieskie drogi, to znaczy, wchodzę już od dawna, ale teraz jak zrobiłem wszystkie zielone, to pracuję nad niebieskimi. Na imprezie urodzinowej byliśmy na kajakach. Była tam jedna śliczna Azjatka

Połamany od lenistwa

Coś jestem dzisiaj zupełnie połamany, choć wczoraj nic nie robiłem. Ciągle mam za bardzo pospinaną tą prawą stronę biodra i nogi, ale wczoraj się nie rozciągałem, lenistwo zwyciężyło. Chyba strzelę sobie drugą kawę, popiszę coś tam i pokuśtykam pobiegać, bo super pogoda. Nie idę dzisiaj na ściankę, bo po pierwsze mi się nie chce, po drugie, to jestem połamany, po trzecie, to ciągle mnie jeszcze nadgarstek boli, po czwarte, to idę na urodziny do Sąsiadki. Ona mieszka wprawdzie parę ulic dalej, ale wprowadziła się do mojej dzielnicy, więc jest Sąsiadką. Ma być parę osób, mamy iść na kajaki, czy jakieś inne rowery wodne. Nie można ich rezerwować, więc może uda mi się od tego wykręcić i po prostu poleżę sobie na trawie. Może sobie dzisiaj test na siłę palców znowu zrobię, bo polecają, żeby to robić co 4-8 tygodni. Nie jest to przymus, ale staram się iść według programu, to muszę wiedzieć jaka jest maksymalne obciążenie, bo ćwiczy się na przykład z 90% obciążeniem. Poza tym, to satysfakc

Bieganie na stres

Dzisiaj się trochę duszę, ale da się wytrzymać. Przejmuję się wszystkim, to znaczy, moja głowa, bo logicznie, to wiem, że niektórymi rzeczami, jak na przykład zębami, bo akurat coś tam mam, nie ma się co za bardzo przejmować. Oczywiście, problemy należy rozwiązywać, ale czy warto się od tego dusić? - Chyba nie - mówi mi logika. Emocje nic nie mówią, powodują tylko podwyższenie poziomu hormonów we krwi, tych od stresu, które powodują, że moja klatka piersiowa trochę się zacieśnia. Dlatego pójdę potem znowu pobiegać, choć mam lekkie zakwasy. Bieganie powoduje, że emocje zapominają o problemach, albo problemy otrzymują właściwy priorytet. A że logika i emocja mimo wszystko są ze sobą połączone, to powolne, albo głębokie oddychanie pomaga czasami. Ogólnie, poruszanie się czasami pomaga, choćby spacer, ale ja wolę jakoś pobiegać.